Polityk PiS o "lex Tusk": Komisja powinna zająć się też "harcami przy granicy" z udziałem opozycji

Katarzyna Rochowicz
- Nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że powołanie tej komisji jest uzasadnione. Rosyjskie wpływy w Polsce były faktem - mówił Błażej Poboży na antenie TVP. - Osobiście uważam, że przedmiotem analizy tej komisji powinny być także, te harce przy granicy, które były udziałem polityków PO i Lewicy - dodał minister, mając najprawdopodobniej na myśli wydarzenia z 2021 roku w Usnarzu Górnym.
Zobacz wideo Pełczyńska-Nałęcz: Telewizja rosyjska od telewizji polskiej się nie różną

Błażej Poboży był wtorkowym gościem Krzysztofa Ziemca w "Kwadransie politycznym" na antenie TVP1. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji na początku rozmowy został zapytany o Marsz 4 czerwca. - Rozbrzmiewa dyskusja, czy ten marsz był spokojny, czy tak jak go oznaczaliśmy, był marszem nienawiści. Choć zabrzmi to dziwnie, to obydwie odpowiedzi są prawidłowe - mówił polityk, twierdząc, że podczas demonstracji dominować miały hasła nienawiści. Po chwili jednak sam przyznał, że marsz był spokojny z powodu nieodnotowanych niebezpiecznych incydentów czy przyznanych mandatów. Porównywanie Polski do Białorusi uznał z kolei za przesadzone, a sam marsz określił jako "marszem głównej partii opozycyjnej". Poboży powiedział także, powołując się rzekomo na "szacunki miasta", że w niedzielę na ulicach Warszawy było ok. 150 tysięcy ludzi. Jednak według opozycji w demonstracji wzięło udział dużo więcej osób. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski poinformował, że w niedzielę ulicami stolicy przeszło około 500 tys. ludzi.

Poboży o granicy polsko-białoruskiej. "Wszystkie próby przekroczenia są udaremniane"

Prowadzący zapytał także ministra o sprawę szczelności granicy z Białorusią i nagrania umieszczone w internecie, które obrazują jej "bezproblemowe" przekraczanie. - Wszystkie próby nielegalnego przekroczenia, nawet te, które pozornie mogą się wydawać skuteczne, są udaremniane. W momencie, gdy imigranci zbliżają się do linii naszej granicy, wszystkie urządzenia taką osobę wykrywają - stwierdził Poboży. - Dzięki zaporze wszystkie te próby (przekroczenia granicy polsko-białoruskiej - red.), a jest ich sporo, 11 tysięcy od początku roku prób nielegalnych przekroczeń granicy to jest bardzo dużo, ale one wszystkie są odnotowane i udaremnione - mówił minister. Polityk odparł także, że granica jest szczelna na całej długości.

- Jak pan widzi apele opozycyjne i organizacji społecznych, żeby wpuścić tych imigrantów, matki z dziećmi? - zapytał dziennikarz. - To jest nic innego jak próba odtworzenia Usnarza w nowym wydaniu, taki Usnarz 2.0. Tym razem już bez udziału polityków parlamentarnych. To było czymś absolutnie niedopuszczalnym i skandalicznym, że politycy PO czy Lewicy urządzali tam jakieś harce - powiedział Poboży, stwierdzając, że wpisali się w "narrację obcego państwa". Polityk został zapytany także o plany zbudowania muru na granicy z obwodem królewieckim. - To będzie mur elektroniczny. (...) Granica jest podzielona na dwanaście odcinków, które będą sukcesywnie instalowane - poinformował.

"Lex Tusk". Poboży twierdzi, że komisja powinna zająć się działaniami PO i Lewicy na granicy polsko-białoruskiej

Na końcu padło pytanie o komisję ds. badania wpływów rosyjskich. - Nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że powołanie tej komisji jest uzasadnione. Rosyjskie wpływy w Polsce były faktem - mówił Poboży, wspominając o rządach PO i PSL. - Osobiście uważam, że przedmiotem analizy tej komisji powinny być także, te harce przy granicy, które były udziałem polityków PO i Lewicy - dodał, mając najprawdopodobniej na myśli wydarzenia z 2021 roku, kiedy przez ponad dwa tygodnie 32 uchodźców z Afganistanu koczowało na terenie pasa rozgraniczającego Polskę i Białoruś, nieopodal miejscowości Usnarz Górny w woj. podlaskim.

