W Prawie i Sprawiedliwości od lat obowiązuje prosta zasada: lojalność wobec prezesa nie wymaga deklaracji, bo jest domyślna. Tym większe poruszenie wywołała decyzja Mateusza Morawieckiego o zorganizowaniu własnego, konkurencyjnego spotkania wigilijnego. W partii, w której symbole i rytuały znaczą więcej niż formalne uchwały, druga wigilia nie jest drobiazgiem. Jest pytaniem o władzę, hierarchię i o to, kto znalazł się po „właściwej” stronie stołu.
Dotąd scenariusz był niezmienny. – „Dostajemy zaproszenie na godz. 18, ale zwykle jest tak, iż prezes się spóźnia i zaczynamy Wigilię o 19” – opowiada jeden z polityków PiS. Czekanie na Jarosława Kaczyńskiego było częścią rytuału, potwierdzeniem centralizacji władzy. Tym razem Mateusz Morawiecki zaprosił swoich gości na godz. 20, już po spotkaniu na Nowogrodzkiej. – „Organizowanie przez Mateusza tej wigilii zostało odebrane jako gest konfrontacyjny wobec prezesa” – przyznaje rozmówca Onetu.
Na liście obecnych znaleźli się m.in. Michał Dworczyk, Ryszard Terlecki i Kamil Bortniczuk, a także Olga Semeniuk-Patkowska, Piotr Müller, Janusz Cieszyński, Kazimierz Smoliński, Marcin Ociepa, Krzysztof Szczucki czy Zbigniew Bogucki. Na opublikowanych zdjęciach widać również długą listę kolejnych nazwisk – od Filipa Kaczyńskiego po Mirosławę Stachowiak-Różecką. Sama liczba uczestników, około pięćdziesięciu osób, wystarczyła, by w partyjnych korytarzach zaczęto szeptać o frakcjach.
Pytanie, które dziś krąży po Nowogrodzkiej, brzmi: czy ci politycy właśnie zapisali się na listę do czystek? Oficjalnie nikt o tym nie mówi. Nieoficjalnie – atmosfera jest gęsta. Jeszcze przed wigilią z biura klubu parlamentarnego poszły telefony z jednoznacznym komunikatem: „Jedyną oficjalną wigilią partii jest spotkanie przy ul. Nowogrodzkiej”. Jeden z posłów komentował ironicznie: – „Po takich słowach to strach choćby na własną wigilię w domu pójść”.
W PiS pamięć instytucjonalna jest długa. Partia zna mechanizm „miękkich” kar: pominięcie na listach wyborczych, degradacja w strukturach, brak wsparcia w lokalnych konfliktach. Czystki nie muszą mieć formy spektakularnych wykluczeń. Wystarczy, iż ktoś przestanie odbierać telefon. Dlatego nie dziwi, iż po spotkaniu u Morawieckiego część uczestników zaczęła – jak relacjonują media – wydzwaniać na Nowogrodzką, by się tłumaczyć. Sam fakt tych telefonów mówi więcej niż jakiekolwiek dementi.
Równocześnie trudno uznać, iż Morawiecki działał w politycznej próżni. Były premier, dziś wiceprezes partii, wysyła sygnał: w PiS istnieje alternatywne centrum grawitacji. Dla jednych to próba konsolidacji „młodszej” frakcji, dla innych – nieodpowiedzialne „dosypywanie do pieca”. – „Do mediów pójdzie przekaz, iż gdy wszyscy inni łączą się i wybaczają sobie winy, to w PiS dochodzi do awantury nad wigilijnym stołem” – przewiduje jeden z działaczy.
Czy uczestnicy drugiej wigilii zapłacą za swoją obecność? Dziś raczej obserwują kalendarz i czekają na sygnały. W PiS lojalność bywa testowana po cichu, a rachunki wystawiane z opóźnieniem. Jedno jest pewne: od tego grudnia choćby opłatek przestał być neutralny. A partia, która musi liczyć uczestników wigilii, by ocenić ich wierność, zdradza stan głębokiego kryzysu zaufania. W takim klimacie listy – choćby jeżeli jeszcze nie istnieją – zawsze są tylko kwestią czasu.

21 godzin temu











