0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Czy wkurzenie producentów zbóż jest uzasadnione? I czy słusznie obwiniają ministra rolnictwa? "Faktem jest, że zboże staniało i ono staniało nie tylko w Polsce, ale i na giełdach światowych" - potwierdza zarzuty rolników Joanna Solska, dziennikarka tygodnika "Polityka". "I drugi fakt jest taki, że w tym samym czasie, kiedy zboże zaczęło tanieć, 22 lipca, w czas żniw, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk biegał po różnych prawicowych telewizjach i namawiał serdecznie rolników, żeby, broń Boże, nie sprzedawali teraz swoich plonów. Mimo że wówczas były bardzo korzystne ceny.

Kowalczyk wtedy namawiał rolników, żeby oni się wstrzymali, bo ceny będą rosły".

Ale nie urosły. Spadły.

Tego samego dnia, 22 lipca 2022 wynegocjowano bowiem ostatecznie porozumienie, otwierające czarnomorskie porty dla ukraińskiego zboża. A ono trafiło nie tylko do Afryki, ale i do Europy, do Polski. I stąd spadek cen.

Lipcowa aktywność ministra Kowalczyka wpłynęła też na rynek rzepaku.

Opowiada Solska: "Zakłady tłuszczowe nie miały rzepaku, bo rolnicy postanowili zrobić tak, jak im radził pan minister i po żniwach nie sprzedawali zbiorów do skupu. Rzepaku było pełno w magazynach u rolników, ale zakłady tłuszczowe go nie miały, więc zaczęły rzepak importować. I proszę sobie wyobrazić

teraz jeszcze płyną do Polski statki z rzepakiem, zamówionym z Australii".

Dziennikarka "Polityki" jedną z przyczyn nieudolności rządu widzi w jego celach partyjnych.

"Prawo i Sprawiedliwość do tej pory nie musiało się specjalnie przejmować problemami rolnictwa. PiS ma dokładnie przeanalizowane, że musi zdobyć głosy wsi, a nie głosy rolników produkcyjnych. Rolników jest na wsi 10 proc." - przypomina dziennikarka w rozmowie z Agatą Kowalską.

Ale w roku wyborczym, gdy zwycięstwo nie jest pewne, zaczyna się liczyć każdy głos. Tyle że zdaniem Joanny Solskiej to nie przełoży się na sensowną politykę rolną. "PiS nie ma zamiaru modernizować rolnictwa, ułatwiać temu rolnictwu życia, spowodować, żeby ono ponosiło mniejsze koszty. Nie, oni będą walczyć z Unią o rekompensaty, a nas pozbawiać gotówki, żeby ją przetransferować do rolników".

W rozmowie z Agatą Kowalską Solska bezlitośnie ocenia obietnice Henryka Kowalczyka co do wyekspediowania ukraińskiego zboża przez polskie porty.

"Do wybuchu wojny 95 proc. zboża Ukraińcy wysyłali przez porty Morza Czarnego. Potem zaczęli gwałtownie modernizować porty nad Dunajem. Teraz aż 40 proc. tego zboża płynie Dunajem przez Rumunię. Więc Ukraińcy - z wojną na swoim terenie - mogli coś robić. Polska nie zrobiła nic". Więcej szczegółów w tekście i w podcaście "Powiększenie". Przeczytaj lub posłuchaj!

Dwa razy w tygodniu autorka zadaje doskonale przygotowane, precyzyjne pytania politykom, ekspertkom, a czasem uczestnikom wydarzeń. Postanowiliśmy publikować także zapis tekstowy podcastów, żeby podkreślić ich wartość, bo informują, objaśniają i skłaniają do myślenia. Liczymy także na to, że osoby, które wolą czytać niż słuchać, zachęcimy do zmiany tego nastawienia i sięgną po podcasty Kowalskiej. Czyta się je dobrze, ale słucha jeszcze lepiej.

Przeczytaj także:

Agata Kowalska: Było już wysypywanie zboża na tory, rozsypywanie warzyw przed Sejmem, a teraz poleciały jajka. Ten cenny składnik diety, i to jeszcze smaczny, wylądował na scenie Europejskiego Forum Rolniczego w Jasionce. Na scenie oprócz jajek znajdował się nie kto inny, tylko minister rolnictwa Henryk Kowalczyk (na zdjęciu u góry - w Sejmie 26 stycznia). A poszło wcale nie o jajka, tylko o zboże. I wcale nie o to, że jest go zbyt mało, tylko zbyt dużo i na dodatek jest zbyt tanie.

