Minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski powiedział o przyjęciu ustawy o blokowaniu nielegalnych treści w internecie. Ustawa ma dotyczyć 27 czynów zabronionych. Wśród różnych, które wydają się oczywiste znajdują się takie, które można uznać za co najmniej kontrowersyjne, czyli takie które będą stwarzały okazję do nadużyć, dzięki dowolnej interpretacji, dopasowanej do potrzeb kogoś kto uzna, iż treść należy zablokować. Idąc natomiast tym tropem, będzie można blokować treści, które nie będą zgodne zarówno z linią polityczną dotyczącą polityki wewnętrznej jak i zagranicznej kraju. Słowem – dozwolona będzie tylko krytyka, w ramach wyznaczonych przez polityczny salon. Znów przepisy takie będą przyjmowane w ramach kolejnego procesu dostosowawczego. Tym razem mowa jest o unijnym Akcie o usługach cyfrowych (DSA).
Przemycone zagadnienia
Retorycznie Gawkowski próbuje udowadniać, iż ustawa ma zapewniać „bezpieczeństwo w sieci”. Mówi on o dezinformacji i nielegalnymi treściami w internecie. Jedno i drugie pojęcie jak widać jest bardzo szerokie i może mieć tysiące znaczeń, co byłoby okazją do uzasadniania tego przy każdej wygodnej sytuacji. Nadzorować i karać, iż tak nawiążemy w tym miejscu do znanej książki Michela Foucaulta, mają ten proces aż trzy różne instytucje. W większości przypadków ma to być prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Do tego dochodzi Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oraz Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ustawa legalizuje również do tego aby mogły nakazać blokowanie takich treści. Są tutaj słuszne postulaty, które przecież dokonywane są także w świecie realnym i normalnie karane. Naturalnym bowiem może być chęć blokowania treści rzeczywiście szkodliwych. Mowa w tym przypadku o groźbach karalnych, namowie do popełnienia samobójstwa, pochwalaniu zachowań o charakterze pedofilskim, przyjęciu zlecenia zabójstwa człowieka, werbunku dotyczącego handlu ludźmi, czy też umieszczania zdjęcia nagiej osoby bez jej zgody. Jednak razem z tymi słusznymi postulatami przemyca się te, które już mogą stwarzać okazję do nadużywania przepisów.
Łatwo zostać faszystą czy komunistą
W tym przypadku można mówić o przynajmniej trzech zagadnieniach, które będą mogły być wykorzystane do zamykania ust i blokowania treści tym, którzy będą stosowali nie pasującą do obowiązującej narracji retorykę. Nawoływanie do nienawiści może być pierwszy powodem do tego aby blokować jakąś krytyczną treść choćby wobec tak mocno chronionych przez mainstream państw jak Izrael czy Ukraina. Wszelka krytyka Izraela często wiąże się z zarzutami o antysemityzm, a przypominanie o tym, iż na Ukrainie promuje się banderyzm oznacza także często zdaniem wielu, iż nawołuje się do nienawiści wobec Ukraińców. Wszelką słuszną krytykę będzie można więc zakwalifikować jako ten zabroniony czyn, zwany dziś powszechnie „hejtem”. Następnym zagadnieniem, które będzie można stosować jako pretekst do cenzurowania treści jest propagowanie ideologii totalitarnych. Tu także widzimy szeroką gamę różnych tematów, które mogłyby być uznane jako za niepożądane. Już samo przecież pisanie o pozytywnych stronach PRL-u, chwalenie za heroizm Armii Czerwonej czy też uzasadnianie Specjalnej Operacji Wojskowej na Ukrainie może zostać uznane za nadające się do zablokowania ze względu na ten zarzut. jeżeli bowiem Janusz Korwin-Mikke wywołał ogromną histerię mówiąc słynne słowa o tym, iż „Hitler mógł nie wiedzieć o holokauście”, co uznano za antysemityzm, to dlaczego także nie można by blokować takiej treści, jako wychwalania systemu totalitarnego? pozostało znieważanie na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych czy też wyznaniowych. W tym zawiera się także mowa nienawiści, co więc można także łączyć z nawoływaniem do nienawiści.
Narody lepsze i gorsze
Muzyczny zespół Proletaryat ma piosenkę, w której zawarte są słowa: „Którego świata Bóg, większe zna cierpienia, które godniejsze stworzenia?”. To oddaje istotę ostatniemu zagadnieniu gdyż internet pełen jest przecież treści, w której wzywa się do wojny z Rosją, szkaluje Rosjan przy pomocy prymitywnych treści, a dzięki wojnie z Ukrainą, życzy się śmierci zarówno Rosjanom jak i Ukraińcom. Oprócz zoologicznej rusofobii, która tak naprawdę często dotyczy wszystkich rusińskich narodów, dużo jest treści polonofobicznych, czy też antykatolickich. Pytanie więc czy ustawodawca będzie dbał o to aby ścigano w sieci polonofobię i rusofobię, czy też wniosek o wydanie nakazu dotyczącego blokowania treści w internecie przez osoby fizyczne, Policję, prokuraturę, KAS, Straż Graniczną będzie ograniczać się do tego co zwykle się robi. Ściga się bowiem często „hejt” wobec Ukraińców czy też „antysemityzm”, rozumiany bardzo wąsko, często tyczący się Żydów, a przecież mordowani w Gazie są Palestyńczycy, będący również ludem semickim.
Priorytetowy problem
Sam Gawkowski wskazał czemu miałaby przede wszystkim służyć ta ustawa, gdyż zaznaczył, iż „potrzebujemy broni do walki z rosyjskimi trollami, tak samo mocnej jak konwencjonalna armia”. W związku z tym oznajmił, iż nowe prawo będzie przydatne do tej bohaterskiej walki. Paradoksem jest to, iż na pytanie o to w jaki sposób państwo walczy z rosyjską dezinformacją, po naruszeniu przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony, Gawkowski odpowiedział, iż po prowokacji Rosji platformy wykazały się dużą odpowiedzialnością w usuwaniu treści. Widać w tym przypadku jakie będzie priorytet walki z „nielegalnymi treściami”. Te treści będą za takie uważane, jeżeli zostaną uznane za rosyjską dezinformację. To będzie miało utrwalać przekonanie wielu obywateli Polski, iż nie ma innej dezinformacji niż polska. Po drugie utrwalone ma być także to widzenie świata, iż nie ma innych trolli internetowych niż rosyjskie. Ale w końcu po trzecie polska strona odrzuciła propozycję rosyjskiej, która chciała rozmawiać na temat dronów, które wleciały do Polski, a przed którymi ostrzegał sojusznik Rosji – Białoruś, co potwierdził zarówno Radosław Sikorski jak i generał Kukuła. Mówiący o dezinformacji minister Gawkowski, sam może tkwić w pułapce dezinformacji, jeżeli oskarża Rosję o coś, czemu może nie być winna. Cały ten absurd sytuacji wskazuje na to ustawa dzięki przemycaniu pewnych zapisów, ma legalizować cenzurę w przypadkach, które zabezpieczać mają interesy partii rządzącej, ale również aby nikt nie przeszkadzał jej w szerszym kontekście geopolitycznym czyli w utrzymywaniu retoryki wojennej w całym regionie.
Bartłomiej Doborzyński