GDAŃSK: Prywatne firmy odbierają podmiotowość instytucjom publicznym. Komunikacja miejska w rękach firmy?

1 miesiąc temu

Nowoczesne metody usprawnień systemu komunikacji miejskiej są realizowane w tej chwili nie przez polskich pomysłodawców, ani przez w pełni
polskie przedsiębiorstwa, tylko przez firmy mające po części kapitał zagraniczny, także te będące częścią kapitału Unii Europejskiej. Coraz więcej na ulicy widać tablic stawianych przy wielu miejscach pracy, które informują o inwestycji współfinansowanych ze środków unijnych. Nie jest to z pewnością pozytywny trend, bowiem kapitał zagraniczny Unii Europejskiej powoli zastępuje narodowy kapitał. A to pokazuje postępującą centralizację UE, nie tylko w obszarze gospodarki, ale także w obszarze polityki ustrojowej i systemu prawodawczego. Dobrym przykładem jest tutaj firma InnoBaltica Sp. Z o.o z dużym udziałem kapitału unijnego, która jest na drodze do ujednolicenia systemu biletowego w Gdańsku. W ramach ujednolicenia, a więc połączenia miejskiego systemu tradycyjnego z systemem FALA, cały system przejdzie w ręce firmy. Oznacza to, iż system biletowy nie będzie już w pełni w rękach odpowiedniej instytucji publicznej, co z kolei przełoży się na zarządzanie przez podmioty prywatne sferą publiczną - niezwykle istotną dla mieszkańców dużych miast.

Problemy komunikacji miejskiej w Gdańsku.

Nie jest żadną tajemnicą, iż Gdańsk posiada jeden z najdroższych systemu komunikacji miejskiej w Polsce. Nakład finansowych miasta Gdańska przeznaczany na transport publiczny i jego rzekomy rozwój w tym roku wyniósł 720 mln zł. W roku 2024 suma ta wynosiła bowiem ponad miliard złotych. Spowodowane było to pokryciem kosztów związanych z wprowadzeniem systemu FALA, a także kupna nowych autobusów wodorowych. Zgodność między faktem drożyzny i nowoczesnym systemem komunikacji i transportu miejskiego można uzasadnić załataniem dziury w budżecie powstałej po zakupie autobusów elektrycznych na przełomie 2022 i 2023 roku. Podwyżki cen biletów zaczęły się już w luty 2022 roku, tuż przed zakupem nowych autobusów. Od tej pory podwyżek nie ma, natomiast nie można zakładać iż w najbliższym czasie znowu się nie pojawią. Od 26 lutego trwa proces ujednolicenia systemu biletowego w Gdańsku. Cały system
przechodzi stopniowo w ręce firmy InnoBaltica, a MZKZG i ZTM Gdańsk tracą nad nim kontrolę.

Ceny biletów gdańskiej komunikacji miejskiej w tej chwili nie pozostawiają złudzeń. Są wysokie i nie zanosi się na to, aby spadły. Jest to efekt nie tylko nieprzemyślanych i lekkomyślnych działań władz miasta Gdańska, ale także ideologicznej działalności w sferze publicznej. Kampania Gdańsk Miastem Równości, finansowana przez włodarzy miasta jest lewicowo-liberalną wizytówką Gdańska, która pochłania co roku nie małą sumę pieniędzy. Jest ona kontynuacją polityki przyjętej w 2018 roku w ramach Modelu na Rzecz Równego Traktowania. W 2022 roku projekt pochłonął 200 tys. zł. Oprócz tego, promowanie środowiska LGBT oraz wsparcie finansowe Stowarzyszenia „Tolerado”, doroczne wielkie Marsze Równości, dotacje dla organizacji stricte ukierunkowanych politycznie (m.in Komitet Obrony Demokracji) - to wszystko kumulacyjnie wpływa na ogół podwyżek cen usług w Gdańsku, w tym komunikacji miejskiej. Przeciwko podwyżkom aktywnie sprzeciwiało się środowisko narodowe w Gdańsku z Młodzieżą Wszechpolską na czele.

Duże rozbieżności wydatków budżetu gminy muszą być pokryte z większej mierze przez komunikacje miejską, a więc przez mieszkańców
Gdańska. w tej chwili cennik biletów jest wysoki i ujednolicowy, bez rozbudowanych taryf jak w Warszawie czy Wrocławiu. Bilet zwykły kosztuje
4,80 zł, ulgowy 2,40 zł. Koszt utrzymania systemu FALA wynosił około 25 mln zł rocznie, po jakimś czasie koszty oszacowano na 80 mln zł, a w tej chwili wynoszą 180 mln zł. Wszystko kręci się wokół obsługi informatycznej systemu, która jest niezwykle kosztowna. Mowa tutaj o kosztach w dużej mierze pokrywanych przez firmę, ale system funkcjonujący w przestrzeni publicznej musi dostawać wsparcie ze strony miasta, jeżeli ono z kolei chce inwestować w „rozwój” nowego systemu biletowego.

