Gizela Jagielska złożyła rezygnację ze stanowiska wicedyrektora ds. lecznictwa w szpitalu w Oleśnicy. To przełomowa decyzja – przez lata była bowiem jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy środowiska aborcyjnego w Polsce. Jej nazwisko kojarzyło się z miejscem, gdzie dokonywano aborcji choćby w zaawansowanych miesiącach ciąży. Teraz, gdy ustępuje ze stanowiska kierowniczego, nasuwa się pytanie: czy to rzeczywiste odejście, czy jedynie zmiana strategii?
Choć sama Jagielska zapewnia, iż jej decyzja „nie ma nic wspólnego” z protestami środowisk pro-life, trudno uwierzyć, iż tak potężna fala modlitwy, czuwania i aktywności społecznej nie miała wpływu na ten zwrot. Pod szpitalem w Oleśnicy regularnie odmawiano różaniec, odbywały się procesje i Drogi Krzyżowe w intencji powstrzymania zabijania dzieci nienarodzonych i nawrócenia personelu. To właśnie to miejsce stało się symbolem walki o życie – walki duchowej, społecznej i medialnej.
Nie bez znaczenia był też głośny protest posła Grzegorza Brauna, który wraz z grupą działaczy wkroczył do szpitala po tym, jak doszło do aborcji dziecka w dziewiątym miesiącu życia. To wydarzenie poruszyło sumienia wielu Polaków – również tych, którzy do tej pory nie interesowali się dramatem aborcji.
Rezygnacja czy ucieczka?
Choć Jagielska ogłosiła, iż rezygnuje tylko z funkcji wicedyrektora, a jako lekarz zamierza dalej pracować, wielu zadaje sobie pytanie: czy to nie jest początek wycofywania się z frontu? Czy może planuje przenieść swoją działalność w inne miejsce – do organizacji, komisji, może polityki – gdzie będzie mogła wpływać na losy dzieci nienarodzonych z większą siłą, ale bez medialnego obciążenia?
W swoim oświadczeniu lekarka sugeruje zmęczenie i wypalenie funkcją kierowniczą. Mówi o braku życia prywatnego, o konieczności „odpuszczenia”. Jednak trudno nie zauważyć, iż to właśnie jej kierownicza rola dawała jej wpływ na kształtowanie oddziału i całego personelu. Czy teraz, bez oficjalnych obowiązków, będzie miała jeszcze większą swobodę działania? Czy będzie szkolić innych, by kontynuowali jej aborcyjną praktykę? Czy to milczące przekazanie pałeczki?
Długoletnia odpowiedzialność
Jagielska przez lata była symbolem aborcyjnego przyzwolenia w Polsce. To ona jako jedna z nielicznych nie zawahała się publicznie przyznać do wykonywania setek, jeżeli nie tysięcy aborcji. W mediach liberalnych przedstawiana jako „odważna”, „niezłomna”, ale dla wielu pozostaje twarzą systemu, który nie chronił najbardziej bezbronnych.
To ona przyjmowała do szpitala kobiety, którym w innych placówkach odmawiano aborcji, licząc, iż w Oleśnicy znajdą „pomoc”. Pomoc, która w praktyce oznaczała wyrok śmierci dla dziecka.
Symboliczna rezygnacja, realne pytania
Jagielska odchodzi z funkcji wicedyrektora, ale nie z przestrzeni publicznej. Warto więc pytać: co dalej? Czy zniknie z pola widzenia, czy może już dziś przygotowuje grunt pod nowe działania – mniej formalne, ale może jeszcze bardziej wpływowe? Czy zamierza stać się mentorką dla tych, którzy chcą kontynuować jej linię, choć w bardziej zakulisowy sposób?
Nie sposób dziś tego rozstrzygnąć. Ale jedno pozostaje pewne: każde odejście z pozycji władzy w miejscu, gdzie dochodziło do najdrastyczniejszych decyzji wobec nienarodzonych dzieci, ma swój ciężar i znaczenie. I warto je zauważyć – również jako znak, iż prawda nie znika, choćby jeżeli na chwilę bywa zagłuszana.
jb