Kto rzucał jajkami

O co w tym wszystkim chodzi? Czy na pewno winien jest minister rolnictwa? Sprawdzimy to w dzisiejszym "Powiększeniu". A naszym gościem jest Joanna Solska, dziennikarka tygodnika „Polityka”. Dzień dobry, pani redaktor.

Joanna Solska: Dzień dobry.

Zacznijmy od tego, kto rzucał? Bo to nie jest takie oczywiste; okazuje się, że mamy różne frakcje wśród rolników. Najgłośniejszą, najbardziej znaną jest AgroUnia, ale widziałam, że rzucanie jajkami otrzymało internetowy hasztag #OszukanaWieś. Więc kim są ci rzucający? Czy możemy ich zidentyfikować?

Możemy, już teraz wszystko wiadomo. Wiadomo, że to nie jest AgroUnia i wiadomo, że to są tzw. rolnicy produkcyjni. Oni się przyznają, że głosowali na Prawo i Sprawiedliwość, ale teraz są na rządzących wściekli i założyli stowarzyszenie „Oszukana Wieś”. Chcą się oderwać od PiS i nie chcą być identyfikowani z żadną partią. A to stwarza okazję różnym ludziom, żeby się do nich dokleić. I to jajko, pierwsze jajko, bo tych jajek zdaje się poleciało więcej, ale pierwsze jajko rzucił działacz Konfederacji.

W tych protestach chłopskich biorą więc udział bardzo różne odłamy. I jak ja rozmawiałam z rolnikami, takimi dużymi, wyspecjalizowanymi, to na przykład, jeśli chodzi o protest trwający w Szczecinie i założenie tam „Zielonego miasteczka”, to są spekulacje, że to jest taka troszkę ustawka. Że oprócz rolników tam są sympatycy Solidarnej Polski, bo oni są silni na tamtym terenie. No i z tamtym terenem związany jest wiceminister rolnictwa, pan Janusz Kowalski.

Zboże - o co chodzi?

A Jasionka to Podkarpacie, czyli mamy dwa skrajne punkty Polski, w których coś się dzieje. Rzeczywiście, w Szczecinie nawet podjechały ciągniki i tam na naczepach warzywa, które mają być rozdawane mieszkańcom, bo rolnicy mówią, że i tak im się nie opłaca sprzedawać, więc wolą rozdać. Ale wracając do zboża, to o jakie chodzi? Czy o pszenicę? O kukurydzę? Bo to były dwie główne bohaterki dotychczasowej dyskusji.

O każde.

Zarzut jest taki, że ceny zboża poleciały o 50 proc. w dół. I że polscy rolnicy nie mogą sprzedać swoich plonów, bo konkurencyjne zboże z Ukrainy jest tańsze i wypiera nasze, lepsze, polskie. Jak jest naprawdę?

Prawda jest trochę bardziej złożona. Ale zacznijmy od faktów. Faktem jest, że zboże staniało i ono staniało nie tylko w Polsce, ale i na giełdach światowych. I drugi fakt jest taki, że w tym samym czasie, kiedy zboże zaczęło tanieć, 22 lipca, w czas żniw, pan wicepremier i minister rolnictwa w jednej osobie Henryk Kowalczyk biegał po różnych prawicowych telewizjach i

namawiał serdecznie rolników, żeby, broń Boże, nie sprzedawali teraz swoich plonów.

Mimo że wówczas były bardzo korzystne ceny, za pszenicę w skupie płacono 1600 złotych, gdy dzisiaj nawet tysiąc jest nieosiągalny. I on wtedy namawiał rolników, żeby oni się wstrzymali, bo ceny będą rosły.

Dlaczego minister nie wiedział, że ceny zboża spadną?

Ale on ich namawiał, bo myślał o ich interesie, czy też to rząd miał w tym swój interes?

Ja wybieram wyjście trzecie, czyli pan minister jest niekompetentny i daje temu bardzo często wyraz. Gdyby pan minister miał odpowiedni zasób fachowców... W tym ministerstwie pracuje mnóstwo ludzi, są też instytuty rządowe i gdyby ktoś tam śledził to, co się dzieje na rynkach światowych, to by wiedział, że oczywiście były wówczas dość panikarskie prognozy, które wynikały z obawy, że Rosjanie mogą zablokować zupełnie wywóz zboża ukraińskiego z Odessy i innych portów Morza Czarnego i nikt nie wiedział, co się stanie.

