W ostatnich latach polska polityka przyzwyczaiła nas do słów mocnych, przesadzonych, nierzadko oderwanych od rzeczywistości. Ale choćby na tym tle Przemysław Czarnek — były minister edukacji, w tej chwili wiceprezes PiS — wyróżnia się szczególnym talentem do wypowiedzi, które nie tylko przekraczają granice debaty publicznej, ale wręcz zacierają je tak skutecznie, iż trudno ustalić, gdzie kończy się retoryka, a zaczyna polityczna fantasmagoria.
Najnowsza wypowiedź Czarnka, wygłoszona w Telewizji wPolsce24, jest tego modelowym przykładem. Polityk zestawił sędziego Waldemara Żurka z… sycylijską mafią. „Pamiętam […] wypowiedzi pana sędziego Falcone we Włoszech, który z rozbrajającą szczerością i spokojem na twarzy w obecności mafiozów mówił: ‘Mafia, jak każde zjawisko ludzkie, ma swój początek i będzie miała swój koniec’. Mafijne działanie Żurka miało swój początek, będzie miało koniec” — oświadczył Czarnek.
Ta analogia budzi osłupienie choćby w standardach polskiego sporu politycznego. Zrównywanie urzędującego ministra sprawiedliwości z groźnymi przestępcami, którzy przez dekady terroryzowali włoskie państwo, jest nie tylko absurdalne, ale także niebezpieczne. A jednak Czarnek wypowiada te słowa z całkowitą pewnością siebie, jakby oczywistość tej paraleli leżała poza jakąkolwiek dyskusją. Sam dodaje: „Spodziewam się wszystkiego, dlatego iż no nie ma żadnych rozliczeń, tylko jest zemsta i polowanie”.
Nietrudno zauważyć, iż Czarnek od miesięcy podkręca temperaturę swoich wystąpień — niemal z tygodnia na tydzień przesuwa granice języka, którym opisuje przeciwników politycznych. To już nie debata, nie spór, choćby nie tradycyjna polska kłótnia. To coraz częściej narracja o wrogach wewnętrznych, spiskach, mafijnych powiązaniach i domniemanych prześladowaniach. I coraz częściej zachowuje się tak, jakby w tym przesadnym poziomie dramatyzmu leżała jego polityczna przyszłość.
A ta przyszłość jest jasna: Czarnek chce przejąć PiS po Jarosławie Kaczyńskim.
To nie jest już szeptana plotka z korytarzy sejmowych, ale coraz bardziej oczywisty kontekst jego komunikacji. Były minister edukacji widzi, jak wokół prezesa partii rozgrywa się walka o sukcesję — i chce mieć w niej miejsce nie marginalne, ale centralne. A w realiach PiS droga do władzy wiedzie nie przez umiarkowanie, nie przez program, nie przez budowanie zaplecza merytorycznego, ale przez lojalność wobec twardego elektoratu, umiejętność mobilizacji gniewu i gotowość do mówienia rzeczy, na które inni politycy wciąż nie mają odwagi.
Czarnek doskonale to rozumie. Dlatego jego wypowiedzi stają się z roku na rok bardziej agresywne, a porównania coraz bardziej egzotyczne. Gdy trzeba — przywoła sycylijską mafię. Gdy trzeba — nazwie oponentów „barbarzyńcami” czy „ideologicznymi wandalami”. Gdy trzeba — powie jeszcze więcej. adekwatnie nie ma już granicy, której nie byłby gotów przekroczyć.
Warto jednak zadać pytanie: co mówi o stanie polskiej prawicy fakt, iż jednym z jej potencjalnych liderów jest polityk, którego strategią jest permanentna eskalacja? Odpowiedź jest niepokojąca. Oznacza to, iż PiS po Kaczyńskim może stać się partią nie programu, ale permanentnej politycznej wojny — a Czarnek, z charakterystyczną dla siebie bezkompromisowością, już dziś rozgrywa ją na oczach mediów.
Jednocześnie jego narracja jest wygodna i bezpieczna dla niego samego: nie wymaga myślenia o przyszłości państwa, nie wymaga budowania koalicji ani szukania nowych wyborców. Wymaga tylko jednego — ciągłego podbijania emocji własnego obozu. W tej logice najsilniejszy polityk to ten, który najgłośniej krzyczy „zagrożenie!”, „zemsta!”, „polowanie!”. Im mocniejszy metaforyczny kaliber, tym większa szansa, iż ktoś w dyrektoriacie partyjnym zwróci uwagę.
Jeżeli więc Czarnek porówna dziś ministra sprawiedliwości do mafioza, co powie jutro? Odpowiedź jest przewidywalna: cokolwiek będzie konieczne. Bo jego polityczna droga zależy już nie od umiaru, ale od stałej gotowości do przekraczania granic.
I to właśnie jest najbardziej niepokojące — nie sama wypowiedź, ale mechanizm, który ją produkuje. Mechanizm polityka, który uwierzył, iż im bardziej radykalne są jego słowa, tym bliżej stoi gabinetu prezesa.

1 godzina temu











