Głowa państwa, ręce partii. Nawrocki w cieniu prezesa PiS

9 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


W Pałacu Prezydenckim, jak wynika z informacji Onetu, „dość regularnie” dochodzi do spotkań prezydenta Karola Nawrockiego z Jarosławem Kaczyńskim – liderem największej partii opozycyjnej. Samo w sobie nie byłoby to niczym nadzwyczajnym: demokracja zakłada dialog między władzą a opozycją. Problem zaczyna się jednak tam, gdzie ów dialog przybiera formę cyklicznych, nieformalnych narad, odbywających się poza jakąkolwiek przejrzystością i w gronie najbliższych współpracowników partyjnych.

Bo trudno nie zauważyć, iż Kaczyński nie przychodzi do Pałacu jako jeden z wielu aktorów sceny politycznej. Przychodzi jako polityk, który przez lata sprawował faktyczną władzę w państwie i który, mimo przejścia do opozycji, nie porzucił ambicji realnego wpływu. Regularność spotkań – w towarzystwie takich postaci jak Mariusz Błaszczak czy Joachim Brudziński – sprawia wrażenie, iż Pałac Prezydencki staje się dla opozycyjnego lidera przedłużeniem dawnego centrum decyzyjnego.

To istotna zmiana w porównaniu z prezydenturą Andrzeja Dudy. Duda, choć wywodził się z obozu Prawa i Sprawiedliwości, funkcjonował w czasach, gdy Kaczyński był faktycznym architektem rządów. choćby wtedy relacje między nimi bywały napięte, czego symbolem stały się prezydenckie weta z 2017 r. wobec ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Duda do dziś podkreśla, iż decyzja ta była słuszna: „absolutnie nie było to błędem, było to najlepsze rozwiązanie, jakie można było wtedy zdroworozsądkowo zastosować”.

Z perspektywy Kaczyńskiego – już wtedy – wyglądało to inaczej. „To był potężny cios” – mówił, zarzucając prezydentowi brak konsultacji z partyjnym zapleczem. Ta wypowiedź, dziś szczególnie wymowna, pokazuje sposób myślenia lidera PiS: choćby gdy partia była u władzy, niezależność prezydenta traktowana była jak problem. Teraz, gdy Kaczyński znajduje się w opozycji, potrzeba wpływu wydaje się jeszcze silniejsza.

Karol Nawrocki obejmuje urząd w zupełnie innym układzie politycznym. Rząd tworzą jego przeciwnicy, a PiS znalazło się poza władzą. Tym większego znaczenia nabiera pytanie, czy prezydent będzie pełnił rolę arbitra między obozami, czy raczej stanie się politycznym sojusznikiem opozycyjnego lidera w sporze z większością parlamentarną. Regularne spotkania z Kaczyńskim sugerują, iż bliżej mu do drugiej opcji.

Nie chodzi tu o sam fakt rozmów z opozycją – te są w demokracji konieczne. Chodzi o ich charakter i częstotliwość, które budują wrażenie szczególnej relacji. Gdy lider opozycji bywa w Pałacu częściej niż przedstawiciele rządu, pojawia się pytanie o proporcje i intencje. Zwłaszcza iż Kaczyński wielokrotnie dawał do zrozumienia, iż traktuje instytucje państwa jako narzędzia w politycznej walce, a nie autonomiczne filary systemu.

Prezydentura Nawrockiego może więc stać się dla Kaczyńskiego najważniejszym przyczółkiem wpływu po utracie władzy wykonawczej. Dla samego prezydenta to droga wygodna: oparcie w doświadczonym polityku, jasna linia polityczna, brak konieczności balansowania między obozami. Ale dla państwa to ryzykowny scenariusz. Prezydent, który zbyt mocno wiąże się z opozycyjnym liderem, przestaje być bezstronnym uczestnikiem gry.

W demokracji opozycja ma prawo do kontroli i krytyki władzy. Nie ma jednak prawa do nieformalnego współrządzenia zza pałacowych drzwi. jeżeli Pałac Prezydencki stanie się miejscem, z którego opozycja próbuje odzyskać realny wpływ, oznaczać to będzie, iż stare nawyki wciąż mają się dobrze – niezależnie od tego, po której stronie sejmowej sali siedzi Jarosław Kaczyński.

Idź do oryginalnego materiału