Sprawa przekazania Ukrainie polskich myśliwców MiG-29, zamiast stać się przykładem skutecznej współpracy instytucji państwowych, odsłoniła poważny problem: rozdźwięk między Kancelarią Prezydenta a Ministerstwem Obrony. I choć prezydent Karol Nawrocki próbuje tonować nastroje, to reakcja Władysława Kosiniaka-Kamysza pokazuje, iż cierpliwość MON już się wyczerpała.
Prezydent, pytany o rozmowy dotyczące MiG-ów, stwierdził: „Ja takiej informacji nie miałem. Potwierdzałem to jeszcze dzisiaj w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Taka informacja do mnie nie trafiła.”
Brzmi to poważnie. jeżeli głowa państwa — zwierzchnik Sił Zbrojnych — deklaruje publicznie, iż nie otrzymuje kluczowych danych dotyczących bezpieczeństwa państwa, to trudno przejść nad tym do porządku dziennego. Problem w tym, iż ta opowieść stoi w sprzeczności z wypowiedziami samego ministra obrony.
Kosiniak-Kamysz, zamiast ograniczyć się do grzecznościowego wyjaśnienia, zdecydował się na absolutnie jednoznaczny komunikat: „Są granice wprowadzania w błąd opinii publicznej przez przedstawicieli pana prezydenta. Na kłamstwa wielokrotnie powtarzane nie można się godzić.”
To już nie dyplomatyczna różnica zdań, ale otwarte zakwestionowanie wiarygodności prezydenta i jego otoczenia. Minister nie tylko powiedział, iż przedstawiciele głowy państwa uczestniczyli w rozmowach. On podał konkretne daty: 16 września i 4 listopada.„Są na to protokoły.” — podkreślił.
Informacja na temat przekazania samolotów Ukrainie omawiana była kilkutrotnie w obecności przedstawiciela Prezydenta RP na komitecie bezpieczeństwa
narodowego Rady Ministrów . W ostatnim czasie 16 wrzesnia i 4 listopada.
Wszystko wskazuje na to, ze w Kancelarii Prezydenta…
— Władysław Kosiniak-Kamysz (@KosiniakKamysz) December 11, 2025
Trudno o mocniejszy argument. Protokół to nie interpretacja, nie opinia, ale dokument. jeżeli więc prezydent twierdzi, iż „nie miał informacji”, a MON przedstawia zapis, iż jego ludzie brali udział w spotkaniach, to nieporozumienie staje się niewiarygodne.
Najbardziej dosadna była jednak inna uwaga Kosiniaka-Kamysza: „Chyba mają tam straszny bałagan. Zajmują się politykierstwem, a nie informowaniem prezydenta.”
Takiego języka nie słyszeliśmy od dawna — zwłaszcza wobec Pałacu Prezydenckiego. I trudno nie zauważyć, iż minister może mieć rację. Od kilku tygodni prezydent Nawrocki wypowiada się w taki sposób, jakby próbował zdystansować się od decyzji dotyczących polityki bezpieczeństwa, jednocześnie sygnalizując, iż nie jest w pełni informowany. Problem w tym, iż ta narracja rozpada się przy pierwszym kontakcie z faktami.
Kosiniak-Kamysz, przedstawiając kalendarz spotkań i protokoły, zrobił coś więcej niż tylko skorygował prezydenta. On pokazał, iż w Kancelarii Prezydenta funkcjonuje chaos informacyjny — albo prezydent próbuje tworzyć własny polityczny przekaz, kosztem rzetelności.
W sporze między MON a Pałacem Prezydenckim to minister obrony przedstawia twarde dane. Prezydent — jedynie deklaracje o „nieporozumieniu”. Nawrocki podkreśla: „Jestem spokojny, iż z panem premierem Kosiniakiem-Kamyszem to wyjaśnimy.”
To ton uspokajający, ale jednocześnie unikający odpowiedzialności. jeżeli prezydent naprawdę nie był informowany — to powinien wyciągnąć konsekwencje wobec swojego zaplecza. jeżeli był, a dziś twierdzi inaczej — to mamy do czynienia z politycznym manewrem, nie z troską o bezpieczeństwo.
Kontrast jest uderzający. Kosiniak-Kamysz mówi językiem faktów, godzin rozmów, nazw instytucji, protokołów. Prezydent — językiem „nieporozumień”. Minister wskazuje na współodpowiedzialność i potrzebę poważnego podejścia. Prezydent sugeruje, iż „coś do niego nie dotarło”.
To dlatego w tym sporze racja stoi po stronie ministra.
W sprawach bezpieczeństwa państwa nie ma miejsca na komunikacyjny chaos. A jeżeli prezydent przekazuje opinii publicznej informacje sprzeczne z dokumentami — to nie MON jest problemem.
Problem ma Pałac Prezydencki.

3 godzin temu