Była obawa, że kraje północnej Afryki nie będą miały zboża, nie będą miały skąd kupić. I wtedy ta cena była wyjątkowo wysoka. Ale 22 lipca, czyli w żniwa, zostało podpisane porozumienie, które negocjował ONZ i Erdoğan o tym, że Rosja godzi się na przewożenie zboża ukraińskiego z portów Morza Czarnego.

I bańka pękła.

Tak, bańka pękła i zboże zaczęło tanieć.

Ale zaraz, Przecież myśmy wszyscy byli przekonani, że to zboże z Ukrainy ma nakarmić Afrykę. Takie padały słowa. Zresztą, gdy te statki wreszcie wyruszyły z czarnomorskich portów, to państwa afrykańskie wyrażały wielką radość i komunikowały, że to jest to, na co czekały. A tu się okazuje, że ukraińskie zboże – jak twierdzą rolnicy – zaburzyło rynek polski. Jak to możliwe?

Znowu wrócę do pana ministra Kowalczyka, bo to on wtedy, kiedy porozumienie zostało podpisane, publicznie obwieszczał, że damy radę. Że to zboże ukraińskie przejedzie tylko przez Polskę tranzytem, zostanie załadowane w portach, trafi do północnej Afryki i że my tego tranzytu tam możemy, ho, ho, 20 milionów ton zboża. To są słowa pana Kowalczyka do odnalezienia w mediach.

Polska nieprzygotowana do wywozu zboża

Ale teraz minister Kowalczyk, broniąc się przed tymi jajkami, zarzutami, gwizdami i buczeniem, tłumaczy, że to nie jego wina, tylko Komisji Europejskiej, która pozwoliła na otwarcie granic.

Komisja pozwoliła na otwarcie granic, ale my powinniśmy zrobić dużo, żeby umożliwić tranzyt tego ukraińskiego zboża. Natomiast myśmy nie zrobili nic. Powinniśmy byli przygotować nasze porty, przygotować nabrzeża.

A rząd po prostu palcem nie kiwnął.

Na nabrzeżach portowych do tej pory leży węgiel, więc węgla ze zbożem raczej nie można mieszać.

A mało tego, pan minister namawiał rolników, żeby nie sprzedawali zboża, więc problem zaczęły mieć polskie zakłady olejowe i polskie młyny. Zakłady tłuszczowe nie mają rzepaku. Oni wszyscy brali towar od dostawców lokalnych, czyli od polskich rolników, ale jak rolnicy postanowili zarobić więcej, bo tak im radził pan minister, to po żniwach nie sprzedawali zbiorów do skupu. Rzepaku było pełno w magazynach u rolników, ale zakłady tłuszczowe go nie miały, więc zaczęły rzepak importować. I proszę sobie wyobrazić

teraz jeszcze płyną do Polski statki z zamówionym rzepakiem z Australii!

Czyli nie ma to jak połączyć niekompetencję ministra z chciwością rolnika. Katastrofa gotowa.

Nie chciałabym używać słowa „chciwość”. Państwo postawiło rolników w koszmarnej sytuacji. Państwo manipuluje cenami energii elektrycznej, potworzyło monopole i ceny są nadmuchane. Jedna z grup protestujących to Izba Rolnicza w Lublinie i ich prezes wyliczył, że

polski rolnik płaci za tonę nawozu 3 tys. złotych, a niemiecki rolnik - w przeliczeniu - płaci 2 tys. złotych.

Z kolei niemiecki rolnik może sprzedać swoją pszenicę za 1300 złotych, a polski rolnik nie dostaje nawet tysiąca. Więc ci rolnicy są w takich kleszczach. Nie ma mowy o rynku, nie ma mowy o konkurencyjności, bo konkurencyjność polskiego rolnictwa popsuła pazerność polskiego rządu.

Ile zboża w chlebie, a ile energii?

Rząd chciał mieć dostęp do pieniędzy spółek energetycznych, do kopalni, do Orlenu. Więc potworzył monopole i te monopole dyktują takie ceny, że zyski PGE czy Orlenu są takie, jakich nigdy nie było. No, bo ceny są takie, jakie oni chcą, ponieważ oni nie mają konkurencji. Tu nie ma rynku, jest państwo, tylko to państwo nie umie działać. Bo

rządowi zabrakło wyobraźni, żeby wiedzieć, co się stanie, jak wyśrubuje ceny energii.

A energia jest wszędzie. Na przykład w tej chwili w pieczywie koszty energii są większe niż koszty pszenicy.

