Prezydent Emmanuel Macron zaprzeczył, jakoby planował stworzenie we Francji „ministerstwa prawdy”. Politycy skrajnej prawicy oraz sprzyjające im media oskarżyli go bowiem o próby ograniczenia wolności wypowiedzi.
W ostatnich tygodniach Emmanuel Macron ostrzegał przed ryzykiem związanym z dezinformacją, a w piątek 28 listopada wezwał do zmian we francuskim prawie, które pozwoliłyby gwałtownie blokować w internecie fałszywe informacje.
Zaapelował także o wprowadzenie „profesjonalnej certyfikacji” dla mediów, aby odróżnić serwisy i sieci dostarczające rzetelnych informacji zgodnie z zasadami etyki od tych, które tego nie robią.
W weekend „Journal du Dimanche”, gazeta należąca do wpływowego imperium medialnego prawicowego magnata Vincenta Bolloré’a, oskarżyła Macrona na pierwszej stronie o „totalitarne zapędy” w tej kwestii.
Gazeta potępiła również „pokusę stworzenia ministerstwa prawdy”, co nawiązywało do powieści „Rok 1984” George’a Orwella.
Oskarżenie to powtórzyły następnie inne media należące do Bolloré’a, w tym stacja telewizyjna CNews i radio Europe 1, gdzie znany prezenter Pascal Praud stwierdził, iż „prezydent jest niezadowolony z tego, jak media go traktują i chce narzucić jedną obowiązującą narrację”.
Lider skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Jordan Bardella dodał na antenie CNews, iż „majstrowanie przy wolności słowa to pokusa autorytaryzmu” i iż pokazuje to „samotności człowieka, który utracił władzę i próbuje ją zachować poprzez kontrolowanie informacji”.
Przewodniczący prawicowych Republikanów i były minister spraw wewnętrznych Bruno Retailleau napisał na platformie X, iż „żaden rząd nie ma prawa filtrować mediów ani dyktować prawdy”.
Pałac Elizejski rzadko odpowiada na podobną krytykę, ale w tym przypadku zrobił wyjątek i na jego koncie w serwisie X opublikowano zestaw cytatów z wypowiedzi Praud i innych podobnie myślących komentatorów, opatrzony podpisem „Uwaga, fałszywe informacje”.
Macron dementuje doniesienia
Podczas cotygodniowego posiedzenia rządu Macron zaprzeczył, jakoby planował jakiekolwiek działania mające ograniczyć wolność wypowiedzi – np. iż chce przyznawania przez państwo jakichkolwiek „znaków jakości” mediom.
„Jak zauważył Prezydent Republiki na początku posiedzenia rządu, nie będzie żadnego państwowego certyfikatu, a tym bardziej «ministerstwa prawdy»”, podkreśliła rzeczniczka rządu Maud Bregeon.
Macron ocenił wcześniej, iż to nie rząd powinien klasyfikować, które informacje są dobre, a które złe, a ewentualne oznaczenia powinno przyznawać samo środowisko medialne.
Atmosfera polityczna we Francji staje się coraz bardziej napięta. Nieuchronnie zbliżają się bowiem wybory prezydenckie, zapowiedziane na 2027 rok. Macron nie może w nich ubiegać się o trzecią kadencję, a skrajna prawica ma prawdopodobnie najlepszą w historii szansę na zdobycie prezydentury.
Trzykrotna kandydatka skrajnej prawicy Marine Le Pen może nie zostać dopuszczona do startu z powodu wyroku za nadużycia finansowe. W takiej sytuacji niemal na pewno wystartuje za nią Jordan Bardella. Sondaż Odoxa-Mascaret z ubiegłego miesiąca wskazał, iż Bardella wygrałby drugą turę wyborów niezależnie od tego, z kim się zmierzył.

1 godzina temu









