Friedrich Merz pewnym krokiem idzie po władzę w Berlinie. „Jest trochę jak Donald Trump”

news.5v.pl 4 godzin temu

Konferencje partyjne CDU są zwykle raczej stonowane w porównaniu do spotkań delegatów CSU. Brakuje im przepychu, bawarskiego baroku. Emocje Chrześcijańskich Demokratów są zawsze znacznie bardziej stonowane niż członków ich siostrzanej partii. Jednak na partyjnej konferencji w Berlinie wszystko było inaczej niż zwykle.

Friedrichowi Merzowi, przewodniczącemu CDU i kandydatowi na kanclerza, niedane było długo przemawiać. Na początku zagłuszył go aplauz, a także na koniec otrzymał sześć i pół minuty entuzjastycznych braw. Było to choćby więcej niż w przypadku Markusa Soedera, goszczącego w Berlinie lidera bawarskiej CSU, który także witany był z aprobatą. Należy jednak pamiętać, iż pozory mylą. W rzeczywistości jednomyślność była znacznie mniejsza, niż mogłoby się wydawać.

Tydzień wcześniej w Bundestagu pojawiły się dwa wnioski o ograniczenie migracji. AfD głosowała razem z CDU i CSU, i pomogła chadeckim partiom przegłosować jeden z nich. Merz świadomie to zaakceptował. Rolf Muetzenich, przewodniczący frakcji parlamentarnej SPD, z euforią wykorzystał to jako okazję do dramatyzowania i ogłosił, iż Merz zaryzykował otwarcie „bram piekieł”.

— Kampania wyborcza przebiegała dobrze do czasu decyzji o poddaniu tych wniosków pod głosowanie w Bundestagu. Od tego czasu wszystko idzie nie tak — skarżyła się chadecka posłanka z północy Niemiec. — Być może choćby 40 proc. byłoby możliwe w wyborach federalnych — przekonywała, obawiając się, iż CDU grozi wpadnięcie w spiralę spadkową. Inni delegaci również narzekali, choć dyskretnie.

Setki tysięcy ludzi wyszło na ulice i demonstrowało przeciwko rzekomej zmowie między CDU/CSU a AfD, która w niektórych kwestiach jest skrajnie prawicowa. Zaatakowano biura CDU, zakłócano imprezy partyjne i grożono pracownikom sztabu. Była kanclerz Angela Merkel wyjątkowo zabrała głos i skrytykowała działania Merza jako niewłaściwe. Jednak fakt, iż „połowa kraju jest w chaosie”, jak czasami donosiły media, jest grubo przesadzony. Wiele wskazuje na to, iż inicjatywy migracyjne Merza nie pociągnęły za sobą ani CDU/CSU, ani jego samego jako kandydata na kanclerza — wręcz przeciwnie.

W najnowszych sondażach wyborczych, a było ich w tym tygodniu kilka, CDU/CSU utrzymuje się na poziomie ok. 30 proc. w całym kraju. Wśród innych partii również nie ma prawie żadnego ruchu. Według badania Deutschlandtrend zleconego przez ARD i „Die Welt” 43 proc. ankietowanych uważa podejście CDU/CSU w Bundestagu za „zasadniczo słuszne, choćby przy akceptacji głosów AfD”. Tylko 27 proc. stwierdziło, iż jest ono „zasadniczo błędne”. Przede wszystkim jednak wyraźnie wzrosła popularność Merza.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Obecnie 33 proc. respondentów uważa go za dobrego kandydata kanclerza, co stanowi wzrost o 5 p.p. Kandydaci SPD i Zielonych, urzędujący kanclerz Olaf Scholz i jego zastępca Robert Habeck, plasują się odpowiednio 8 i 7 p.p. za nim. Do tej pory CDU/CSU zawsze była bardziej popularna w sondażach niż jej kandydat na kanclerza, a Merz był postrzegany przez swoich krytyków w szeregach partii jako czynnik ryzyka, problematyczny i niepopularny. Udało mu się to zmienić.

