Zabójcza broń.
PiS chce zwozić swoich teoretycznych wyborców na głosowanie. Jednak wysoka frekwencja może okazać się końcem rządów Jarosława Kaczyńskiego.
A może choćby sprawić, iż zniknie on z Sejmu!
– Mało jest sygnałów, które wskazywałyby, iż zwiększona frekwencja pomogłaby PiS-owi. Wiemy, iż frekwencja bardzo się zmienia, szczególnie na obszarach wiejskich. Pomimo tego, iż komisje wyborcze były w tych samych miejscach – wskazuje prof. Jarosław Flis.
– Przeciwko wszelkim działaniom pro frekwencyjnym nie wypada protestować. Oczywiście można wskazać na prawdziwe motywy pomysłodawców, którym przez osiem lat nie przeszkadzała niższa frekwencja na wsi. A gdy psują im się sondaże to nagle przypominają sobie, iż mamy obszary wiejskie w Polsce. Można powiedzieć, iż lepiej późno niż wcale. Ale czy to ma realne przełożenie na wyniki wyborów? Tego nie wiemy. Zmiany frekwencji są w Polsce kolosalne. Nowi wyborcy są nieprzewidywalni, bo do końca nie wiemy kim są. Z dotychczasowych badań wiemy, iż ci którzy nie głosują mają bardziej lewicowe poglądy. Więc może się okazać, iż kalkulacja partii rządzącej może być błędna – dodaje prof. Flis.
Źródło: Rzeczpospolita