fbpx
wtorek, 30 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonCzy można spóźnić się na apokalipsę?

Czy można spóźnić się na apokalipsę?

Po blisko 30 latach od premiery „Seksmisji” widzimy, że męskość nie tyle przeżywa głęboki kryzys, ile wręcz chyli się ku upadkowi wobec świata opanowanego już nawet nie przez kobiecość, ale bezpłciowość wspieraną przez wizję multipłciowości. Jeśli przypatrzeć się temu zjawisku z przymrużeniem oka, dojdziemy do wniosku, że to są jeszcze większe jaja, niż zawarte w scenariuszu tej genialnej komedii.

W tym tygodniu moje słowo będzie ubogie w kwestie ekonomiczne czy prawne. Niewiele będzie też o paradoksach naszej rodzimej polityki. Czasem potrzebne jest takie oderwanie się od rzeczy, które są notorycznie przedmiotem komentarza, i to nie tylko na łamach tego medium. Epizodycznie, ale jednak, trafi się temat, który odejdzie niejako od tego co jest tym umówionym mojego, stałego komentarza.

Co ciekawe, akurat teraz, gdy w rodzimej polityce dzieje się mnóstwo ciekawych, a zarazem komentowanych wszem i wobec rzeczy. Dzieje się tak wiele, że sondaże wariują niczym kompas w owianym legendami Trójkącie Bermudzkim. Ot, choćby we wtorek w przestrzeni publicznej pojawiły się aż dwa sondaże poparcia partii politycznych. Nie ma się czemu dziwić po imprezie warszawskiej zorganizowanej 4 czerwca, której organizatorzy już nawet nie usiłowali ukrywać charakteru politycznego i antyrządowego, pod kocem świętowania drugorzędnej okoliczności z historii Polski współczesnej. Jednak nie spodziewałem się, że w rannym sondażu główna partia opozycyjna będzie przebijała dotychczasową hegemonię partii rządzącej, natomiast w wieczornym partia rządząca będzie miała kilkuprocentową przewagę nad partią opozycyjną. Z drugiej strony sławetne wybory prezydenckie z udziałem „niekwestionowanego lidera”, jakim był pan Bronisław Komorowski, pokazały, że te sondaże nie są warte nawet funta kłaków. Rozwolnienie sondażowe dodatkowo implikują kolejne okoliczności rozgrzewające. Podczas gdy jednego dnia Prezydent chce nowelizować ustawę, którą wcześniej podpisał, to już następnego nasz najwyższy sąd powszechny wydaje orzeczenie, że ma ogólnie w dalekim poważaniu orzeczenie innego sądu, tym razem konstytucyjnego, w przedmiocie tego, że najwyższy sąd powszechny nie może orzekać w sprawie, w której chce orzekać. Istny kołowrotek.

W tle tego całego galimatiasu rodzimego i światowego mnie poraził inny temat, który wszystkim kręcącym się wokół spraw przyziemnych wydaje się błahy.

Swego czasu, na łamach FPG24.pl postawiłem tezę – piszę tezę, gdyż uważam ją za udowodnioną – wedle której sztuka, a szczególnie literatura i kinematografia, w swej treści bywa profetyczna. Mało tego zwykła poruszać niezwykle poważne problemy, które w odstępie czasowym, średnio lat 30, zwykły się materializować w naszym zdegenerowanym społeczeństwie.

Ot, choćby powoływany już przykład filmu „Seksmisja”, stanowiącego farsę opisującą świat dotknięty kryzysem męskości. Wprawdzie futurystyczna wizja tej produkcji filmowej przedstawiała problem z innej strony, jednak po 30 latach od premiery tego obrazu widzimy, że męskość nie tyle przeżywa głęboki kryzys, ile już chyli się ku upadkowi wobec świata opanowanego już nawet nie przez kobiecość, ale bezpłciowość wspieraną przez wizję multipłciowości. Jeśli przypatrzeć się temu zjawisku z przymrużeniem oka, dojdziemy do wniosku, że to są jeszcze większe jaja niż zawarte w scenariuszu tej genialnej komedii z 1984 r.

Biorąc pod uwagę niezwykłą trafność sztuki w przewidywaniu zjawisk, można powiedzieć, że to taki paradoks dzisiejszego świata. Proszę wybaczyć mi bardzo banalne porównanie, bo w końcu te dwie dziedziny na gruncie merytorycznym są niezbyt zbieżne, ale dziwi mnie to, że z jednej strony w zakresie nauk przyrodniczych podejmujemy wysiłki celem udowodnienia hipotez teoretycznie prawdziwych, wielokrotnie przeliczonych i formalnie udowodnionych, budujemy Wielki Zderzacz Hadronów, by ogłosić istnienie bozonu Higgsa czy cząstek czarnej materii, i nam się to nie udaje, a z drugiej strony niemal generalnie brak jest jakiejkolwiek pokusy, by podjąć próbę weryfikacji wizji płynących ze strony humanistycznej, nierzadko artystycznej, by w konsekwencji być zaskoczonym tym, że opisane w utworach tezy, już realizują się na naszych oczach. Czy to wybryk naszej ludzkiej natury, by do spraw powiedzianych zasadniczo, bo z reguły taki jest przekaz sztuki czy filozofii, podchodzić z rezerwą, swoistym wyparciem trudnych spraw, na siłę zachowując optymizm i dobre samopoczucie, pomimo zmieniających się warunków otaczającego nas świata? W sumie trafnie zdefiniował problem nasz polski wielki pisarz i myśliciel Stanisław Lem, pisząc: „Człowiekowi najbardziej zależy na tym, co nie jest dlań dostępne”.