To jeszcze nie jest partia Merza

Friedrich Merz, który potrzebował trzech prób, aby zostać przewodniczącym CDU, był przez długi czas ignorowany przez swoją własną partię i CSU. Przez wewnętrznych krytyków, tzw. Merkelianów, a także sojuszników pozostałych potencjalnych kandydatów na kanclerza, Markusa Soedera, lidera CSU, i Hendrika Wuesta, premiera Nadrenii Północnej-Westfalii. Teraz jednak to Merz kieruje CDU.

Podjął decyzję o poddaniu pod głosowanie w Bundestagu swojego 5-punktowego planu ograniczenia migracji bez konsultacji z kierownictwem partii i ogłosił to dwa tygodnie temu w piątek, ku zaskoczeniu bliskich powierników. Merz chciał w końcu przebić się przez szklany sufit 30 proc. w sondażach i pokazać, iż poważnie myśli o poprawie polityki migracyjnej. Osiągnął to drugie, ale jeszcze nie pierwsze. Przynajmniej nie na razie.

Głosy wewnątrz partii były często krytyczne. Inicjatywa migracyjna Merza była „całkowicie niepotrzebnym działaniem”, zgodnie z powtarzającymi się pretensjami z frakcji parlamentarnej i struktur lokalnych. — Po co robić z siebie cel w ten sposób, po co niepotrzebnie pozwalać sobie na oskarżenia o wspólne interesy z AfD? — pyta wpływowy członek CDU z Nadrenii Północnej-Westfalii.

— Dlaczego nie skoncentrujemy się na tym, co możemy zrobić? Na gospodarce? — narzeka chadecki weteran pracujący dla rządu jednego z wschodnioniemieckich landów. — Habeck musi dotrzymać obietnicy wzrostu, przedstawiając aktualny roczny raport gospodarczy, podczas gdy w tym samym czasie liczba bezrobotnych prawie osiąga symboliczną liczbę 3 mln. I co robimy? Rozmawiamy o migracji. I wciągamy AfD na pokład.

Marcus Brandt/dpa / PAP

Wicekanclerz Robert Habeck, minister gospodarki i ochrony klimatu, na wiecu Zielonych. Flensburg, 7 lutego 2025 r.

Fakt, iż CDU porzuca szansę na sukces w głosowaniu w parlamencie, gdy pojawia się niebezpieczeństwo uzyskania większości razem z AfD, pokazuje, iż Merz jest wciąż daleki od osiągnięcia swojego celu w reorganizacji ugrupowania. Po trzech latach w opozycji nie jest to już partia z czasów Angeli Merkel, ale nie pozostało to CDU Merza.

Friedrich Merz, wraz z takimi osobami jak Thorsten Frei i Alexander Dobrindt, liderzy CDU i CSU w Bundestagu, potrzebowali miesięcy, aby zdefiniować się jako opozycja po utracie władzy.

— Grupa parlamentarna była przez cały czas w trybie konsensu długo po porażce w wyborach w 2021 r. i nadal szukała kompromisów z innymi grupami parlamentarnymi. Aż powiedzieliśmy: dość tego — przyznaje powiernik Merza. — Jesteśmy opozycją. Teraz chcemy zdefiniować i wyegzekwować nasze stanowiska.

Frakcja już się tego nauczyła. Nie ma jednak zgody wobec ostatniego kroku, czyli odwrócenia się od SPD i Zielonych na rzecz wspólnego głosowanie z AfD, choćby bez porozumienia i zdobycia z nimi większości. Takie pomysły przez cały czas zniechęcają wielu posłów i szeregowych członków partii.

„Ma zupełnie inny charakter niż Merkel czy Helmut Kohl”

— Głosując razem z AfD, obudziliśmy polityczną lewicę ze śpiączki. Byli na dnie. Teraz znów mogą się maksymalnie zmobilizować — mówi wpływowy człowiek CDU z Nadrenii Północnej-Westfalii, kręcąc głową. Jednak właśnie to jest celem Merza i jego doradców w ostatniej fazie kampanii wyborczej: maksymalna mobilizacja wśród przeciwników politycznych, która automatycznie miałaby wywołać ten sam efekt wśród ich własnego elektoratu.

