Andrzej Duda i jego przemówienia to zjawisko, który trudno opisać bez sarkazmu. Często można odnieść wrażenie, iż prezydent, zamiast przemawiać, wypowiada zlepek przypadkowych słów, jakby nie rozumiał, co właśnie powiedział. Puste frazesy, napuszone zdania, które wydają się stworzone po to, by brzmieć doniośle, choć nie niosą za sobą żadnej treści. Słuchając jego wystąpień, można by pomyśleć, iż jest to sztuka dla sztuki – retoryka bez sensu, a jednocześnie materiał na memy.
Co gorsza, te niby-wzniosłe mowy nie tylko są bezwartościowe, ale mają tendencję do jątrzenia i dzielenia. Duda zdaje się specjalizować w godzeniu w Polaków oraz w obecny rząd, jakby od dawna szykował się do swojego wielkiego powrotu na wyborcze areny. W sumie, jego przemówienia brzmią jak rozgrzewka przed kampanią wyborczą – dużo hałasu o nic, podsycanie konfliktów i tworzenie atmosfery permanentnej walki.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Jednak najbardziej zaskakujące jest to, iż ten festiwal pustych słów przez cały czas trwa, jakby Duda sam nie zauważył, iż znaczenie jego wypowiedzi rozmywa się w ich nieznośnej pompatyczności. Może warto byłoby zacząć od zrozumienia własnych przemówień, zanim spróbuje się nimi oczarować wyborców?