Skandal przy granicy polsko-białoruskiej. „Kompletne ogołocenie”

Skandal przy granicy polsko-białoruskiej. „Kompletne ogołocenie”

Zapora przy granicy polsko-białoruskiej
Zapora przy granicy polsko-białoruskiej Źródło: Wprost / Piotr Barejka
Do ogromnej wycinki drzew doszło w pobliżu granicy polsko-białoruskiej. Wszystko odbyło się bez zgody właściciela działki.

Paweł Miazga postanowił kupić działkę w miejscowości Suszno położonej w powiecie włodawskim w województwie lubelskim. Jest ona położona nad brzegiem rzeki Bug a na terenie znajdują się ruiny dawnej fabryki krochmalu, która została zbudowana w 1910 roku. – Od wielu lat mi się marzyło, żeby to kupić w celach turystyczno-inwestycyjnych. Na działce było mnóstwo drzew – opowiadał mężczyzna w rozmowie z RMF FM.

Granica polsko-białoruska. Wielka wycinka drzew przy Bugu

Jak się okazuje, w ostatnich dniach wzdłuż brzegu została przeprowadzona ogromna wycinka drzew. Urzędnicy tłumaczyli, że powodem jest budowa elektronicznej zapory na granicy polsko-białoruskiej. W miejscu drzew pojawiły się betonowe słupy z kamerami. Mają one działać odstraszająco na migrantów, którzy próbują nielegalnie dostać się na teren naszego kraju. – Tu jest wszystko kompletnie ogołocone – przyznał Paweł Miazga.

Co więcej, z relacji właściciela działki wynika, że w żaden sposób nie został uprzedzony o planach wycinki. – Wszystko się dzieje poza mną. Nie dostałem żadnego dokumentu, żadnej informacji – opowiadał mężczyzna dodając, że o wycince dowiedział się dopiero wtedy, gdy zobaczył na terenie swojej działki pracowników firmy odpowiadającej za budowę elektroniczną zaporę.

Wycinka zgodna z prawem?

Jednocześnie RMF FM podkreśla, że wycinka odbyła się nie tylko na terenie działki Pawła Miazgi. Zgodnie z przyjętymi ustaleniami, państwo ma wypłacić odszkodowanie właścicielom przygranicznych terenów, na których postawiono urządzenia zabezpieczające granicę. Pieniądze trafią jednak tylko do części osób – tych, których tereny zostały wywłaszczone. Przepisy mówią jasno, że straż graniczna może działać bez powiadomienia i zgody właściciela na całym pasie granicznym, który obowiązuje 15 metrów od granicy.

– W tym przypadku właściciele byli informowani z wyprzedzeniem nawet kilku miesięcy, że będą na ich terenie prowadzone prace. Jeżeli chodzi o prace poza pasem drogi granicznej, to takie tereny będą wywłaszczane. Będzie wypłacane odszkodowanie – zapewnił Krzysztof Grzech ze Straży Granicznej.

Czytaj też:
Do Polski zawrócono z Niemiec 10 tys. migrantów. Straż Graniczna komentuje
Czytaj też:
Atak na funkcjonariuszy przy granicy z Białorusią. Jeden z napastników miał mundur

Źródło: RMF 24