— Strategia asymetrycznej demobilizacji, tj. unikanie jasnych oświadczeń w kontrowersyjnych kwestiach w celu zniechęcenia wyborców z innych partii do pójścia do urn, działała dobrze za czasów Angeli Merkel. Teraz, w napiętych gospodarczo i politycznie czasach, wraz ze wzrostem liczby partii populistycznych, już nie — mówi powiernik Merza. — Musimy odejść od taktyki kampanii wyborczej z czasów Merkel. Musimy stać się bardziej wyraziści i zaangażować się w ukierunkowane kontrowersje. Musimy zrobić to tak, jak zawsze robiono to w niemieckich kampaniach wyborczych do parlamentu przed 2005 r.: kampania z naciskiem na walkę.

Zmiana taktyki byłaby również bardziej odpowiednia dla kandydata na kanclerza niż podejście oparte na konsensusie z czasów Merkel. — Friedrich Merz ma zupełnie inny charakter niż Merkel czy Helmut Kohl w późniejszych latach. Nie czeka i nie obserwuje, nie interweniuje tylko wtedy, gdy na horyzoncie pojawia się kompromis, ale idzie naprzód, prowokuje, chce wymuszać dyskusje. Pod tym względem jest trochę jak Trump — mówi wieloletni przyjaciel lidera partii.

Fakt, iż strategia kampanii wyborczej i osobowość kandydata na kanclerza nie pasowały do siebie, był jednym z powodów porażki Armina Lascheta w 2021 r. w tej chwili choćby ci członkowie partii, którzy uważają inicjatywę migracyjną w Bundestagu za błąd, chcieliby zobaczyć nieco więcej kampanii w stylu Donalda Trumpa.

EPA/CLEMENS BILAN / PAP

Armin Laschet, były lider CDU, i jego sukcesor Friedrich Merz. Berlin, 3 lutego 2025 r.

— Dlaczego przewodniczący poświęca tyle czasu w debaty o migracji? Nie ma tam dla nas nic do zyskania — mówi wieloletni członek CDU i wzywa do prostszych komunikatów na inne tematy — Dlaczego nie pójdzie tam, gdzie ludzie na nas czekają i głosowaliby na nas: do małych i średnich przedsiębiorstw, do rolników, do domów spokojnej starości?.

Innymi słowy, Merz powinien bardziej skupić się na potrzebach tzw. zwykłych ludzi. — Plan powinien być następujący: spotkania na miejscu i słuchanie, zwracanie się do grup docelowych, organizowanie kilku konferencji prasowych tygodniowo z rozwiązaniami problemów ludzi. Plan, który władze partii realizują przez ostatnie dwa tygodnie kampanii wyborczej, zmierza w tym kierunku: gospodarka ma powrócić do centrum uwagi, a debata na temat migracji ma zostać złagodzona. Jednak ostatnio obrany kurs wyraźnego zaostrzenia polityki ma zostać utrzymany, choćby jeżeli nie zgadzają się na to SPD i Zieloni.

— W obecnej sytuacji wszystko wskazuje na to, iż Friedrich Merz zostanie kanclerzem. Potencjał Unii w tej kampanii wyborczej wynosi od 26 do 34,5 proc., żadna inna partia nie ma takiego zasięgu, choćby AfD — mówi bliski doradca Merza.

Celem musi być jak najsilniejsza pozycja w tym obszarze, aby CDU i CSU nie potrzebowały dwóch partnerów koalicyjnych po wyborach powszechnych. — jeżeli będziemy musieli rządzić z SPD i FDP lub SPD i Zielonymi, to możemy na to machnąć ręką. Wtedy nic się nie wydarzy przez następne cztery lata — tłumaczy wysoki rangą urzędnik partyjny.

Merz ogłosił, iż w przypadku trudnej koalicji skorzysta ze swoich uprawnień do wydawania poleceń ministrowi spraw wewnętrznych w celu ograniczenia migracji, niezależnie od tego, do której partii będzie należał minister. Według planu Dobrindta z CSU ta zapowiedź miała zostać ogłoszona na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Jednak Merz nie chciał czekać i zobaczyć, co przyniesie los. W przeciwieństwie do Angeli Merkel czy Helmuta Kohla.

Idź do oryginalnego materiału