Ja do dzisiaj nie zapomnę, jakie wrażenie wywarła na mnie scena z obrazu Jamesa Camerona „Terminator II”, przedstawiająca wybuch nuklearny, którego fala uderzeniowa nie tyle co wypala, ile zrywa z trzymającej się kurczowo ogrodzenia i chyba jedynej, świadomej nadchodzącej apokalipsy kobiety, poszczególne warstwy skóry i mięśni, by pozostawić sam szkielet. A przypomniała mi się ona po przeczytaniu artykułu w tak poważnym medium, jakim jest „Rzeczpospolita”, o tym, że po raz pierwszy sztuczna inteligencja zwróciła się przeciwko człowiekowi i go zabiła. Sprawa dotyczyła drona bojowego sterowanego przez AI, która realizując priorytet misji, uznała, że operator tegoż drona ingerujący w jego obsługę i próbujący wyłączyć urządzenie, stanowi zagrożenie dla realizacji celu misji, i podjęła decyzję o wyeliminowaniu tej przeszkody. Wprawdzie dowództwo armii USA szybko zdementowało doniesienia mediów i podało, że podczas ćwiczeń nikt nie ucierpiał, jednak samego faktu „buntu maszyn” nie zaprzeczyło, a wręcz – jak wskazał szef testów i operacji AI, pułkownik sił powietrznych USA Tucker „Cinco” Hamilton – Sztuczna inteligencja zastosowała „wysoce nieoczekiwane strategie, aby osiągnąć swój cel” w symulowanym teście.

Co ciekawe, powyższa informacja dotarła do mnie zaledwie kilka dni po zapoznaniu się z inną informacją medialną o petycji 350 wybitnych naukowców, w tym ludzi uznawanych za twórców AI, przestrzegających przed zagrożeniem ze strony AI, porównywalnym do zagrożenia płynącego z użycia taktycznej broni jądrowej, którego skutkiem może być zagłada ludzkości. Sygnatariusze wzywali rządy i światowe media do współpracy oraz zainicjowania debaty w celu zapobieżenia temu zagrożeniu. Jeden z naukowców, Sam Altman, człowiek odpowiedzialny za święconego tryumfy chatbota ChatGPT, wyraźnie wskazywał, że cenzurą będącą punktem krytycznym i nieodwracalnym będzie odkrycie przez AI zdolności samoreplikacji, to jest momentu, kiedy AI będzie już nie do powstrzymania i wyrwie się na wolność.

A przecież właśnie o tym zjawisku opowiada stosunkowo niedawna (bo nie mająca jeszcze 10 lat przebiegu) superprodukcja Marvela „Avengers. Czas Ultrona”. Ten wywód wypadałoby zakończyć kolejnym cytatem z Lema: „Jestem w gruncie rzeczy – powiem tak z pewną przesadą – zarazem konserwatystą i wizjonerem. Pewne rzeczy przewiduję, ale ich sobie nie życzę”. Przecież wizja, która przerażała nas w tych futurystycznych filmach science-fiction, traktowanych przez nas jako fikcję, obraz nierealny, którego nasze życie nigdy nie dotknie, teraz materializuje się na naszych oczach.

Tylko czy aby nie jesteśmy, jak ci ludzie z Terminatora, nieświadomi nadchodzącej apokalipsy?

Odpowiedź na to pytanie daje wtorkowy artykuł w „Rzeczpospolitej” w swej treści o tym, jak Komisja Europejska martwi się o kierunek rozwoju AI i chce go szczegółowo regulować, najpierw poprzez przekonywanie i wprowadzanie czegoś na kształt dobrych praktyk czy kodeksów etyki przy tworzeniu AI, a następnie oczywiście przez ścisłe regulowanie prawne tej dziedziny. Czy temu paneuropejskiemu reżimowi rzeczywiście zależy na ochronie społeczeństwa przed katastrofą? Dogłębna lektura artykułu rozczarowuje zatroskanych i nie pozostawia złudzeń. Celem wprowadzonych regulacji, jak wskazuje komisarz „ludowy” Thierry Breton, jest ochrona przed zjawiskami wykorzystywania AI do działań dezinformacyjnych, wykorzystywania technik podprogowych, analizy twarzy czy emocji ludzkich, wreszcie ochrony praw autorskich – tutaj krytykowane jest skądinąd naprawdę przydatne urządzenie, jakim jest wspomniany ChatGPT. Czyli troska Rady Komisarzy… przepraszam Komisji Europejskiej znów ma na celu podporządkowanie rozwoju AI zbiurokratyzowanemu modelowi etatystycznej UE, akceptującej nawet w aspekcie technologicznym jedną, słuszną i dopuszczoną drogę, a nie zapobieżenie strasznej apokaliptycznej wizji końca czasów.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Samorządność wysłana na urlop przez centralę

Wróżby exit poll w momencie zamknięcia lokali wyborczych, konferencje prasowe i sztabowe przemówienia liderów największych sił politycznych, a od poniedziałku niemal niekończące się wypowiedzi w mediach, jak nie polityków to ekspertów na temat tego, która partia polityczna wygrała, mogą wzbudzić w obywatelach uzasadnione obawy, czy aby rzeczywiście brali udział w wyborach samorządowych. Ten dylemat implikuje kolejne pytanie: ile nam pozostało z tej samorządności?
5 MIN CZYTANIA