Fuer Deutschland!

9 miesięcy temu

Przepraszam iż jestem ostatnio taki upolityczniony, ale czekaliśmy na te chwile osiem długich lat. Podbiega ten Kaczyński „bez żadnego trybu”, marszałek go spławia, i niegdyś wszechwładny prezessimus cicho, pokornie wraca na swoje miejsce, z wyrazem zaskoczenia na twarzy.

I ten Morawiecki ze swoją mission impossible! Zostało mu już tylko wysyłanie listów przypominających nigeryjski spam – „DEAR MISTER KOSINIAK KAMYSZ. I AM PRIME MINISTER. PLEASE SEND VOTES”.

Nie jestem politycznym zwolennikiem Szymona Hołowni. Jakieś 10 lat temu zerwałem z nim relacje z powodu jego wyjątkowo niemądrego felietonu w „Newsweeku”.

Hołownia występował w nim przeciwko związkom partnerskim, argumentując w stylu typowego konserwatywnego mistycyzmu. Że nasi przodkowie Nieprzypadkowo Urządzili To Tak A Nie Inaczej, więc jeżeli coś zmienimy, nastąpi Jakaś Nieokreślona Katastrofa, le ciel nous tombe sur la tete.

Może zmądrzał? Teraz już nie wiem. Zobaczymy w głosowaniach.

Chociaż u mnie takie skreślenie jest zwykle drogą bez powrotu, muszę przyznać iż w roli marszałka Szymon odzyskał u mnie trochę dawnego szacunku. Kiedyś się choćby bardzo lubiliśmy (tzn. nie wiem czy on mnie, ale ja jego tak).

To było fantastyczne, kiedy Suski wyskoczył na mównicę, a Hołownia mu po prostu wyłączył mikrofon i procedował dalej. Przeprowadził głosowanie w sprawie przerwy, uzgodniono przerwę, a Suski coś tam sobie wykrzykiwał, wymachując rękami, ale nikt tego nie słyszał.

Gorąco polecam jeden z licznych filmikow na jutubie, przepiękny spektakl. A najfajniejsze, iż Hołownia nie podnosi głosu, uśmiecha się, ironicznie pyta „czym mogę służyć panu posłowi?”. Góruje nad nimi jak cierpliwa pani przedszkolanka (częste porównanie w internecie).

Jeszcze miesiąc temu oni wszyscy byli tacy butni, tacy aroganccy, tacy przekonani o swojej bezkarności. A teraz pokornie wykonują polecenia „celebryty” (są za głupi by zauważyć, iż im bardziej obrażają Hołownię, tym gorsze ich upokorzenie – bo skoro taki „nikt” rozstawia ich po kątach, to kim są oni?).

Napawa mnie to optymizmem na przyszłość. Do samorządowych oni się nie zdążą zmienić – a to znaczy, iż przerżną jeszcze bardziej niż w 2019.

Nawet taki jastrząb jak ja przyzna, iż samorząd to sztuka kompromisu. Dobry samorządowiec to taki, który umie w stolicy dogadać się z każdym, z Pisem i z Antypisem.

Pryncypialne okrzyki „albo marszałek Witek, albo nikt!” pokazują wszystkim, także ich własnym wyborcom, iż PiS tego nie umie. Nikt nie chce sfochanego burmistrza, wołającego „od ryżego Tuska kasy nie wezmę!”.

PiS umie działać tylko gdy ma większość. Gdy jej brak, nie umie się dogadać choćby z Konfederacją. W samorządzie to dyskwalifikuje.

Porażka w samorządowych rozwali im struktury terenowe. Gdybym był w okręgu PiS w Myciskach Niżnych, już bym sondował jak tu się z całą organizacją przenieść do PSL, do Hołowni, do Konfederacji, byle uciec z Titanika.

Zatem nie będzie im kto miał robić europejskich – i przerżną je jeszcze bardziej. A iż wyniki jednych wyborów przekładają się na następne – jednych uskrzydlają, innych demotywują – przerżną także prezydenckie. I w 2025 zniknie problem prezydenckiego weta!

PiS sam siebie zapędził w ślepą uliczkę. Dla powstrzymania katastrofy muszą jakoś odzyskać elektorat centrowy. Ale nie da się go odzyskać tak toporną propagandą – straszeniem Tuskiem, Unią i genderem.

Tylko innej propagandy nie potrafią robić. Przez te osiem lat odrzucili od siebie wszystkich, którzy mają takie kompetencje. Ostał im się ino Rachoń, Wildstein, Karnowscy i Pereira.

Ten ostatni pisał niedawno na Shitterze: „Kluczem jest nawiązanie komunikacji z WYBORCAMI Trzeciej Drogi (nie mylić z jej liderami) i zagospodarowanie ich powyborczego dysonansu poznawczego”.

„Jakiego dysonansu?” – zapyta osoba nie śledząca na bieżąco pisowskiej propagandy. Otóż od Wosia po Semkę, oni wszyscy są PRZEKONANI, po prostu PRZEKONANI, iż opozycyjni wyborcy nie chcieli żadnych zemst ani rozliczeń, tylko koniec wojny polsko polskiej, więc na widok Suskiego z wyłączonym mikrofonem powiedzą „o nie, oszukano nas”.

Czy wy znacie takiego opozycyjnego wyborcę? Takiego, który nie chciał rozliczeń i teraz mówi „ej, no bez przesady, już dajcie Witek ten stołek”?

Mój bąbelek towarzyski to praktycznie wyłącznie opozycja. Toleruję różne odcienie, także hołowniano-platformiane.

Nie znam dosłownie NIKOGO, kto głosował na opozycję i NIE CHCIAŁ rozliczeń. Odwrotnie, to ja wszystkich wkurzałem swoim pesymizmem w tej sprawie.

Ale nie iż ja ich nie chciałem, tylko myślałem iż się nie da. Te pierwsze dni nowego Sejmu, muszę przyznać, dały mi trochę optymizmu (wygląda na to, iż tym razem „nie będą fujarami”).

Ale choćby zakładając, iż istnieje hipotetyczny Opozycyjny Wyborca Który Żałuje Marszałek Witek – z jakim przekazem PiS chciałby do niego dotrzeć? Na razie wygląda na to, iż PiS nie ma innego pomysłu niż powtarzanie jeszcze głośniej i jeszcze dobitniej, iż Tusk jest rudy i powiedział „fur Deutschland”.

Z takim przekazem mogą przekonywać przekonanych – swoje żelazne 30%, głównie w podeszłym wieku. Odstraszać będą młodzież i niezdecydowanych. Ich 30% będzie się kurczyć, nasze 70% powiększać. Oby to utrzymać do 2027!

Idź do oryginalnego materiału