Filmiki zamiast faktów. O prezydenturze Nawrockiego, której jedyną siłą jest propaganda

13 godzin temu

Im mniej ma się do pokazania, tym głośniej trzeba mówić — to jedna z najstarszych zasad politycznego marketingu. W przypadku ludzi Karola Nawrockiego ta zasada zdaje się stać fundamentem całej komunikacji. Najnowszy spot przygotowany przez ekipę prezydenta, udostępniony z wielkim entuzjazmem przez Pawła Szefernakera, to przykład propagandy tak taniej, iż aż ocierającej się o autoparodię. A jednak przedstawiony jest jako „poruszający”, „motywujący”, a wręcz historyczny.

Szefernaker w swoim wpisie pisze: „12 miesięcy temu w sali Sokół w Krakowie rozpoczęliśmy walkę, którą wielu z góry uznało za przegraną. 1 czerwca Polacy wybrali Prezydenta Karola Nawrockiego! Wszyscy byliśmy sztabem! Byliśmy razem. Walczyliśmy razem. I razem pracujemy dla Polski!”. Te wielkie słowa są jednak starannie skomponowaną narracją, która ma przykryć znacznie bardziej prozaiczny problem — prezydentura Nawrockiego po prostu nie ma spektakularnych osiągnięć, którymi mogłaby się pochwalić.

Spot zaczyna się od przypomnienia hejtu, który miał towarzyszyć kampanii Nawrockiego — „hejt w tej kampanii był ogromny, brutalny i prymitywny”. Lektor recytuje komentarze nieprzychylne kandydatowi: „Surowe oceny w sieci. Słaby jest. Błąd Kaczyńskiego. Gorsza wersja Mentzena? Na razie jest tragicznie”. Ma to budować wrażenie, iż wybór prezydenta był aktem heroizmu społecznego, zbiorowym powstaniem przeciw niesprawiedliwości.

Tymczasem wizerunkowa konstrukcja opiera się na odwróceniu proporcji: im mniej spraw realnych do pokazania, tym ważniejsza staje się kampanijna mitologia. Zamiast pytać o działania, ustawy, inicjatywy międzynarodowe, prezentuje się emocjonalny montaż o tym, jak wielu mężczyzn w garniturach wciąż „idzie dalej”. Całość brzmi jak trailer do serialu politycznego, tyle iż bez fabuły.

W nagraniu pada również słynne zdanie Donalda Tuska: „Jacek Murański. Postać znana, znana także panu Nawrockiemu”. W kontekście spotu cytat ma służyć pokazaniu, jak „niesprawiedliwie” atakowano kandydata. Problem w tym, iż materiał wycina własny kontekst i nie odpowiada ani na zarzuty dotyczące kawalerki, ani na pytania o niezależność, ani na kwestie personalnych powiązań. Zamiast wyjaśnienia — pojawia się oburzenie. Zamiast rozmowy — obrażona pewność siebie. Zamiast faktów — opowieść o prześladowanym bohaterze.

Szefernaker podkreśla: „Konsekwencja, odwaga, siła charakteru i drużyna. I przede wszystkim plan, dobry plan dla Polski”. Ale czym konkretnie ten „plan” jest? Odpowiedzi brak. W komunikacji otoczenia Nawrockiego „plan” staje się magicznym zaklęciem, słowem mającym wywołać wrażenie merytoryczności tam, gdzie brak realnych treści.

Najbardziej znamienne w nagraniu jest jednak coś innego: prezydentura Nawrockiego przedstawiana jest jako zwycięstwo samej kampanii. Kulminacyjny moment spotu to scena zaprzysiężenia i tłumy w Warszawie. Dalsza narracja Szefernakera brzmi niemal jak podziękowanie za frekwencję na wydarzeniu marketingowym: „Dziękuję za każdy wywieszony baner, za każdą rozdaną ulotkę, za każdy post w mediach społecznościowych”.

Czyli: dziękujemy za kampanię. O pracy już mniej.

Nawrocki w tej opowieści nie jest głową państwa, ale symbolem lojalności środowiska, które — pozbawione spektakularnych osiągnięć — celebruje samo siebie. „Prezydent Karol Nawrocki jest dziś waszym głosem. Działamy dalej. Dla Polski, dla Polaków. Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy” — dodaje Szefernaker. To język tyleż patetyczny, co pusty.

Ekipa prezydencka może mówić o „odwadze” i „sile charakteru”, ale z zewnątrz wygląda to raczej jak próba przykrycia faktu, iż ich dorobek wciąż jest znikomy. o ile jedyną realną treścią prezydentury pozostają spoty o dawnej kampanii, to nie świadczy to o sile formacji, ale o jej bezradności.

Propaganda — niezależnie od tego, jak bardzo emocjonalna — nie zastąpi konkretów. A tych w przypadku Nawrockiego i jego ludzi jak dotąd brakuje bardziej niż kiedykolwiek.

Idź do oryginalnego materiału