Przypomnijmy, że prawnicy w większości postrzegają uchwalenie "lex Tusk" i ewentualne późniejsze powołanie komisji z zapisanymi w ustawie uprawnieniami jako naruszenie konstytucji. - To jest powołanie organu nadzwyczajnego, sądowniczego i tym samym ewidentne naruszenie Konstytucji, zgodnie z którą władzę sądowniczą w Polsce sprawują sądy - mówił Michał Wawrykiewicz z inicjatywy Wolne Sądy. Jego zdaniem, to, co podpisał prezydent, jest "zaskakujące i radykalne". Z kolei Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego stwierdził, że PiS "chce się bawić w gliniarza, prokuratora, sędziego i kata". - Nie trzeba fałszować wyborów, jeśli się wcześniej sfałszowało ustrój - tak powołanie specjalnej komisji określił prawnik na antenie TVN24.

Stany Zjednoczone również wyraziły zaniepokojenie w związku z ustawą, w tym Departament Stanu USA oraz ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski. "Rząd Stanów Zjednoczonych jest zaniepokojony przyjęciem przez polskie władze nowych przepisów, które mogą być niewłaściwie użyte do ingerowania w wolne i uczciwe wybory w Polsce" - napisał rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller w oświadczeniu opublikowanym przez resort dyplomacji USA. - Jedna kwestia to przywiązanie obecnej administracji do standardów demokratycznych, druga - Amerykanom zależy na stabilizacji wewnętrznej w Polsce, żeby Polska była przewidywalna, godna zaufania i nie sprawiała Waszyngtonowi niemiłych niespodzianek - mówił z kolei o ustawie dr Marcin Fatalski, amerykanista z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z Interią. 

Co to jest "lex Tusk"?

W piątek 26 maja Sejm przegłosował ustawę w sprawie powołania komisji weryfikacyjnej, której celem ma być badanie wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo Polski. W poniedziałek 29 maja swój podpis pod ustawą złożył prezydent Andrzej Duda. Wcześniej prawnicy z Biura Legislacyjnego Sejmu orzekli zgodnie, że ich zdaniem komisja miałaby być "tworem" łączącym funkcje sądu, prokuratury i służb specjalnych. Byłaby to sytuacja nieznana w praworządnym systemie demokratycznym oraz całkowicie niemieszcząca się w ramach polskiego prawa. 

Członkowie komisji mają mieć prawo m.in. do zarządzania przesłuchań, przeszukań i inwigilacji, a także do (w ramach "środków zaradczych") pozbawienia danej osoby prawa do pełnienia funkcji publicznych przez nawet 10 lat czy zakazu dostępu do informacji niejawnych - w praktyce oznacza to niemożność sprawowania praktycznie żadnej funkcji rządowej. Komisja będzie też mogła wydać opinię, że dana osoba "nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym", co oznacza, że w opinii komisji nie wykazuje się "nieposzlakowaną opinią" i "nieskazitelnym charakterem", co jest wymagane m.in. wobec sędziów. Co więcej, zasiadający w posłowie nie będą ponosić żadnej odpowiedzialności za swoją działalność, o ile będzie wchodziła w zakres sprawowania funkcji w komisji - jeśli więc komisja kogoś bezpodstawnie oskarży i przedstawi nieprawdziwe hipotezy, jej członkowie nie będą mogli być pociągnięci do odpowiedzialności karnej czy odszkodowawczej. Z kolei od nałożonych przez mający powstać organ Sejmu "środków zaradczych" nie będzie przysługiwało prawo do odwołania się. Przeciwnicy komisji uważają, że jest to prawo szyte pod eliminację Donalda Tuska ze sceny politycznej przed wyborami lub upokorzenie go w oczach wyborców - z tego powodu nieoficjalnie ustawa określana jest jako "lex Tusk".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.