Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników (PTGiP) zwróciło się do minister zdrowia Izabeli Leszczyny o pilne doprecyzowanie przepisów dotyczących tzw. aborcji. Impulsem do działania stała się dramatyczna sprawa z marca, kiedy w jednym z dolnośląskich szpitali uśmiercono dziecko w 36. tygodniu ciąży.
Przypomnijmy: po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku, usunięto z ustawy przesłankę dotyczącą ciężkich wad dziecka. Zostały jedynie dwie możliwości legalnego zakończenia ciąży: zagrożenie życia lub zdrowia kobiety oraz ciąża będąca wynikiem czynu zabronionego.
Jednak – jak zwracają uwagę lekarze – o ile w tym drugim przypadku obowiązuje wyraźny limit 12. tygodnia, o tyle w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki, ustawodawca nie przewidział żadnej granicy czasowej. To stwarza przestrzeń do dramatycznych nadużyć.
Po 24. tygodniu to już poród – nie aborcja
Zarząd PTGiP przypomina, iż zarówno z medycznego, jak i prawnego punktu widzenia, po 24. tygodniu ciąży nie mówimy już o aborcji, ale o porodzie – choćby jeżeli przedwczesnym.
„Słowo „aborcja” pochodzi z łaciny – „abortus” oznacza poronienie. Do 23. tygodnia mówimy o poronieniu. Po 24. tygodniu mamy do czynienia z porodem” – tłumaczy prof. Piotr Sieroszewski.
Prof. Piotr Sieroszewski zwraca uwagę, iż granica między tzw. aborcją a porodem nie jest umowna – wynika z biologii i medycyny. Do 23. tygodnia ciąży dziecko najczęściej nie jest w stanie przeżyć poza łonem matki i wówczas zabieg przerwania ciąży określany bywa jako „aborcja”. Jednak po 24. tygodniu – czyli w momencie, gdy płód osiąga zdolność do samodzielnego życia – każde zakończenie ciąży powinno być traktowane jak poród. Mówienie o „aborcji” w 36. tygodniu ciąży to zatem nadużycie. W rzeczywistości mamy do czynienia z sytuacją, w której dziecko mogłoby się urodzić i żyć – a jego świadome uśmiercenie nie mieści się już w granicach medycznego sensu słowa „aborcja”. To dramatyczne przekroczenie granicy między medycyną a etyką.
To dziecko miało szansę na życie
To właśnie prof. Sieroszewski, kierownik Kliniki Patologii Ciąży Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, konsultował kobietę w ciąży z nienarodzonym dzieckiem cierpiącym na wrodzoną łamliwość kości. Podkreśla, iż dziecko było w dobrym stanie i mogło żyć.
„To był 36. tydzień ciąży. Dziecko ważyło prawie 2 kilogramy. Bardzo wiele dzieci z łamliwością kości funkcjonuje dobrze, rozwijają się intelektualnie normalnie. Polskie prawo wprost zabrania zabicia takiego dziecka” – zaznaczył profesor w rozmowie z PAP.
Kobieta nie wyraziła zgody na cesarskie cięcie i wypisała się ze szpitala. Trafiła do innej placówki w Oleśnicy, gdzie – jak wynika z doniesień – dokonano aborcji poprzez indukcję asystolii, polegającą na wstrzyknięciu chlorku potasu bezpośrednio do serca dziecka. To procedura znana z przypadków eutanazji nienarodzonych dzieci.
Aborcja czy eutanazja? Pytania o granicę moralną i prawną
Dziecko zostało uśmiercone przez dr Gizela Jagielska. Twierdzi, iż działała zgodnie z międzynarodowymi wytycznymi WHO i FIGO. Jednak choćby ona przyznaje, iż w polskim prawie brakuje definicji aborcji.
Tymczasem art. 152 § 3 kodeksu karnego mówi wyraźnie: „kto przerywa ciążę, gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem matki, podlega karze od 6 miesięcy do 8 lat więzienia”. Czy dziecko w 36. tygodniu nie miało takiej zdolności?
Sprawą zajmuje się prokuratura
Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy wszczęła śledztwo. Choć dr Jagielska nie została jeszcze wezwana, sprawa budzi ogromne emocje i pytania o odpowiedzialność – zarówno moralną, jak i karną.
Otwarta furtka prowadzi do nadużyć
W efekcie powstała prawna luka – swoista „furtka”, która pozwala na interpretowanie pojęcia zagrożenia zdrowia kobiety w sposób bardzo szeroki, często ograniczający się jedynie do opinii psychiatry. Staje się coraz bardziej oczywiste, iż furtka ta bywa wykorzystywana do obchodzenia obowiązujących zasad ochrony życia człowieka.
To właśnie tę „dziurę w prawie” minister Leszczyna nazwała dramatyczną – jednak brak zdecydowanych działań w celu jej zamknięcia pozostawia pole do niebezpiecznych precedensów, w których życie dziecka może być zagrożone jedynie na podstawie subiektywnej oceny psychicznego samopoczucia matki.
Prawo musi chronić życie od poczęcia – bez wyjątków i niedomówień
Obecna sytuacja prawna, pełna luk i niejasności, wymaga natychmiastowej reakcji ustawodawcy. Potrzebna jest jednoznaczna definicja aborcji oraz jasne przepisy, które nie tylko określą granice prawne, ale przede wszystkim będą bezwarunkowo chronić każde ludzkie życie – od poczęcia.
Nie może być zgody na nadużywanie przesłanki „zdrowia psychicznego”, która dziś często staje się furtką do omijania prawa i decyzji o uśmierceniu dziecka. Potrzebne są obiektywne, ściśle określone kryteria medyczne oraz nadzór nad ich stosowaniem, by prawo nie było instrumentem śmierci, ale życia.
Dopiero wtedy państwo naprawdę stanie po stronie najbardziej bezbronnych. Dopiero wtedy prawo stanie się narzędziem sprawiedliwości, a nie dramatycznych wyjątków. Życie ludzkie nie podlega negocjacjom – a czas, by o nie zawalczyć, jest właśnie teraz.
jb
źródło: PAP