Od 2020 roku liczba nowych przypadków chorób przenoszonych drogą płciową w Polsce wzrosła o 300%. Takiej fali zachorowań jeszcze u nas nie było. Wyniki są coraz gorsze, mimo ogólnodostępnych środków czystości, informacji oraz narzędzi służących do zabezpieczenia się przed zarażeniem.
Przez Polskę przetacza się fala chorób wenerycznych. Oprócz kiły i HIV, żniwo zbiera niemal wyeliminowana w poprzednich dekadach rzeżączka. Do tego dochodzą opryszczka, chlamydioza i HPV, odpowiadające za raka szyjki macicy, odbytu, pochwy, sromu, prącia oraz gardła.
Dane z tegorocznego raportu PZH-PIB „Choroby zakaźne i zatrucia w Polsce” są zatrważające. O ile w 2020 roku stwierdzono 915 przypadków zakażenie wirusem HIV, w 2024 roku było to już 2876. Na kiłę w 2020 roku chorowało 716 osób, w ubiegłym ponad 3 tysiące. Liczba przypadków rzeżączki wzrosła z 250 przed pięcioma laty do około 1200 w roku ubiegłym.
W latach 80. i 90. XX wieku w Polsce odnotowano spadek liczby nowych rozpoznań kiły. Było to związane z szeroką diagnostyką. W ramach medycyny pracy wykonywano testy przesiewowe, obowiązkowo badano odczyn Wassermana (WR), co pozwalało na wykrycie przeciwciał działających na wywołującego tę chorobę, krętka bladego.
Obowiązek ten został zniesiony na przełomie XX i XXI wieku. Od tej pory nie bada się również np. więźniów. Dziś testy są dobrowolne, więc wykrywalność jest niska. w tej chwili tylko kobiety w ciąży muszą regularnie wykonywać testy, także w kierunku HIV. Nie wszyscy ginekolodzy o tym pamiętają, a choćby o ile proponują testy pacjentkom, te reagują oburzeniem.
Na wzrost zachorowań wpływa kilka czynników. Jednym z nich jest łatwość nawiązywania kontaktów seksualnych poprzez aplikacje randkowe. Jest to potencjalnie dużo prostsze, niż dziesięć lub piętnaście lat temu. Coraz częściej pacjenci wybierają formę krótkich relacji. Istotnym czynnikiem jest brak stosowania prezerwatyw albo stosowanie epizodyczne. Właśnie w takich przypadkach dochodzi do zakażeń. Ryzykowne są też kontakty z grupami ryzyka, czyli narkomanami, sodomitami oraz Ukraińcami. Ukraina i Rosja to w Europie główne siedliska HIV i chorób wenerycznych.
– Dosyć duże wzrosty zachorowań wystąpiły w momencie rozpoczęcia wojny w Ukrainie. Wówczas do mojego gabinetu zaczęli trafiać pacjenci z Ukrainy zakażeni. wirusem HIV, kiłą i wieloma innymi chorobami – twierdzi Andrzej Katafias, szef Centrum Chorób Przenoszonych Drogą Płciową oraz Profilaktyki Przed i Po-ekspozycyjnej HIV w Gdańsku.
Lekarze przypominają, iż wiele chorób przenoszonych drogą płciową, łącznie z zakażeniem wirusem HIV może dać objawy dopiero po dłuższym czasie. Możemy też wcale nie wiedzieć, iż jesteśmy zakażeni. Dlatego warto badania wykonywać regularnie i unikać kontaktów z grupami ryzyka. – o ile dbamy o swój samochód i wykonujemy przeglądy co kilka miesięcy, to czemu tego nie robić też w przypadku własnego ciała? – słusznie pyta dr Katafias.
NASZ KOMENTARZ: Rząd Tuska ma własną receptę na wzrost zakażeń – edukację seksualną w szkołach, pod przykrywka której chce promować sodomicki styl życia oraz genderyzm, czyli jeszcze pogorszyć sytuację. W naszej opinii są znacznie prostsze metody – wystarczy sukcesywnie zwalczać sodomię, a Ukraińców i innych imigrantów poddać testom. Tych z wykrytymi chorobami, deportować do kraju pochodzenia.
Polecamy również: Wyznawczyni Bandery szefową podstacji w TVP