Faszyzm w USA nie jest „wirusem z zewnątrz”, a integralną częścią historii

3 dni temu

Już podczas pierwszej kadencji Trumpa na znaczeniu zyskał ruch alt-right, gromadzący skrajną prawicę spod znaku białej supremacji. Jego lider, Richard B. Spencer, znany jest ze swoich neonazistowskich poglądów. Propagował teorię spiskową Wielkiego Zastąpienia, według której biali Amerykanie mają zostać wyparci przez mniejszości etniczne, nawoływał do czystek etnicznych i stworzenia państwa jednolitego rasowo. Celebrując zwycięstwo Trumpa, w trakcie konferencji alt-rightu w Waszyngtonie w 2016 roku, zakrzyknął „Heil Trump!”, a tłum odpowiedział mu rzymskim salutem.

„Jeden Naród poddany Bogu”

Pierwsza kadencja Trumpa zbiegła się w czasie z nową falą prawicowego ekstremizmu. Na znaczeniu zyskały takie organizacje paramilitarne, jak Proud Boys, Oath Keepers, Three Percenters czy Boogaloo Boys. To między innymi one wzięły udział w szturmie na Kapitol 6 stycznia 2021, kiedy to Trump odmówił uznania wyników przegranych przez siebie wyborów prezydenckich. Wydarzenie to było powszechnie porównywane do puczu monachijskiego.

Druga kadencja daje jeszcze więcej powodów do porównań z latami 20. w Europie. W ciągu pierwszych trzech miesięcy Trump podpisał prawie 100 dekretów wykonawczych, 23 w pierwszym dniu urzędowania. realizowane są masowe deportacje nielegalnych imigrantów, choćby tych żyjących w Ameryce od dekad. Porwania ludzi przez ICE i przetrzymywanie ich w ośrodkach detencyjnych, czego symbolem jest „zniknięcie” propalestyńskiego aktywisty Mahmouda Khalila. Wysyłanie ludzi bez wyroków sądowych do obozów koncentracyjnych w Salwadorze. Zniesienie wynikającego z konstytucji „prawa ziemi”, przyznającego obywatelstwo wszystkim osobom urodzonym na terytorium USA.

Ofiarami są przede wszystkim czarni, Latynosi i osoby pochodzące z Bliskiego Wschodu. Ich status jest nieistotny. Mogą być nielegalnymi imigrantami, a mogą obywatelami Stanów Zjednoczonych. Ważne, iż mają niewłaściwy kolor skóry.

Dodajmy do tego wycofanie się z porozumienia paryskiego, powrót do wydobycia paliw kopalnych, demontaż agencji federalnych pod pretekstem szukania oszczędności – czym zajmuje się Elon Musk i powołany przez niego departament DOGE – czy wreszcie konserwatywny backlash, walkę z „ideologią woke i likwidację wszelkich programów równościowych. Wisienką na torcie jest powołanie w Białym Domu oficjalnego Biura Wiary, którego zadaniem jest „wykorzenienie antychrześcijańskich uprzedzeń”.

Trump konsekwentnie realizuje scenariusz zawarty w Projekcie 2025 – liczącej prawie tysiąc stron publikacji konserwatywnego think tanku The Heritage Fundation. Opiera się ona na karkołomnej interpretacji konstytucji, według której prezydent USA sprawuje pełnię władzy wykonawczej, tzw. unitary executive theory, rządząc dekretami z pominięciem instytucji państwa, legislatywy, a choćby Sądu Najwyższego, zresztą w tej chwili obsadzonego przez trumpistów. Celem jest wymontowanie z amerykańskiego systemu politycznego wszelkich bezpieczników oraz mechanizmów kontroli i równowagi (check and balances) i skupienie w rękach Trumpa całej władzy, dając mu de facto dyktatorskie, czy choćby królewskie, uprawnienia.

Celem jest przekształcenie Stanów Zjednoczonych w quasi-autorytarne państwo w duchu chrześcijańskiego nacjonalizmu. Bez aborcji i rozwodów, bez ideologii gender, krytycznej teorii rasy i „marksizmu kulturowego”, bez jakichkolwiek ograniczeń w dostępie do broni. Istnieją tylko dwie płcie i „jeden Naród poddany Bogu”.

