Geopolityczna iluzja. PiS i jego publicyści budują świat równoległy

2 dni temu

Wywiad z prof. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim na łamach wPolityce.pl to przykład, jak propaganda obozu PiS zamienia symboliczne gesty w rzekome przełomy dyplomatyczne. Fakty ustępują miejsca narracjom o „geopolitycznym awansie” i „mądrości” prezydenta, a całość służy jednemu celowi — utrwalić mit, iż bez PiS Polska znika ze światowej sceny.

Wywiad z prof. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, opublikowany na łamach portalu wPolityce.pl, jest podręcznikowym przykładem tego, jak propaganda polityczna przetwarza rzeczywistość w serię narracyjnych konstrukcji, które mają utrwalać wizerunek partii i jej liderów jako niezbędnych graczy na arenie międzynarodowej. Nie ma tu miejsca na krytyczną analizę faktów – jest za to konsekwentne kreowanie mitu o „zimnej krwi” Andrzeja Dudy i „geopolitycznym awansie” Karola Nawrockiego.

Sedno wywiadu opiera się na tezie, iż to dzięki wskazaniu Donalda Trumpa i ostrożności Dudy Polska znalazła się „przy stoliku rozmów” na temat Ukrainy. Narracja jest prosta: amerykański prezydent, w geście uznania, rzekomo zaprosił Nawrockiego do grona liderów Zachodu. W tym ujęciu pominięto jednak zupełnie kontekst – brak realnego wpływu Warszawy na przebieg negocjacji, ograniczony charakter telekonferencji, a także fakt, iż całość miała raczej charakter symboliczny niż decyzyjny.

Ważnym elementem wywiadu jest próba obrony polityki Andrzeja Dudy wobec USA. Według Żurawskiego vel Grajewskiego, „zimna krew” polegała na tym, iż prezydent nie krytykował planów Trumpa dotyczących szybkiego zakończenia wojny, mimo iż były one nierealistyczne i potencjalnie szkodliwe dla Ukrainy. W rzeczywistości ta „ostrożność” oznaczała brak jakiejkolwiek asertywności w relacjach z Waszyngtonem. Nie jest to więc przykład skutecznej dyplomacji, ale raczej potwierdzenie podporządkowania polskiej polityki zagranicznej bieżącym nastrojom w Białym Domu.

Zasadniczym problemem tej narracji jest sposób, w jaki ignoruje ona realia polityki międzynarodowej. Udział w konsultacjach, które mają charakter wstępny i nie wiążą się z podejmowaniem decyzji, jest przedstawiany jako strategiczne zwycięstwo. Tymczasem brak dowodów, iż polskie stanowisko miało wpływ na treść rozmów, a sam fakt obecności jest raczej formą grzecznościowej procedury niż przełomem.

W wywiadzie pojawia się również wątek marginalizacji premiera Donalda Tuska. Żurawski vel Grajewski posługuje się porównaniem do „małpki kataryniarza”, sugerując, iż Tusk jest jedynie wykonawcą poleceń niemieckiego kanclerza. Jest to retoryka nie tylko obraźliwa, ale przede wszystkim pozbawiona merytorycznej podstawy – sprowadza relacje międzynarodowe do uproszczonych schematów, w których polski premier jest z definicji pozbawiony samodzielności, a jedynym prawdziwym partnerem dla USA pozostaje prezydent z obozu PiS.

Całość rozmowy, opublikowanej na wPolityce.pl, jest konsekwentnym przykładem „framingu” – ustawiania faktów w taki sposób, by niezależnie od ich rzeczywistego znaczenia wzmacniały polityczną opowieść obozu rządzącego. W tej logice każde działanie Trumpa, które choćby pośrednio dotyka Polski, staje się dowodem na wyjątkową pozycję Nawrockiego. Każdy brak krytyki wobec USA jest oznaką „mądrości”, a każda marginalizacja opozycji – potwierdzeniem jej rzekomej zależności od Berlina.

Z punktu widzenia analizy politycznej, problem z taką narracją jest podwójny. Po pierwsze, zaciera ona granicę między realnym wpływem a jego medialnym pozorem. W rzeczywistości Polska od lat ma ograniczone możliwości kształtowania polityki USA wobec Ukrainy i Rosji, a decyzje podejmowane w Waszyngtonie są w przeważającej mierze wynikiem kalkulacji własnych interesów, nie lojalności wobec partnerów. Po drugie, utrwalanie mitu o „amerykańskim poparciu” ma wewnętrzną funkcję propagandową – wzmacnia przekonanie elektoratu PiS, iż tylko ich politycy zapewniają Polsce znaczenie w świecie.

Retoryka Żurawskiego vel Grajewskiego jest więc spójna z wcześniejszymi przekazami PiS. Andrzej Duda przedstawiany jest jako mistrz dyplomatycznej cierpliwości, Nawrocki jako nagle wyrastający lider regionu, a Tusk – jako polityk pozbawiony wpływu. Nie ma tu miejsca na refleksję, iż rzekome „włączenie Polski do rozmów” może być wyłącznie elementem gry wizerunkowej USA, mającej utrzymać formalną spójność koalicji wspierającej Ukrainę.

Warto też zwrócić uwagę na dysproporcję między analizą sytuacji wojskowej a wnioskami politycznymi. Profesor szczegółowo wylicza liczbę brygad po obu stronach konfliktu, by następnie wyciągnąć wniosek o rosnącej roli Polski w regionie. Jest to klasyczny błąd nadużycia danych – same liczby nie dowodzą wzrostu znaczenia Warszawy, a raczej pokazują, iż Polska nie dysponuje zasobami, które mogłyby przesądzić o losach konfliktu bez wsparcia sojuszników.

Ostatecznie wywiad ten, w formie podanej na wPolityce.pl, wpisuje się w szerszy problem polskiej debaty publicznej – zamieniania faktów w opowieści o sukcesach, choćby wtedy, gdy ich realna wartość jest wątpliwa. Dla części odbiorców przekaz ten jest atrakcyjny, bo oferuje prosty, emocjonalny obraz: USA są z nami, prezydent jest silny, opozycja słaba. Jednak z perspektywy analitycznej taki obraz jest pozbawiony solidnych podstaw i służy przede wszystkim utrwalaniu politycznego mitu o wyjątkowej roli PiS na arenie międzynarodowej.

Idź do oryginalnego materiału