Od kilku dni trwa fala przemocy i gangsterskich porachunków we francuskich miastach i miasteczkach. MSW zapowiada „punkt zwrotny” działań w dziedzinie bezpieczeństwa. Z kolei media twierdzą, iż skończyła się właśnie „spokojna i miła francuska prowincja”, a problemy wielkomiejskie dotarły w najdalsze zakątki kraju.
Trudno nie wiązać tej faktu z relokacją migracji. Przez lata przybysze osiedlali się głównie na przedmieściach dużych miast, co przyczyniało się do degradacji tzw. „banlieu”. Od kilku lat duże fale migrantów spowodowały, iż zaczęto ich osiedlać w całej Francji, co miało rozładować problemy społeczne dużych miast, a okazało się ich przeniesieniem na prowincję. Kilka przykładów z ostatnich dni pokazuje, iż problem jest poważny.
Od 31 października, w kilku dzielnicach 30-tysięcznego miasta Rillieux-la-Pape (departament Rodanu) panuje piekło. Gangi młodych ludzi podpalają infrastrukturę i miejskie autobusy. Dochodzi do starć z policją w wyniku których funkcjonariusze często zostają ciężko ranni. Media zauważają, iż od 1 listopada w Rillieux-la-Pape „toczą się walki partyzantki miejskiej”. Zapalnikiem były obchody… Halloween. Zakapturzeni młodzieńcy postanowili obchodzić to „święto” po swojemu. Zaczęto podpalać samochody, śmietniki, okradać sklepy, zaatakowano policję wyrzutniami fajerwerków. Takie „zabawy” dotknęły zwłaszcza dzielnice La Roue i de la Velette. Zatrzymywane przez policję osoby miały od…13 do 17 lat. Spokój musiały przywracać połączone siły policyjne CRS, CDI, BAC, brygady z psami i policja miejska.
W pobliżu miasta Valence doszło z kolei do tragedii, która przypomniała niedawne wydarzenia w Crepol. W strzelaninie zginął Nicolas, zawodnik drużyny rugby. 22-letni mężczyzna z Romans-sur-Isère został śmiertelnie postrzelony przed klubem nocnym w Saint-Péray (departament Drome). Dwie inne osoby zostały lekko ranne. Nicolas był zawodnikiem klubu rugby Romans-Péage.
W RCRP grał także 16-letni Thomas, zamordowany nożem podczas napadu bandy przyjezdnych z pobliskiego blokowiska na zabawę wiejską w Crépol w listopadzie 2023 roku. Według źródła policyjnego, strzelanina prawdopodobnie miała związek z handlem narkotykami.
W piątkowy wieczór w Valence zastrzelono też innego młodego mężczyznę. Ten miał z kolei 18 lat.
W Thau w departamencie Sète miały miejsce dwie strzelaniny w ciągu 24 godzin. 17-latek cudem uniknął postrzelenia przed zakładem fryzjerski, a w tym samym miejscu doszło później do nowej strzelaniny. Zatrzymano sześciu podejrzanych. Strzały oddano przed salonem fryzjerskim przy Boulevard Mendès France, w dzielnicy znanej z handlu narkotykami. Pojawił się tam samochód z napastnikami, którzy przez okno strzelali do 17-laka, któremu udało się schować za latarnią. Następnego dnia, w sobotę 2 listopada, około godziny 13.00, w tym samym miejscu ponownie rozległy się strzały. Tym razem policja zatrzymała na miejscu sześć osób. Mieszkańcy okolicy mówią, iż porachunki band realizowane są tu od tygodni.
Nie należy też zapomnieć o wcześniejszych porachunkach w Rennes i Poitiers. W tym ostatnim mieście, znanym w historii z bitwy wygranej przez Karola Młota, która powstrzymała inwazję islamu, w tej nowej „bitwie” brało udział kilkaset osób. Po tych strzelaninach związanych z handlem narkotykami, zareagował Minister Spraw Wewnętrznych Bruno Retailleau, który powiedział, iż będzie chciał rozbić „ekosystem” stworzony wokół handlu narkotykami. To biznes opanowany przez gangi z przedmieść, dobrze zakotwiczone w miejscowej, często imigranckiej społeczności. Retailleau ocenił w piątek 1 listopada, iż nastąpił „punkt zwrotny” w wojnie z handlem narkotykami. „Narkotrafikanci nie znają już granic (…) Te strzelaniny nie zdarzają się w Ameryce Południowej, mają miejsce w Rennes, w Poitiers (…). Jesteśmy w punkcie zwrotnym” – mówił minister. Dodał, iż „mamy teraz wybór między powszechną mobilizacją a meksykanizacją kraju”. Związany z prawicą Bruno Retailleau obiecuje uczynić z walki z handlarzami narkotyków sprawę „narodową” i podjąć podobne środki jak w przypadku walki z terroryzmem. Zapowiedział powołanie „grupy zadaniowej” do rozbicia „ekosystemu” handlu narkotykami.
Według szacunków raportu komisji senackiej, handel narkotykami generuje we Francji obroty od trzech do sześciu miliardów euro. Najsilniejszym ośrodkiem tego biznesu pozostaje jednak Marsylia. Kilka spektakularnych akcji podjętych przed wyborami przez Macrona przyniosło dość mizerne wyniki. Porachunki między handlarzami narkotyków wciągają już młodych ludzi w wieku 14–15 lat w roli wynajętych zabójców ze względu na ich względną prawnie bezkarność.
Wojna gangów w Poitiers i innych mniejszych miastach, powtarzające się tam rozruchy to jednak koniec spokojnej, francuskiej prowincji. Specjaliści zauważają, iż wtargnięcie przemocy do tych miast jest bardziej niepokojące, niż to co dzieje się od lat w Paryżu czy Marsylii. We Francji nie ma już żadnych bezpiecznych obszarów i jest to zmiana jakościowa sytuacji. W dodatku, w Paryżu da się żyć normalnie, jeżeli np. ominiemy taką 18. dzielnicę. W Marsylii trzeba ominąć dzielnicę 14. i da się żyć spokojnie. W mniejszych miastach, mieszkańcy takiego komfortu nie mają. W Poitiers, Nîmes, Grenoble, Balence, walki gangów absorbują niemal całe miasto. prawdopodobnie należy się teraz spodziewać spektakularnych akcji policji, nowych inicjatyw politycznych, uruchomienia funduszy na różne stowarzyszenia uspołeczniające młodych, itp. Na pewien czas powróci spokój i na prowincji, ale ostatnie wydarzenia pokazały, iż „mleko się już rozlało”, a problemy „wielkich miast” są już problemami całego kraju. Lata zaniedbań, laksyzm systemu sprawiedliwości, oswajanie zjawiska imigracji, kryzys edukacji sterowanej lewicowymi ideami, walka z patriotyzmem, Kościołem, roztapianie francuskiej tożsamości, islamizacja, przynoszą teraz swoje zatrute owoce. To także ostrzeżenie dla naszego kraju, gdzie „otwieranie” się na migrantów jest już realnym problemem. Trawestując powiedzenie pewnego „klasyka” polityki – „nie idźmy tą drogą”…
Bogdan Dobosz