O to właśnie miałam zapytać: jak to możliwe, że cena zboża poleciała o połowę w dół, a jednocześnie ceny chleba w sklepie ciągle rosną?

Rozumiem więc, że to nie „składnik spożywczy” jest w tej cenie najistotniejszy. Ale minister Kowalczyk dalej się broni i opowiada, że po pierwsze będą dopłaty i im bardziej na wschód położone gospodarstwo, tym większe dopłaty do tony pszenicy czy kukurydzy. A jego druga linia obrony jest taka, że jednak się zajmą tymi portami. Będzie „bardzo intensywny eksport” organizowany przez rząd. Co pani na te dwa pomysły?

W jaki sposób, przepraszam? Skoro w tych portach się przez rok absolutnie nic nie działo! I one wcale nie są bardziej przygotowane do eksportu zboża niż przed rokiem. Mało tego, jak ja rozmawiam z analitykami, to oni mówią, proszę pani,

Ukraina, która ma wojnę na swoim terenie, zrobiła o wiele więcej niż Polska!

Bo o ile w momencie wybuchu wojny 95 proc. zboża Ukraińcy wysyłali na eksport przez porty Morza Czarnego, tak potem zaczęli gwałtownie modernizować porty nad Dunajem. I teraz aż 40 proc. tego zboża płynie Dunajem przez Rumunię. Więc Ukraińcy mogli coś robić. Polska nie zrobiła nic.

A na dopłaty dla tych rolników, którzy ponieśli straty, oczywiście część pieniędzy da nam Unia, ale

gros pieniędzy pójdzie z budżetu krajowego.

Czyli konsument płaci drożej za prąd, pieczywo zdrożało o ponad 30 proc. w ciągu roku, płacimy składki na wspólną politykę rolną i teraz jeszcze dopłaci z budżetu, czyli z naszych podatków za to, że rząd nie umie rządzić. My tego zwyczajnie nie wytrzymamy, bo i tak konsumpcja zaczyna maleć. Zarobki zahamowały. To się tak nie da dłużej. Ludzie tego nie wytrzymają. Mamy sytuację, w której rolnikowi jest źle, bo nie zarabia, konsumentom jest źle, bo dopłacają do rolnika.

"Okrągły stół" Kowalczyka

Dobre pytanie. Ma być za to zorganizowany przez ministerstwo „okrągły stół”, więc myślę, że wszystko za chwileczkę już zostanie rozwiązane...

...żeby się pani nie zdziwiła.

I w tym „okrągłym stole” mają wziąć udział różne grupy, tu znów powołuję się na wypowiedzi ministra Kowalczyka. Powiedział on zresztą już chyba dość desperackim tonem, że czeka na wszelkie podpowiedzi. Jednym z uczestników okrągłego stołu ma być jeden z moich ulubionych ministrów, minister Jacek Sasin i jego Krajowa Grupa Spożywcza, o której rozmawiałyśmy jeszcze przed wakacjami. Polecam wszystkim ten odcinek.

No to skoro można było interwencyjnie skupować kiedyś jabłka (nawet jeśli te pieniądze zostały zmarnowane), to może teraz czas na jakiś interwencyjny skup zboża? Albo inną spektakularną akcję z udziałem Krajowej Grupy Spożywczej?

To zaraz panią rozśmieszę, bo w Krajowej Grupie Spożywczej są wszystkie elewatory zbożowe, które posiada państwo. I to one są w rękach firmy, która się nazywa Elewarr. Ludzie z tego Elewarru mają być głównymi ekspertami, którzy zasiądą przy tym okrągłym stole. Ale Elewarr jest w takiej samej marnej sytuacji, jak rolnicy, którzy protestują, ponieważ nakupował zboża i z tym zbożem został. A teraz tego zboża nie sprzeda po takich cenach, jak kupił, więc Elewarr tonie w długach.

I teraz ten człowiek, który nie patrzył, co się dzieje na rynkach międzynarodowych, nie śledził tych trendów, ten... nasuwa mi się brzydkie słowa, ale go nie użyję, w każdym razie ten nieuk i niekompetentny uczestnik "okrągłego stołu" będzie podpowiadał równie niekompetentnemu wicepremierowi od rolnictwa, jak wyjść z tej sytuacji. No, powodzenia życzę. A moja złość bierze się z tego, że

to wszystko się odbywa za nasze pieniądze.

