Spotkania premiera z dziennikarzami to zawsze moment, w którym polityk musi zmierzyć się z różnymi pytaniami – często trudnymi, czasem prowokacyjnymi. Jednak wydarzenia z konferencji Donalda Tuska w Łomży pokazały coś więcej niż zwykłą wymianę zdań. Starcie z reporterem Telewizji Republika obnażyło nie tylko styl pracy tej stacji, ale także jej intencje i miejsce na polskim rynku medialnym.
Reporter Wojciech Szymczak rozpoczął swoją wypowiedź od podziękowań za możliwość zadania pytania, zaznaczając przy tym, iż „od prawie dwóch lat nie byli wpuszczani na konferencje prasowe” i iż Republika to „największa stacja w Polsce”. Już w tym momencie trudno było nie odnieść wrażenia, iż zamiast dziennikarstwa mamy do czynienia z autopromocją podszytą poczuciem krzywdy. Premier Tusk nie pozostawił tego bez odpowiedzi. Z humorem i ironią zwrócił uwagę, iż zbyt głośne przechwałki na temat wielkości mogą prowadzić jedynie do kompromitacji. I trudno odmówić mu racji.
Hasło o „największej stacji w Polsce” brzmiało jak żart, choć reporter wypowiedział je ze śmiertelną powagą. Fakty są bowiem nieubłagane. TV Republika nie należy do głównych graczy telewizyjnych w Polsce. Jej oglądalność jest marginalna, a wpływ ograniczony do wąskiego grona odbiorców związanych z jedną, prawicową bańką informacyjną. Twierdzenie, iż Republika to największa stacja, nie ma żadnego potwierdzenia w badaniach czy rankingach.
W tym sensie reakcja Tuska była nie tylko trafiona, ale wręcz konieczna. Premier, świadomy wagi słów, wytknął dziennikarzowi, iż kreowanie fałszywej rzeczywistości – choćby w formie żartu czy przesady – prowadzi do utraty wiarygodności. A ta, w przypadku medium pretendującego do roli opiniotwórczego, powinna być kluczowa.
Nie chodzi jednak tylko o niefortunne przechwałki. Kolejne pytania reportera Republiki dotyczyły rzekomego „wykluczenia” premiera podczas paryskiego spotkania koalicji chętnych oraz relacji z administracją Donalda Trumpa. Obie kwestie wpisują się w dobrze znaną narrację tej stacji – narrację budującą obraz Tuska jako polityka osamotnionego, skłóconego z partnerami zagranicznymi, rzekomo marginalizowanego na arenie międzynarodowej.
Premier odpowiedział jednoznacznie: spóźnił się do Paryża z powodu mgły na lotnisku. Trudno o prostsze i bardziej racjonalne wyjaśnienie. Tymczasem Republika, zamiast przyjąć fakty, wolała zasugerować spisek czy polityczne wykluczenie. Tusk celnie zauważył, iż choćby „średniej wielkości stacja telewizyjna powinna trzymać jakiś standard merytoryczny”. I tu tkwi sedno problemu – Republika, kreując alternatywną rzeczywistość, od dawna rezygnuje z dziennikarskich standardów.
Trzeba to powiedzieć jasno: TV Republika nie jest klasycznym medium informacyjnym. To projekt polityczny, którego celem jest umacnianie jednej opcji światopoglądowej i politycznej. Jej obecność na konferencjach prasowych premiera nie służy dociekaniu prawdy czy informowaniu obywateli, ale produkcji materiałów zgodnych z linią ideologiczną. Dlatego też pytania, jakie padają ze strony jej reporterów, mają charakter insynuacyjny i z góry zakładają określoną odpowiedź.
Kontrast z innymi dziennikarzami był w Łomży aż nadto widoczny. Gdy przedstawiciel innej prawicowej stacji – wPolsce24 – włączył się do dyskusji, Tusk ironicznie zauważył, iż „mordercza konkurencja między waszą stacją a Republiką jest atrakcyjnym widowiskiem dla całej Polski”. Premier w ten sposób nie tylko rozładował napięcie, ale też unaocznił absurdalny spektakl, jaki odgrywają media pretendujące do miana poważnych, a w rzeczywistości walczące o względy w tej samej niszy politycznej.
To starcie w Łomży ma znaczenie szersze niż mogłoby się wydawać. Pokazuje bowiem, iż w Polsce wciąż mamy do czynienia z próbami budowania równoległej rzeczywistości medialnej, w której fakty schodzą na drugi plan, a priorytetem staje się uderzanie w politycznych przeciwników. Tusk, odpowiadając z ironią i pewnością siebie, pokazał, iż nie zamierza ulegać tego typu manipulacjom.
Co więcej, dał jasny sygnał, iż rząd nie boi się trudnych pytań – o ile są one stawiane w dobrej wierze i oparte na faktach. Problem w tym, iż Republika nie spełnia żadnego z tych kryteriów.
W demokracji media mają ogromną rolę do odegrania. To one kontrolują władzę, patrzą politykom na ręce i rozliczają ich z decyzji. Ale żeby tę rolę pełnić, muszą działać rzetelnie, opierać się na faktach i oddzielać opinię od informacji. TV Republika, jak pokazało spotkanie w Łomży, wybiera inną drogę – drogę propagandy, insynuacji i autopromocji.
Dlatego krytyczna reakcja Tuska była nie tylko uzasadniona, ale też potrzebna. Nie chodzi tu o osobisty spór premiera z konkretną stacją, ale o obronę standardów debaty publicznej w Polsce. A te wymagają, by media, niezależnie od poglądów, trzymały się faktów i unikały groteskowych przechwałek o „największej stacji w Polsce”.
W ostatecznym rozrachunku starcie Tuska z Telewizją Republika to coś więcej niż incydent. To symboliczna ilustracja szerszego problemu: jak odróżniać dziennikarstwo od propagandy i jak nie dać się nabrać na medialne iluzje.