"Gehenna Polaków w 80 rocznicę wypędzenia z ziem wschodnich II Rzeczypospolitej"

solidarni2010.pl 1 dzień temu
Felietony
"Gehenna Polaków w 80 rocznicę wypędzenia z ziem wschodnich II Rzeczypospolitej"
data:18 listopada 2025 Redaktor: Anna

Lecz nade wszystko – słowom naszym, Zmienionym chytrze przez krętaczy, Jedność przywrócić i prawdziwość – słowami Juliana Tuwima Tomasz Kuba Kozłowski podsumował prezentację "Gehenna transportów w 80 rocznicę wypędzenia Polaków z ziem wschodnich II Rzeczypospolitej" podczas czwartych Zaduszek kresowych Stowarzyszenia Wspólnota i Pamięć. To rocznica wydarzenia, które dotknęło nie dziesiątków, ale setek tysięcy obywateli Rzeczypospolitej i było jednym z kluczowych w naszej historii całego XX wieku. Jednak nie wzbudziło żadnego zainteresowania ani celebrytów, ani tzw. autorytetów moralnych ani osób piastujących funkcje do tego służące.

Mit i kłamstwo „repatriacji” tworzone przez podległą Moskwie władzę Polski Ludowej nie zostały zdementowane do dzisiaj. Celowo zniekształcony obraz ziem wschodnich II Rzeczypospolitej w filmie Sami swoi w czasie, gdy o zabranych ziemiach RP traktatem jałtańskim po II wojnie światowej i o polskiej inteligencji eksterminowanej przez Rosję nie wolno było mówić, do dzisiaj nie doczekał się powszechnej korekty.

Profesor Artur Hutnikiewicz pisał w 1979 roku: do r. 1918 istniały tylko dwa ośrodki, w których można było kształcić kadry naukowe na poziomie wymagań uniwersyteckich: Kraków i Lwów oraz dwie instytucje naukowe opierające swój byt i swą działalność głównie o nadania prywatne, krakowska Akademia i lwowskie „Ossolineum”. Trzeci ośrodek, ujawniający wyraźną aktywność i znaczący w nauce, Warszawa, dysponował gronem uczonych bardzo niekiedy zasłużonych, ale uprawiających naukę w warunkach najtrudniejszych, niemal chałupniczych; pozbawieni oparcia w należycie wyposażonych i zorganizowanych warsztatach naukowych.

Kiedy już w czasie wojny i tuż po wojnie zaczęły się odradzać lub powstawać po raz pierwszy uniwersytety w Warszawie, w Wilnie, w Poznaniu i Lublinie, okazało się natychmiast, iż bez pomocy owych „galileuszy” z Krakowa i ze Lwowa, rady sobie nie dadzą. Jak sytuacja na odcinku osobowym była wręcz rozpaczliwa, o tym wyobrażenie dać może jeden choćby przykład. Stary Józef Kallenbach w ostatnim dziesięcioleciu swego życia (zm. 1929) obsługiwał kolejno lub jednocześnie uniwersytety we Lwowie, w Warszawie, w Poznaniu, w Wilnie i w Krakowie, a więc wszystkie uniwersytety państwowe.

To wszystko było zasługą pokolenia, które szczyt swojej dojrzałości i produktywności osiągnęło w latach międzywojennych.

Niektórzy z tego pokolenia stanęli raz jeszcze do powtórnego dzieła odbudowy po drugiej wojnie światowej… jest to pokolenie naszych mistrzów. Trawestując słowa poety moglibyśmy przeto powiedzieć: my wszyscy z nich. Bez ich pracy, wysiłku, poświęcenia, entuzjazmu, bez fundamentów, które oni położyli, byłaby nie do pomyślenia odbudowa nauki o literaturze po roku 1945. Dlatego w tę wielką dla nas, Polaków, rocznicę 60-lecia niepodległości należy się tym naszym niezapomnianym Nauczycielom najgłębszy pokłon i najwdzięczniejsze wspomnienie. (Artur Hutnikiewicz Polska historiografia literacka w okresie drugiej niepodległości)

Na terenie współczesnych Niemiec znajduje się ok. 600 instytucji rządowych, od skromnych izb pamięci poświęconych jednej miejscowości, do muzeów landowych i federalnych zajmujących się utraconym niemieckim dziedzictwem kulturowym we wschodniej Europie. Sześć dużych muzeów krajowych współfinansowanych jest przez rząd RFN - Tomasz Kuba Kozłowski przywołał pracę dr Magdaleny Sach z Uniwersytetu Gdańskiego.