Sytuacja jest tragiczna. Ofiarami sytuacji, której sprawcą jest pan minister Kowalczyk, są oczywiście rolnicy, producenci zboża, ale jeszcze większymi ofiarami są małe firmy skupowe, które graniczą z Ukrainą, z województwa podkarpackiego i lubelskiego. I te firmy będą plajtować, ponieważ one skupiły zboże po wysokich cenach i teraz z nim zostały. A wcześniej, żeby to zboże skupić, one musiały wziąć kredyty skupowe. I teraz banki żądają od nich albo zabezpieczeń (a one tych zabezpieczeń nie mają), albo natychmiastowego zwrotu pożyczek, czego tamci też nie mogą zrobić, bo nie mają gotówki.

Analitycy mi mówią, że przez takie złe działanie rządu rozwalono skup na wschodzie kraju i

za chwilę nie będzie miał kto skupować polskiego zboża.

A do tranzytu zboża ukraińskiego, tak jak powiedziałam, nie jesteśmy przygotowani. Poza tym tranzyt na południe, do Afryki przez Morze Bałtyckie kosztuje więcej niż transport z naddunajskich portów.

I nie widzę, żeby ktoś to analizował, żeby ktoś się tym przejmował, ktoś szukał rozwiązania. Niestety, pan minister Kowalczyk nie ma pojęcia o rolnictwie. A partia rządząca nigdy nie przyglądała się rolnictwu produkcyjnemu, ponieważ

PiS ma dokładnie przeanalizowane, że musi zdobyć głosy wsi, a nie głosy rolników produkcyjnych.

Rolnicy i PiS

Rolników jest na wsi 10 proc., oni się nie bardzo dla PiS liczyli. Teraz dopiero zaczynają się liczyć, bo w tych wyborach każdy głos będzie ważny, bo tu idzie o utrzymanie władzy. Ale PiS nie ma zamiaru modernizować rolnictwa, ułatwiać temu rolnictwu życia, spowodować, żeby ono ponosiło mniejsze koszty. Nie, oni będą walczyć z Unią o rekompensaty, a nas pozbawiać gotówki, żeby ją przetransferować do rolników. I tak wygląda obecna polityka.

Także to wszystko zapowiada jeszcze gorsze lata niż te, które mamy w tej chwili, a mamy przecież potężną inflację. I jeśli oni tak będą traktować producentów rolnych, a ci będą mieli takie koszty do poniesienia, to ja nie mam złudzeń. Inflacja nie będzie tak bardzo hamować, jak byśmy chcieli.

Pani redaktor, słyszę, że jest pani pełna optymizmu i czeka z utęsknieniem...

Nie, nie. Ja gotuję się ze złości.

…na ten „okrągły stół”, przy którym zapewne padną pomysły mądre, zrównoważone i niepowiązane z kampanią wyborczą. Nic tylko czekać na kolejny epizod polskich zmagań z rolnictwem w kraju z rolniczymi tradycjami. Bardzo dziękuję za to spotkanie Joannie Solskiej z tygodnika Polityka.

Dziękuję bardzo.

Pomoc publiczna

Ledwo skończyłyśmy rozmawiać, a pojawiły się wieści z Brukseli. Jak donosi Tomasz Bielecki, dziennikarz Deutsche Welle, Komisja Europejska zgodziła się na wpompowanie 600 milionów złotych pomocy publicznej dla producentów pszenicy i kukurydzy w Polsce. To są te pieniądze, o których mówił wcześniej minister Kowalczyk, środki z polskiego budżetu. Komisja musiała wydać zgodę na tego typu dodatkową pomoc.

Czyli za chleb zapłacimy podwójnie: najpierw w sklepie, głównie za paliwo i energię potrzebną do produkcji pieczywa, a potem drugi raz z naszych podatków, dopłacając do nieudolnie prowadzonej polskiej polityki rolnej. Dziękuję wam za wysłuchanie tego odcinka „Powiększenia”. Mam nadzieję, że było i do śmiechu, i do płaczu, jak w najlepszej tragikomedii, czyli jak w polskiej polityce. Do usłyszenia!

;

Udostępnij:

Agata Kowalska

Autorka podcastów „Powiększenie”. W OKO.press od 2021 roku. Wcześniej przez 14 lat dziennikarka Radia TOK FM. Wielbicielka mikrofonu, czyli spotkań z ludźmi, sporów i dyskusji. W 2016 roku za swoją pracę uhonorowana nagrodą Amnesty International „Pióro Nadziei”.

Komentarze