Uwzględniając także roszczenia terytorialne wobec Kanady i Grenlandii, plany interwencji wojskowej w celu przejęcia Kanału Panamskiego, wojny celne wypowiadane pod byle pretekstem, bombastyczne gesty pokroju przemianowania Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Amerykańską, traktowanie Ukrainy jak bananowej republiki, groźby kierowane przez wiceprezydenta J.D. Vance’a do państw Unii Europejskiej czy wreszcie groteskowe zachowania Trumpa, można utwierdzić się w podejrzeniu, iż 47. prezydent USA jest pomarańczową inkarnacją Benito Mussoliniego.

Symbolem faszyzowania się Ameryki jest rzymski salut, który wykonał Elon Musk na inauguracji prezydentury Trumpa. Wcześniej doradca prezydenta udzielił poparcia niemieckiej partii AfD, która otwarcie odwołuje się do nazizmu, nazywając ją „największą nadzieją dla Niemiec”. Niektórzy próbują bronić Muska, przekonując, iż nie hajlował, tylko wykonywał salut Bellamy’ego, łudząco przypominający rzymskie pozdrowienie. Gest ten od końca XIX wieku towarzyszył przysiędze na wierność sztandarowi, którą amerykańskie dzieci do dziś recytują na rozpoczęcie lekcji. Problem w tym, iż sam Bellamy był chrześcijańskim socjalistą, a Kongres zamienił w 1942 roku „salut do flagi” na gest ręki na sercu właśnie ze względu na skojarzenia z faszyzmem.

Srebrne Koszule i German-American Bund

Może się wydawać, iż USA zostały zainfekowane przez przybyłego z zewnątrz wirusa faszyzmu. Kojarzymy je przecież z obroną demokracji i praw człowieka. Wartości te były oczywiście traktowane instrumentalnie – jak w trakcie inwazji na Irak i Afganistan. Stany wspierały prawicowe, w tym wprost faszystowskie, dyktatury na całym świecie, ale tłumaczono to zimną wojną, koniecznością walki z totalitaryzmem. Było w tym sporo hipokryzji, za którą krył się amerykański imperializm, ale jak głosi maksyma księcia de La Rochefoucaulda: „hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek”. Ameryce można wiele zarzucić, ale chyba nie flirt z faszyzmem – przecież to ona pokonała Hitlera. Prawda?

W rzeczywistości faszyzm jest integralną częścią historii Stanów Zjednoczonych. W latach 30. XX wieku w USA istniały dwie organizacje, które można określić jako jednoznacznie faszystowskie – Srebrny Legion Ameryki oraz German-American Bund. Silver Legion of America, zwany też Srebrnymi Koszulami, został założony w 1931 roku, w dniu zaprzysiężenia Hitlera na kanclerza Rzeszy, przez spirytystę i twórcę scenariuszy filmowych, Williama Dudleya Pelleya. Pelley chciał stworzyć organizację faszystowską na wzór włoski i niemiecki, ale uwzględniającą amerykańską specyfikę. Legioniści nosili srebrne koszule z wyszytą na sercu czerwoną literą „L”. Oznaczała ona miłość, lojalność i wyzwolenie (loyalty, love, liberation). Celem Pelleya było stworzenie chrześcijańskiej teokracji opartej na białych protestantach, w której nie byłoby miejsca dla Żydów i kolorowych. Organizacja w szczytowym okresie liczyła 15 tys. członków, a sam Pelley startował w 1936 roku w wyborach prezydenckich – poniósł jednak porażkę, zdobywając ledwie kilka tysięcy głosów w skali kraju.

O ile Srebrne Koszule w założeniu miały realizować amerykańską wersję faszyzmu, o tyle German-American Bund (Towarzystwo Niemiecko-Amerykańskie) było po prostu organizacją narodowosocjalistyczną, zrzeszającą wyłącznie Amerykanów niemieckiego pochodzenia. Powstała w 1936 roku jako rebranding Przyjaciół Nowych Niemiec, oficjalnego skrzydła NSDAP na Amerykę, jednoczącego różne faszystowskie organizacje. Nie była to jednak nazistowska V kolumna w USA. German-American Bund promowało idee przyjaźni niemiecko-amerykańskiej opartej na wspólnym „aryjskim pochodzeniu”. W trakcie wielkiego wiecu na Madison Square Garden na środku sceny ustawiono wielometrowy portret George’a Washingtona, którego bundowcy uważali za ikonę swojego ruchu, „pierwszego faszystę”.

Srebrne Koszule i German-American Bund zostały rozwiązane dopiero w 1941 roku, po ataku Japończyków na Pearl Harbor, kiedy Amerykanie włączyli się do II wojny światowej przeciwko Państwom Osi. Tak jakby to nie sam faszyzm był problemem, a podejrzenia o kolaborację z wrogiem.

Ku Klux Klan

USA nie musiały importować faszyzmu z Europy. Miały własną tradycję, wyrastającą ze sfrustrowanej klasy średniej, głoszącą wyższość białej rasy, wojujący konserwatyzm, fanatyzm religijny i etniczny nacjonalizm. Najbardziej oczywistym przedstawicielem tej tradycji jest Ku Klux Klan. Założony w 1865 roku, kiedy to zakończyła się wojna secesyjna, skupiał południowców sprzeciwiających się rządom Północy i zniesieniu niewolnictwa. Grupa, nazywana „pierwszą organizacją terrorystyczną w USA”, atakowała wyzwoleńców, Żydów, katolików oraz przedstawicieli władz federalnych. KKK został rozbity wysiłkiem prezydenta Ulyssesa S. Granta w 1871 roku.

Odrodził się w 1915 roku. Jego wskrzesicielem był wędrowny kaznodzieja William Joseph Simmons, który, co istotne, nie miał nic wspólnego z oryginalnym Klanem – zainspirował go film Narodziny narodu, który wyszedł parę miesięcy wcześniej. Obraz, uznawany za jeden z najbardziej wpływowych w dziejach kinematografii, opowiada historię dwóch rodzin rozdartych przez wojnę secesyjną, które w obliczu emancypacji czarnych jednoczą się poprzez małżeństwo, scalając na nowo podzielony naród – w domyśle biały. Simmons nie tyle doprowadził do odrodzenia się KKK, ile duch KKK odrodził się w Simmonsie. Organizacja, zrzeszająca wyłącznie białych protestantów, wyrosła na nostalgii za czasami Konfederacji oraz sprzeciwie wobec imigracji. Ważnym elementem był także antykatolicyzm i antysemityzm, wynikające z protestanckiego fundamentalizmu i wymierzone w imigrantów z Europy, pochodzących głównie z państw katolickich oraz ze społeczności żydowskich.

Drugi Ku Klux Klan był potężną i wpływową organizacją. W latach 20. XX wieku mógł liczyć choćby 5 mln członków, więc musiały się z nim liczyć wszystkie siły polityczne. To presja ze strony KKK doprowadziła w 1924 roku do uchwalenia ustawy antyimigracyjnej. Wewnętrzne podziały i kryminalne skandale sprawiły, iż w latach 30. Klan zaczął tracić na znaczeniu, działał jednak aż do 1944 roku. Dopiero pokonanie Hitlera przez USA sprawiło, iż trzeba było rozwiązać organizację głoszącą wyższość białej rasy – nie z powodu samej idei, a jej skompromitowania przez nazistowskie Niemcy.

Trzeci Klan odrodził się po wojnie, jako odpowiedź na ruch praw obywatelskich. Tym razem aktywnie zwalczany przez władze federalne, nie odzyskał dawnej siły. Jednak podtrzymując dziedzictwo białej supremacji i amerykańskiego szowinizmu, był inspiracją dla kolejnych faszyzujących i neonazistowskich grup w Ameryce od II połowy XX wieku, aż do dzisiaj.

Odwieczny faszyzm

Jeżeli Ameryka pod rządami Trumpa się faszyzuje, to nie na zasadzie powtórki z historii. Mamy raczej do czynienia z trwaniem amerykańskiego „odwiecznego faszyzmu”, używając terminu Umberto Eco. Trumpizm korzysta oczywiście ze „zdobyczy” faszyzmu i prawicowego autorytaryzmu lat 20. i 30. XX wieku, jak i tego powojennego. Czerpie też garściami ze współczesnych teorii spiskowych, z ideologii pokroju „mrocznego oświecenia”, 4chana i manosfery. Jednak rdzeń pozostaje niezmienny. Jest to światopogląd ufundowany na ludobójstwie rdzennej ludności Ameryki, niewolnictwie czarnych i wyzysku emigrantów z całego świata. Jego głównymi elementami są eksepcjonalizm, czyli przekonanie o wyjątkowości Stanów Zjednoczonych na tle innych narodów, fundamentalistyczny protestantyzm, prymat własności prywatnej, wreszcie – wiara w wyższość białej rasy.

Problem z faszyzmem w Ameryce nie skończy się wraz z Trumpem. Amerykański faszyzm raz przybiera na sile, raz jest w odwrocie, ale jest zawsze obecny. I ten fakt, a nie analogie do lat 20., powinien nas najbardziej niepokoić.

Idź do oryginalnego materiału