Prezydent Emmanuel Macron udzielił wczoraj „pełnego poparcia” premierowi, który zapowiedział wystąpienie do parlamentu o wotum zaufania. Przyszłotygodniowe głosowanie może doprowadzić do upadku rządu.
Premier François Bayrou zapowiedział, iż zwróci się o przeprowadzenie 8 września głosowania nad wotum zaufania w parlamencie, starając się zdobyć poparcie dla swojego planu drastycznych cięć wydatków.
Główne partie opozycyjne oświadczyły, iż nie poprą planu premiera – skrajna prawica wezwała Macrona do rozpisania nowych wyborów parlamentarnych, a skrajna lewica zażądała odejścia samego prezydenta.
Macron, który od objęcia urzędu w 2017 roku mianował już szóstego premiera, wczoraj przewodniczył posiedzeniu rządu. Udzielił „pełnego poparcia” inicjatywie Bayrou, poinformowała rzeczniczka Sophie Primas, dodając, iż prezydent zaapelował również do francuskich partii, by „działały odpowiedzialnie”.
Prezydent rozważa różne opcje, starając się opanować narastający kryzys polityczny. jeżeli rząd upadnie po zaplanowanym na 8 września głosowaniu, Macron będzie mógł powołać nowego premiera, ponownie rozwiązać parlament albo sam zrezygnować.
W zeszłym roku prezydent zdecydował się na przedterminowe wybory, aby powstrzymać skrajną prawicę i wzmocnić swoją pozycję. Ruch jednak nie przyniósł oczekiwanego efektu i pozostawił parlament w impasie.
Część współpracowników Macrona uważa, iż nowe wybory mogą być nieuniknione. – Nikt tego nie chce, ale może być konieczne – powiedział anonimowo jeden z wysokich rangą urzędników prezydenckich w rozmowie z AFP.
Prezydent wielokrotnie podkreślał, iż chce uniknąć ponownego rozwiązania parlamentu. Sugerował również, iż nie może wykluczyć takiej możliwości.
Jeden z byłych premierów rządzących za prezydentury Macrona, Gabriel Attal, zapewnił, iż zrobi wszystko, by obecny rząd utrzymał się u władzy. – Problem nie tkwi w samych Francuzach, ale w Zgromadzeniu Narodowym – powiedział wczoraj na antenie radia France Inter.
– W prawie wszystkich krajach Europy mamy parlamenty z rozdrobnionymi siłami. A jednak potrafią one współpracować i znajdować rozwiązania – podkreślił.
Hazardowe zagranie Bayrou
Po rozwiązaniu parlamentu w zeszłym roku prezydent może ponownie stanąć w sytuacji, w której nie będzie miał innego wyjścia niż ryzykowna decyzja.
Rząd od dawna walczy z niezadowoleniem społecznym zarówno z lewej, jak i z prawej strony. Krytycy zarzucają władzom brak zdecydowanych działań wobec rosnących kosztów życia, problemów z imigracją i przestępczością.
Osobnym problemem jest antyrządowy ruch pod hasłem „Bloquons tout” („Zablokujmy wszystko”), który wysunął całą serię zarzutów wobec rządu – w tym o brak działań na rzecz ochrony środowiska. Ruch ten, wspierany przez lewicę, wezwał do ogólnokrajowego strajku 10 września.
Bayrou zapewnił, iż będzie „walczył jak lew” o utrzymanie się u władzy i wezwał rywali politycznych, by w ciągu kilku dni zdecydowali, czy „stoi się po stronie chaosu, czy odpowiedzialności”.
Po latach nadmiernych wydatków Francja musi mocno zaciskać pasa, ograniczać deficyt i zmniejszać ogromny dług publiczny, aby dostosować się do unijnych reguł. Rząd i ekonomiści ostrzegają, iż francuski dług jest nie do utrzymania, szczególnie przy rosnących stopach procentowych.
Bayrou planuje oszczędności w wysokości około 44 mld euro, m.in. przez zmniejszenie liczby dni wolnych od pracy i zamrożenie wzrostu wydatków. W lipcu przedstawił projekt budżetu na 2026 rok, który spotkał się z dużą niechęcią społeczną.
Gra polityczna zaostrza się w kontekście wyborów prezydenckich w 2027 roku, kończących drugą kadencję Macrona. Skrajna prawica postrzega to jako realną szansę dojścia do władzy.
– Jest tylko jedno wyjście z tego politycznego impasu, w jakim się znaleźliśmy – powrót do urn – powiedział Jordan Bardella, lider skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego, we wtorek wieczorem na antenie TF1.