“Gazeta Wyborcza”: Polacy, jesteście dzieciofobami

2 tygodni temu

Dziecko płacze w samolocie. Ludzie mówią: krzyczy, bo jest źle wychowane, bo jest w nich przekonanie, iż dziecko można wychować, zaprogramować – mówi w wywiadzie dla sobotniego wydania “Gazety Wyborczej” Michał Radomił Wiśniewski, pisarz i publicysta.

Zapytany o to, czym są obiekty dedykowane wyłącznie dorosłym turystom, Wiśniewski odparł, iż po pierwsze kapitalistycznym wynalazkiem pozwalającym zaoszczędzić na infrastrukturze dla dzieci, przewijakach, a po drugie dyskryminacją. “Rozumiem, iż dzieci nie są wpuszczone do klubów, gdzie gra głośna muzyka, pali się papierosy, pije alkohol i zachowuje nieobyczajnie, bo tu argumentem jest ich dobro” – powiedział. Jego zdaniem, hotelom nie chodzi o to tylko o produkt, o reklamę, obietnicę ciszy i spokoju z dala od dzieci. “To bzdura” – zaznaczył, argumentując, iż przecież nie wszystkie dzieci są głośne, tak samo, jak nie wszyscy dorośli są cisi. “Zwłaszcza w hotelach na wczasach all inclusive jest z reguły bardzo głośno nie ze względu na dzieci, ale z powodu muzyki i dorosłych z nieograniczonym dostępem do napojów alkoholowych” – wskazał.

Jak podkreślił, to wyczulenie na hałas generowany przez dzieci to stosunkowo nowa rzecz. “Wychowywałem się w latach 80. na PRL-owskim osiedlu. Nie pamiętam, by ktoś narzekał, iż hałasujemy” – wspomniał.

Zauważył, iż dziś dzieci bawiących się na podwórku jest mało, za to są notorycznie strofowane. “Celują w tym staruszki, jakby osoby, które w hierarchii siły są niemal na samym dole, czuły ulgę, iż znalazły kogoś, kto pozostało niżej” – podkreślił. Jego zdaniem, choćby troska służy nam jako narzędzie przemocy, dyscypliny. “Osoba podchodzi do płaczącego na ulicy dziecka i mówi +nie płacz+” – dał przykład.

Wiśniewski twierdzi, iż “prawdziwy dzieciofob” nie powie +nie moje+, tylko +cudze+, np. +co mnie obchodzą cudze dzieci+. “Fascynuje mnie, jak negatywną emocją naładowana jest ta fraza +cudze dziecko+, jak cudzoziemiec, ktoś z założenia podejrzany, wrogi” – przyznał.

Zdaniem Wiśniewskiego, musimy sobie uświadomić, iż dzieci w Polsce są systemowo dyskryminowane. “Najlepszym symbolem jest właśnie rozwieszanie tabliczek +zakaz gry w piłkę+, tworzenie stref nieprzyjaznym dzieciom na bardziej abstrakcyjnym poziomie” – uważa pisarz.

Podkreślił, iż o dzieciach nie myślimy jako o osobach, tylko przedmiotach. “Weźmy dziecko płaczące w samolocie. Ludzie mówią: +Krzyczy, bo jest źle wychowane+, bo jest w nich przekonanie, iż dziecko można zaprogramować tak, żeby do takiej sytuacji nie dopuścić”. Dodał, iż także wielu dorosłych nie czuje się w samolotach komfortowo, “ale oni piją albo biorą tabletki”.

Rozmówca “GW” zauważył, dzieciofobia nie została w ogóle przepracowana “ani na prawicy, ani na lewicy, choćby na tym powierzchniowym poziomie: uznaniu, iż w jakiś sposób mówić o dzieciach nie wypada”.

Wiśniewski twierdzi, iż dzieci i osoby z niepełnosprawnościami napotykają na te same bariery. “Stromy, schody, ciężkie drzwi, zbyt wysoko umieszczone włączniki światła. Bo nie widzimy problemów w tym, iż są zależne od innych pełnosprawnych dorosłych”.

Idź do oryginalnego materiału