Ryzyko utraty podmiotowości przez jednostkę budżetową Gdańska.

Powyższe problemy nie są jedynymi, które można wymienić, bowiem spraw tych jest zdecydowanie więcej. W związku z tym istnieje ryzyku utraty podmiotowości przez jednostkę budżętową samorządu terytorialnego na rzecz prywatnego przedsiębiorstwa. Gdańsk nie jest jedynym przykładem takiego stanu rzeczy. W Warszawie w drugim kwartale tego roku mają ruszyć prace w związku z wprowadzeniem Warszawskiego Systemu Biletowego, opartego na systemie biletu elektronicznego. Gdańsk jest wyróżnikiem na tle innych miast z tak bardzo unowocześnionym systemem biletowym. Prawie każda inwestycja musi się skończyć utratą czegoś innego. Od momentu wdrożenia w życie systemu FALA, gdański system biletowy został obłożony - obok tradycyjnych biletów ZTM Gdańsk i MZKZG, które dostępne są w aplikacjach w wersjach elektronicznych, kolejnym systemem wartych kilkaset milionów złotych. Oznacza to, iż władze miasta na własne życzenie wyrzekają się suwerennej pieczy nad kondycją miasta na rzecz firmy, dopłacając jej przy tym do wdrożenia swojego pomysłu. Wygodnie jest dla przeciętnego mieszkańca kupić bilet w aplikacji - w której też sprawdza godziny tramwajów i autobusów - aniżeli przez system, który posiada wiele wad, a które wyszły już przy dwóch pierwszych fasach testowych. Mimo tego system zaczął funkcjonować na pełnych obrotach napędzając koła zębate w mechanizmie nakręcającej się machiny Unii Europejskiej.

Fundusze europejskie maczają w tym palce. Co będzie dalej?

Firma InnoBaltica jest organizacją współpracującą przy projekcie Interconnect, który jest flagowym projektem Strategii Unii Europejskiej dla Regionu Morza Bałtyckiego. Centrum Unijnych Projektów Transportowych na cel wdrożenia Platformy Zintegrowanych Usług Mobilności (którego przedmiotem jest system FALA) przeznaczyło ponad 90 mln zł. Unia Europejska wspiera działania firm, mających zastąpić tradycyjne systemy nowymi systemami, które rzekomo mają poprawić funkcjonalność i polepszyć życie ogółu ludzi. Udziały w firmie InnoBaltica posiadają władze województwa pomorskiego, Gdańska i Gdyni. Przy czym, na najwyższych stanowiskach zasiadają osoby powiązane ze środowiskiem obecnej koalicji rządowej m.in: Piotr Borawski - zastępca prezydenta Gdańska i Przewodniczący Platformy Obywatelskiej w Gdańsku, czy Beata Neumann swego czasu odpowiedzialna za inwestycje unijne w Gdyni. Z racji tego, iż firma uczestniczy w projekcie Strategii Unii Europejskiej dla Regionu Morza Bałtyckiego, nowy system FALA jest jednym w wielu przedmiotów służących ku upowszechnieniu inwestycji unijnych w różnych regionach państwa. Władza w Gdańsku i Gdyni może wiele pozytywów przedstawić na temat działań, natomiast dla mieszkańców nie oznacza dobrego startu w innowacyjność. Jest ona wdrażania w sposób nieprzemyślany.

Każdy kolejny krok w wdrażaniu nowych inwestycji opiewających we flagi Unii Europejskiej, to krok do przejmowania stopniowo suwerenności gospodarczej i ekonomicznej przez firmy posiadające na koncie unijny majątek. Nie jest to zauważalny proces, bowiem powiązania firm z podmiotami zagranicznymi, w tym także pod względem instytucjonalnym, są słabo dostrzegalne. Wywołuje to iluzje innowacyjności i postępu, który jest realizowany kosztem gospodarki narodowej. Na ten moment wszystko wskazuje na to, iż wdrażanie „innowacyjnych” pomysłów liberałów będzie postępować. Rezultaty nie będą pomyślne, jak to może się wielu wydawać.

Tomasz Chlasta

Zdjęcie: Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału