Na niemieckiej granicy zachodniej Polski zaczęły działać paramilitarne grupy – samozwańcze „patrole obywatelskie”, które rzekomo „bronią państwa przed nielegalną migracją”. W praktyce mamy do czynienia z zamaskowanymi mężczyznami, często ubranymi w pseudowojskowe mundury bez insygniów, uzbrojonymi w pałki, gaz, a choćby broń. Organizują polowania na uchodźców, zatrzymują ludzi bez podstawy prawnej, publikują nagrania z „działań” i budują swój wizerunek jako „ostatniej linii obrony Ojczyzny”. Nie są to przypadkowi radykałowie. To środowiska wspierane i politycznie legitymizowane przez Konfederację i skrzydło PiS. A to oznacza jedno: państwo przymyka oko, a czasem wręcz oddaje swoje kompetencje radykalnym bojówkom. A PiS prowadzi przeciwko rządowi wojnę.
To bardzo niebezpieczny precedens. Bo nie chodzi tu tylko o dramat jednostek czy prowokacje w terenie. Chodzi o fundamenty demokratycznego państwa prawa. jeżeli ochronę granicy – będącej kluczową prerogatywą suwerenności państwa – przejmują cywile kierujący się ideologią, nie prawem, to znaczy, iż mamy do czynienia z początkiem końca państwowości w klasycznym rozumieniu. To tworzenie równoległego systemu siły, lojalnego nie wobec konstytucji i legalnych władz, ale wobec ideologicznych liderów i brutalnej ulicznej retoryki.
W historii XX wieku widzieliśmy już taką dynamikę. W Niemczech lat 20. i 30. XX wieku to właśnie faszystowskie bojówki – SA, a później SS – przejmowały porządek publiczny w miejsce instytucji państwa. Organizowały „patrole”, „oczyszczały” ulice z „elementów niepożądanych”, przeprowadzały samosądy. Wszystko to – początkowo przy milczącym przyzwoleniu władzy, aż w końcu z jej aktywnym udziałem. Dziś Polska wkracza na bardzo podobną ścieżkę.
Co więcej, to nie jest już tylko temat debaty medialnej. To realne działania, które mają konsekwencje dla obywateli, prawa międzynarodowego i wizerunku Polski w Europie. Grupy te działają często w sposób całkowicie niekontrolowany – bez nadzoru, bez uprawnień, bez odpowiedzialności. W ich działaniach nie chodzi o bezpieczeństwo – chodzi o dominację, zastraszenie i przesuwanie granicy tego, co społecznie akceptowalne.
Gdy politycy Konfederacji wychwalają te bojówki jako „patriotów”, a przedstawiciele PiS mówią o „braku skuteczności państwa” – w istocie zapowiadają budowę nowego porządku. Porządku, w którym legalna władza ustępuje miejsca ideologicznej przemocy, a funkcje instytucji przejmują osoby kierujące się nienawiścią i lękiem. To jest dokładnie to, co wydarzyło się w Niemczech w latach 30. – i co doprowadziło do narodzin totalitaryzmu.
Pilnowanie granic to zadanie państwa. jeżeli państwo rezygnuje z tego obowiązku i oddaje go ulicznym bojówkom – oznacza to faktyczne oddanie władzy. To już nie demokracja – to faszyzm w zarodku. I nie da się go zatrzymać później, jeżeli nie zatrzyma się go teraz.