Przyczyny słabej passy Nawrockiego
Dlaczego Karol Nawrocki przegrywa w sondażach z Rafałem Trzaskowskim i czuje na plecach oddech kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena? – Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi, bo gdyby była, to wystarczyłoby, żeby PiS tę jakąś jedną rzecz poprawił i byłoby już lepiej. Na pewno na sytuację kandydata wpływa kilka czynników. Po pierwsze jest mało intensywna kampania, kampania wsobna, w tym sensie, że Karol Nawrocki nadal koncentruje się na przekonaniu do siebie elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Na tym etapie to już powinno iść zupełnie w innych kierunkach – uważa Olgierd Annusewicz.
Najnowszy sondaż wyborczy. "Platforma jeszcze nie zginęła"
– Drugim takim elementem, jak się wydaje, jest sam kandydat. To nie jest kandydat zły, tylko on z jakiegoś powodu nie wzbudził takiego entuzjazmu jak na przykład Andrzej Duda w 2015 r. W obu przypadkach mieliśmy do czynienia z kandydatem umiarkowanie rozpoznawalnym, a jednak Duda był w stanie tę rozpoznawalność błyskawicznie sobie zbudować i zyskać ogromne rzesze sympatyków. Karol Nawrocki tego nie potrafi zrobić. Być może po prostu brakuje trochę chemii pomiędzy nim a jego elektoratem – dodaje ekspert i wskazuje na kolejny problem. – Dochodzi kwestia pieniędzy, które są na kampanię. PiS nie ma wystarczającej ilości środków, które mogłoby na tę kampanię przeznaczyć. To przekłada się na jej niską intensywność. Więc takie trzy rzeczy się tutaj pojawiają. I chciałbym wymienić jeszcze czwartą rzecz – wiarygodność kandydata wobec własnego elektoratu. Twardy elektorat PiS-u popiera Karola Nawrockiego. Natomiast elektorat mniej zdecydowany, wahający się, nie widzi w nim kandydata marzeń. To nie jest kandydat, który z PiS-em jest związany od lat, który dla partii coś poświęcił – uważa dr Annusewicz.
Mentzen wyszedł z internetu na ulice
Do wymienionych aspektów dochodzi jeszcze jeden istotny – prawicowy konkurent Karola Nawrockiego, czyli kandydat Konfederacji, Sławomir Mentzen, który w sondażu „Super Expressu” zaczął wyprzedzać kandydata PiS. – To równoległy kandydat, który od ładnych kilku lat budował swoją rozpoznawalność po tej samej stronie sceny politycznej, Mentzen najpierw bardzo mocno był aktywny internetowo, a od września 2024 r. jest bardzo mocno aktywny w tak zwanym offline’nie. Ludzie, którzy go spotykaj, mówią: „O! Fajny gość, mówi proste rzeczy, to my się z nim zgadzamy”. Należy podkreślić, że u Mentzena nastąpiła istotna zmiana - on zrezygnował z wielu haseł, które są mocno kontrowersyjne – tłumaczy politolog.
Cześć polityków PiS w nieoficjalnych rozmowach wyraża opinię, że należałoby wymienić kandydata na prezydenta, na rozpoznawalnego polityka partii. Zamiana kandydatów nastąpiła w poprzednich wyborach prezydenckich, kiedy KO wymieniła Małgorzatę Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego. – Podobna zamiana nastąpiła też w Stanach Zjednoczonych, gdy Kamala Harris zastąpiła Joe Bidena, ale Harris przegrała wybory, czyli to zastąpienie nie było udane. A po drugie, to nie jest takie proste, dlatego, że sztab PiS ma wszystko przygotowane pod Karola Nawrockiego, ma pod niego zrobioną strategię, pod niego zrobione badania, ma pod niego zrobioną segmentację wyborców. To wszystko trzeba by było zacząć robić od nowa – tłumaczy Olgierd Annusewicz.
Zamiana na Czarnka nie wchodzi w grę
Zamiana kandydata PiS np. na Przemysława Czarnka czy Mateusza Morawieckiego przyniosłaby jednak na pewno korzyści, ponieważ taki kandydat uzyskałby poparcie całego elektoratu partii. Dr Annusewicz informuje, że nowy kandydat mógłby przejść do kampanii już niewsobnej, tylko do skierowanej na zwolenników innych ugrupowań niż Prawo i Sprawiedliwość i na wyborców niezdecydowanych. – Natomiast nie jest tajemnicą, że badania pokazały PiS-owi, że każdy z tych kandydatów wprawdzie może liczyć na bezwarunkowe poparcie 30 proc. wyborców, ale w drugiej turze będzie miał spory problem, ponieważ każdy z nich ma silny negatywny elektorat. I z tego względu wybór Karola Nawrockiego, który ma taką cechę tabula rasa, czystą kartę, strategicznie był dobrym pomysłem. Problem w tym, że ten kandydat zapisuje swoją kartę niekoniecznie tak, jak ludzie chcieliby ją widzieć i chcieliby na niego zagłosować – konkluduje politolog Uniwersytetu Warszawskiego.
