Aj, się porobiło...
Urszulka w kolejnym orędziu do matołków, zaczęła wycofywać się z malowania wszystkiego na zielono. Ale, jakież to "nieprzewidywalne", kiedy na korytarzach eurokołochozu, pobrzękiwać zaczęły głosy mówiące o powrocie do handlu z Włodzimierzem. Oczywiście, nie są to głosy, które od razu sprawią iż pobratymcy Urszulki, będący w największym dołku od dwóch dekad, zaczną od razu coś tam kombinować. No na pewno nie! Oni po cichutku, po malutku urabiają grunt pod potencjalne rozmowy eurokołchozu, które prawdopodobnie nastąpią po rozmowach Moskwa-Waszyngton.
Jak zwykle sporo się dzieje ponad naszymi głowami i z pominięciem faktu, iż na trasie z Moskwy do Berlina pozostało 38-milionowy naród. Komu jednakże zależy na tym aby w jakichkolwiek ustaleniach brać nas pod uwagę.
Jakiś czas temu (chwilę po wygranych wyborach w USA przez nowego Cesarza), w mediach amerykańskich (jeśli dobrze pamiętam to chyba choćby Fox News), pojawiła się notka na temat chęci zakupu Nord Stream II przez dobrego kolegę Cesarza-elekta, posiadającego biznes naftowy w Teksasie. Jegomość stwierdził, iż stać go na zakup dziurawej rury i jest choćby skłonny go naprawić na własny koszt. Nie odbiło to się jakimś większym echem w innych mediach, ale ziarenko już spadło na potencjalnie interesujący grunt. I co się stało dalej? Otóż, zebrały się socjal-komucho-elitarne kręgi w eurokołchozie i zaczęli deliberować. To prawdopodobnie początek ich pomysłów i tak jak zaczęto straszyć Polaków o wygaszaniu pieców CO zasilanych gazem, tak gwałtownie z wielu pomysłów eurokomuchy zaczną się wycofywać.
Wystarczy poczytać komentarze np. prezesów Stellantisa, Bosch'a, Thyssen-Krupp i innych koncernów przemysłowych z Europy, aby się przekonać, iż ich zadowolenie ryje raczej w okolicach dna. Tak samo można wysnuć ostrożny wniosek, iż wspomniani prezesi już zaczęli dogadywać się ze stroną moskalską, na przywrócenie stanu sprzed lutego 2022. Jak zwykle: Bussiness as usual.
Urszulka jak na razie zaprzecza takim doniesieniom i puszcza oczko do Donalda Trumpa, który wręcz nakazał Europie zwiększenie zakupów gazu i ropy, produkowanych przez USA jak i zakupów sprzętu wojskowego w odniesieniu płacenia 5% PKB na zbrojenia członków NATO. Trump zagroził jednocześnie, iż jeżeli EU nie będzie wywiązywał się z umowy, podniesie drastycznie cła na produkty i usługi importowane z eurokołchozu. Taki mały pat...
Gaz natomiast i tak płynie. W głównych portalach media-ścieku można było odnotować, iż na granicy z Białorusią zatrzymano kilkadziesiąt cystern z tym surowcem, z podejrzeniem, iż może pochodzić faktycznie z Rosji. Może tak, może nie... trudno na atomach gazu znaleźć sygnaturę sierpa i młota lub czerwonej gwiazdy. Oficjalnie gaz pochodzi z Azerbejdźanu czy Kazachstanu. Dlaczego jednak transportowany jest przez Białoruś, to pozostawiam bez odpowiedzi.
Tak więc sytuacja wygląda następująco: upieczemy kurczaka na gazie - czy on będzie taki czy inny, ale niestety za niego (bez względu na kraj pochodzenia) zapłacimy już dużo więcej. Będzie nam się mówić zapewne, iż to amerykański ale tak na prawdę to należałoby zapytać się Matkę Ziemię: Twój ci on ten gaz czy uzurpatorów jacy drążą Twoje trzewia?