Genialnej strategii PiS nie rozumieją już najwięksi i najgenialniejsi stratedzy

2 miesięcy temu

Wiadomym jest, iż w polityce się gra, testuje i wrzuca do mediów rozmaite sensacje, żeby uzyskiwać konkretne efekty. Był też taki czas, w którym Jarosław Kaczyński „grał w grę” naprawdę genialnie, ale od wielu lat mamy do czynienia z kryzysem formy, dlatego nie sposób odróżnić, co jest strategią, a co chaosem. Dość wspomnieć, iż umieszczenie Jacka Kurskiego na liście wyborczej do Parlamentu Europejskiego wydawało się doskonałym żartem prezesa, a okazało się prawdziwą tragifarsą.

Jeszcze smutniejsze wnioski płyną z wewnętrznych konfliktów na centralnym i lokalnym szczeblu. Szczególnie żenujący spektakl widzieliśmy przy wyborze marszałka małopolskiego. Polacy mieli wątpliwą przyjemność zobaczyć jak się pierze polityczne brudy i tłucze po łbach dla stołków. kilka lepiej wyglądał konflikt Morawieckiego i Dworczyka z Solidarną Polską, a także Beaty Szydło z samym Jarosławem Kaczyńskim. Gdy się przyłoży to tło do bieżących wydarzeń, trzeba mieć niezwykłą intuicję i do tego zdolności profetyczne, żeby wskazać co jest planem, a co absolutnym przypadkiem wynikającym z nieustających tarć w PiS.

Zwrotów akcji przy wyborze kandydata PiS na Prezydenta RP mieliśmy już tyle, iż planu w tym nie widać żadnego. „Wrzutką” miał być Witold Bańka, wiadomo jednak, iż Jarosław Kaczyński w akcie desperacji rzeczywiście do Bańki dzwonił, ale były minister sportu nie wyraził zgody na start w wyborach. Potem wyborcy usłyszeli o idealnym kandydacie Mariuszu Błaszczaku i większość zdecydowanie odebrało to jako żart, ale czy to jest rozsądne działanie, aby wokół tak poważnej sprawy urządzać kabaret? I gdy się wydawało, iż w końcu egzekutywa PiS postawiła na Karola Nawrockiego, jak królik z kapelusza wyskoczył Przemysław Czarnek, na dodatek w pakiecie z prawyborami.

Wszystkie te plotki i gierki miałby jakiś sens, gdyby wyprowadzały w pole przeciwnika albo autentycznie podgrzewały atmosferę wokół wyboru kandydata. Tymczasem pewne jest, iż KO wstawi Rafała Trzaskowskiego, bez względu na to kogo wystawi PiS, zatem nie ma kogo wyprowadzać w pole. Natomiast atmosfera się nie podgrzewa tylko gnije, bo zwolennicy PiS, ale też wyborcy oczekujący prezydenta innego niż Trzaskowski, dzień w dzień są zalewani „genialną strategią”. Nie służy to niczemu innemu poza pogłębianiem komunikacyjnego chaosu i budowaniu przekonania, iż w PiS po pierwsze sami nie wiedzą kogo wybrać, a po drugie nikt nie ma odwagi wziąć odpowiedzialności za wybór.

Jedni ludzie nadają się do sumo inni do jazdy figurowej na łyżwach. Przeciętnie uzdolniony analityk polityczny wie, iż jedyną szansą na wygraną z Trzaskowskim jest kandydat spoza struktur PiS, który nie będzie obciążony 8 latami rządów i postępowaniami prokuratury Adma Bodnara. Przemysław Czarnek nie dość, iż nie wypełnia tych kryteriów, to jeszcze większość Polaków reaguje na niego jak byk na płachtę, co grozi powtórką z Jagodna. Owszem nie jest to zły pomysł, aby przed ogłoszeniem kandydata marzeń, którym na tym etapie może być wyłącznie Karol Nawrocki, zbudować kontrast w osobie Przemysław Czarnka, tylko takie akcje wymagają rozsądnej koordynacji.

Nic na koordynację w działaniach PiS nie wskazuje, po prostu chodzą do mediów kolejni politycy reprezentujący frakcje i anonimowo donoszą na siebie wzajemnie. jeżeli tej atmosfery nie uda się PiS uspokoić i oczyścić, to aż strach się bać jak będzie wyglądała kampania prezydencka i to bez względu na to, kto ostatecznie zostanie wskazany jako kandydat. KO 7 grudnia 2024 roku ogłosi, iż Rafał Trzaskowski stanie w wyborów, do tego czasu można stworzyć najmniej 10 lepszych pomysłów na podgrzewanie atmosfery wokół kandydata PiS, niż podmienianie Mariusza Błaszczaka Przemysławem Czarnkiem.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału