Decyzja prezydenta Andrzeja Dudy o częściowym ułaskawieniu Roberta Bąkiewicza, podjęta 11 lipca 2025 roku, wywołała burzę w polskiej debacie publicznej.
Ułaskawienie, zwalniające Bąkiewicza z prac społecznych w związku z incydentem z 2020 roku, w którym naruszył nietykalność cielesną aktywistki Katarzyny Augustynek („Babci Kasi”), budzi poważne wątpliwości co do motywacji prezydenta. Analiza okoliczności wskazuje, iż decyzja Dudy była podyktowana politycznymi sympatiami i chęcią utrzymania poparcia środowisk narodowych, a nie zasadami sprawiedliwości.
Incydent z 2020 roku miał miejsce podczas protestów po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej. Przed Bazyliką Św. Krzyża w Warszawie Bąkiewicz, lider środowisk narodowych, został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej „Babci Kasi”. W 2023 roku sąd skazał go na prace społeczne i nawiązkę w wysokości 10 tys. zł na rzecz poszkodowanej. Decyzja prezydenta o zwolnieniu Bąkiewicza z prac społecznych, przy jednoczesnym utrzymaniu obowiązku zapłaty nawiązki, jest próbą złagodzenia kary, która jednak nie usuwa ciężaru odpowiedzialności finansowej.
Jak wynika z wypowiedzi współpracowników prezydenta cytowanych przez Wirtualną Polskę, decyzja o ułaskawieniu była motywowana politycznie. Prezydent, który w 2018 roku uczestniczył w Marszu Niepodległości, docenia zaangażowanie Bąkiewicza w organizację tych wydarzeń. Jego otoczenie sugeruje, iż wyrok skazujący miał „polityczne zabarwienie”, wskazując na sędziny związane z Iustitią, stowarzyszeniem krytycznym wobec PiS. Tego rodzaju retoryka wpisuje się w narrację obozu rządzącego w latach 2015–2023, który regularnie podważał niezawisłość sędziów, jeżeli ich decyzje były niewygodne.
Dodatkowo, współpracownicy Dudy wskazują na decyzję Adama Bodnara o „odwieszeniu” kary jako czynnik wpływający na ułaskawienie. Krytyka Bodnara i przywoływanie rzekomych prześladowań „Babci Kasi” przez rząd w innych sprawach (np. krytyka Jurka Owsiaka) sugerują, iż prezydent chciał zamanifestować sprzeciw wobec obecnej władzy. Tego rodzaju argumentacja jest jednak manipulacyjna – pomija fakt, iż „Babcia Kasia” była obiektem licznych ataków ze strony środowisk narodowych, a jej działalność była odpowiedzią na politykę rządu PiS.
Częściowe ułaskawienie Bąkiewicza, jak zauważa informator z Pałacu Prezydenckiego, wpisuje się w praktykę Dudy, który często stosował ułaskawienia częściowe, np. zamieniając kary więzienia na ograniczenie wolności. Jednak w przypadku Bąkiewicza decyzja ta wydaje się arbitralna. Zwolnienie z prac społecznych, przy jednoczesnym utrzymaniu nawiązki, nie znajduje jasnego uzasadnienia w interesie publicznym ani w okolicznościach sprawy. Wygląda raczej na próbę zaspokojenia oczekiwań środowisk narodowych, które od lat są ważnym sojusznikiem PiS.
Nadużycie prerogatywy ułaskawienia przez Dudę budzi pytania o jego rolę jako prezydenta wszystkich Polaków. Decyzja o ułaskawieniu Bąkiewicza, postaci kontrowersyjnej i związanej z radykalnymi ruchami, wzmacnia wrażenie, iż Duda działa na rzecz wąskich grup interesu, a nie w imię sprawiedliwości czy pojednania społecznego. Jego prezydentura, zwłaszcza w końcowej fazie, coraz częściej jest postrzegana jako narzędzie polityczne, służące utrzymaniu wpływów PiS i jego satelitów.
Częściowe ułaskawienie Roberta Bąkiewicza przez Andrzeja Dudę jest przykładem decyzji podyktowanej politycznymi pobudkami, a nie zasadami sprawiedliwości. Prezydent, kierując się sympatią dla środowisk narodowych i niechęcią wobec obecnej władzy, podważa zaufanie do instytucji prezydentury. Jego działania, zamiast łagodzić społeczne podziały, wzmacniają polaryzację, faworyzując jedną stronę politycznego sporu. W obliczu takich decyzji trudno uznać Dudę za prezydenta działającego w interesie całego społeczeństwa, co stawia pod znakiem zapytania jego legacy na finiszu kadencji.