A jaką wiedzę zgromadziły instytucje polskie pod rządami kolejnych ekip o polskim dziedzictwie pozostawionym na wschodzie? Nie mamy żadnego Muzeum Kresowego. Czy działa w Polsce Centrum Przeciwko Wypędzeniu Polaków, które tak jak niemieckie uczyłoby Europę historii wypędzenia Polaków z utraconych ziem wschodnich Rzeczypospolitej? Zwłaszcza, iż inna jest historia przesiedlenia Niemców po II wojnie światowej z terenów, które zniszczone działaniami wojennymi (tak jak Warszawa) zostały propagandowo określone jako eldorado dla Polaków, ekspatriowanych z ziem wschodnich Rzeczypospolitej (przy okazji tej zamiany utraciliśmy 78 tys. km kwadratowych powierzchni).

Niemcy przesiedleni zostali w porządku zorganizowanym przez władze RFN, tymczasem ekspatriacja obywateli polskich z Ojczyzny była dramatem kończącym się śmiercią, gdy podróż w wagonie bez dachu, podczas mroźnej zimy 1945/1946 trwała 21 dni. W tym czasie przesiedlono 350 tys. osób.

Propagandowe zdjęcia uśmiechniętych i zadbanych Polaków na tle wagonów przewożących ich wraz z mieniem, zdementował amerykański fotograf John Vachon, który w 1946 roku przyjechał do Polski i na zlecenie rządu amerykańskiego dokumentował pomoc udzielaną Polsce po II wojnie światowej.

Każda rodzina mogła zabrać 2 tony dobytku, co było fikcją na papierze, gdyż do wagonu wtłaczano 34 – 50 osób. Podróż odbywał się często na stojąco, w odkrytych wagonach towarowych lub węglarkach, czasem z dziurami w podłodze, czasem bez bocznych ścian. Podróż w wagonie z meblami i inwentarzem żywym poprzedzona była i dwutygodniowym oczekiwaniem w chłodzie i deszczu na transport przy torach. Należało się liczyć z rabunkiem mienia podczas jego załadunku, były wymagane również „opłaty specjalne” za załadunek. Podróż w węglarkach i lorach w dramatycznych warunkach sanitarnych, konieczność dopłaty do podróży przez szantażystów wstrzymujących pociągi, rewizje podczas przekraczania granicy między ZSRR a Polską, przeładunek z wagonów przy zmianie torów, zatrzymywanie transportów w Polsce – to wszystko przy traumie uciekających spod siekier ukraińskich sąsiadów, niechęci do porzucania rodzinnego domu i ucieczka przed zmuszaniem do przyjęcia radzieckiego obywatelstwa.

„Musieliśmy opuścić Lwów dla zachowania obywatelstwa polskiego…żal mi było moich książek, lalek… z całego dorobku moich rodziców był tylko jeden kufer. 8 rodzin załadowało się do wagonu bydlęcego i tak na kucki jechaliśmy trzy tygodnie w kierunku Wrocławia. W czasie transportu czasem się komuś zmarło jak np. panu Klimczowiczowi, który zostawił we Lwowie sześć kamienic. (Danuta Faryniarz) .

https://www.youtube.com/live/DAkgYSffTb8?si=uREr2iuYJwefoCBf

Niech ten wykład umocni nas w prawdzie i pamięci o tych, dzięki którym możemy dzisiaj żyć w wolnej Polsce- słowa powitania uczestników Zaduszek kresowych, ks. proboszcza parafii św. Stanisława Kostki jak i prezentację Tomasza Kuby Kozłowskiego kierujmy do tych, których wybieramy, by godnie dbali o naszą tożsamość i nasze dziedzictwo narodowe.

Bożena Ratter
Idź do oryginalnego materiału