Dziś mecz Polska – Albania. Zagrają, czy będą znów przepraszać?

Polacy ostatnio głównie przepraszali, ale teraz już czas, żeby zagrali w piłkę. Dziś o 20.45 w Warszawie mecz z Albanią.

Publikacja: 27.03.2023 03:00

Mecz w Pradze. Sebastian Szymański stara się zablokować strzał Adama Hlozka. W głębi Jan Bednarek

Mecz w Pradze. Sebastian Szymański stara się zablokować strzał Adama Hlozka. W głębi Jan Bednarek

Foto: PAP/Leszek Szymański

Pierwsze spotkanie za kadencji Fernando Santosa posłało reprezentację na deski. Polacy zaspali w Pradze i Czesi już po trzech minutach obijali ich, jak boksera leżącego na linach. W tej sytuacji trudno mówić o jakiejkolwiek taktyce czy planie.

Obejrzeliśmy zespół funkcjonujący w trybie mundialowym. Więcej niż gry w piłkę było futbolu z epoki kamienia łupanego – prostych środków, strachu przed błędem, destrukcyjnej ostrożności. Nad drużyną unosił się duch Czesława Michniewicza i Grzegorza Krychowiaka, który przed turniejem w Katarze przekonywał: – Nie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie.

Czytaj więcej

Polska - Albania. Fernando Santos: Nie możemy zapomnieć o Pradze

Santos przyznał po meczu, że musi porozmawiać z podopiecznymi o futbolu i popracować nad ich mentalnością. – Kiedy tracisz dwie bramki, to musisz skonfrontować się z meczem, a nie grać tak, jakby nic się nie wydarzyło – wyjaśniał. On szukał zmian i rozwiązań, na wynik nie reagowali za to niektórzy piłkarze. Wojciech Szczęsny po trzecim golu musiał dźwigać z boiska zastygłego Jakuba Kiwiora.

Tęskniąc za weteranami

Reprezentacja nie odzyskała w Pradze zaufania kibiców, które naruszył mundial w Katarze, gdzie kadrowicze zabijali piłkę, zamiast w nią grać, a później pożarli się o nagrody od premiera. Teraz przepraszali przed i po meczu – najpierw za postawę wobec „afery premiowej”, a później za zachowanie na boisku. Nie potrafili już skupić się na futbolu.

Zmarnowali okazję, aby przekuć przedmeczowe negatywne emocje w sportową złość. Może to wskazówka, że niektórym do gry w kadrze brakuje charakteru i nie każdy ma mentalność wojownika.

Wierzymy, że to, co proponuje trener Santos, przyniesie efekty

Wojciech Szczęsny

Największymi zwycięzcami meczu w Pradze okazali się ci, których zabrakło na murawie. Oglądając przez 45 minut cierpienia Michała Karbownika, kibice mogli zatęsknić za Bartoszem Bereszyńskim, który był w Katarze polisą ubezpieczeniową na lewej obronie. Santos stoi przed trudnym wyborem, bo jasnej alternatywy na jego pozycję nie ma. Nawet kiedy Bereszyński wyzdrowieje, problem pozostanie, bo Polak w Napoli jest rezerwowym.

Czesi wybrali prosty futbol. Goli nie traciliśmy po prostopadłych podaniach, tylko akcjach, przy których w przeszłości pożar zazwyczaj gasił nieobecny w Pradze Kamil Glik.

Przestraszony Krystian Bielik boisko opuścił już w przerwie, a Karol Linetty – choć pozostał na nim dłużej – wciąż wygląda na piłkarza, który jest w kadrze zawodnikiem na dorobku i może kiedyś do niej dojrzeje, choć koszulkę z orzełkiem na piersi zakładał już 42 razy. Udane jego występy kibice mogliby policzyć na palcach jednej ręki.

Chwilowa tęsknota za weteranami nie oznacza, że trzeba do nich wracać. To byłoby rozwiązanie na chwilę, przyjęcie krótkowzrocznej perspektywy. – Uważam, że jeśli chcemy zrobić krok do przodu, to potrzebujemy czasu, aby nauczyć się nowego stylu gry. Wierzymy, że to, co proponuje trener Santos, przyniesie efekty. Jeden krok do tyłu może pozwolić zrobić dwa do przodu. Zapłaciliśmy cenę za to, że chcieliśmy zagrać inaczej – przyznaje Szczęsny i trudno odmówić mu racji.

Santos potrzebuje czasu

Eliminacje Euro 2024 to czas na przebudowę i na szczęście Polacy trafili do jednej z najsłabszych grup. Przegraliśmy pierwszy mecz – na wyjeździe z najsilniejszym spośród rywali – i jest zbyt wcześnie, aby bić na alarm. Warto posłuchać samych piłkarzy, którzy podkreślają, że potrzebują czasu, bo choć nie mamy nowej drużyny, to zmienił się pomysł na grę.

Czytaj więcej

Czechy - Polska. Wojciech Szczęsny: Nic mnie nie martwi, potrzebujemy czasu

Liderzy plan nowego selekcjonera akceptują. – Trener widzi nasze umiejętności i je docenia. Czas, aby drużyna uświadomiła sobie, że potrafi utrzymywać się przy piłce oraz kontrolować mecz – mówi Piotr Zieliński.

Nietrudno między jego słowami wyczytać negatywną weryfikację taktyki Michniewicza. Teraz trzeba odczynić to, co wpajał kadrowiczom poprzedni selekcjoner.

Fernando Santos podczas treningu kadry na Stadionie Narodowym w Warszawie

Fernando Santos podczas treningu kadry na Stadionie Narodowym w Warszawie

Foto: PAP/Piotr Nowak

Czasu potrzebuje też Santos, który drużynę do debiutu przygotowywał w trybie ekspresowym. Portugalczyk obejrzał podobno 17 poprzednich meczów reprezentacji, ale wciąż operuje na żywym organizmie. Trener rywali Jaroslav Silhavy słusznie zauważył, że ma nad Portugalczykiem zasadniczą przewagę, bo pracuje z kadrą od dawna, zna zawodników i nie musi przeskakiwać bariery językowej.

Pierwszy mecz dostarczył Santosowi pytań, które wymagają odpowiedzi: o status polskiej obrony bez powolnego, ale będącego jak skała Glika, rolę męczącego się za plecami Lewandowskiego Zielińskiego czy pozycję Sebastiana Szymańskiego, którego – wzorem poprzedników – selekcjoner próbował wypychać na boisku w kierunku linii bocznej, choć piłkarz Feyenoordu Rotterdam udowadniał, że znacznie lepiej czuje się w środku pola.

Santos podczas pierwszego spotkania z dziennikarzami obiecywał, że nie będzie patrzył piłkarzom w dowód osobisty, tylko przyglądał się aktualnej formie. Jednocześnie chyba jednak za bardzo uwierzył, że treningi w klubach wystarczą, żeby utrzymać wysoką dyspozycję. To za mało, co widzieliśmy po Kiwiorze. Błędy, które kosztowały nas gole, popełniali także Linetty, Bednarek, Bielik i Matty Cash.

Ten ostatni doznał urazu i z Albanią nie zagra. Niewykluczone, że zastąpi go Przemysław Frankowski i to może być rozwiązanie lepsze niż Robert Gumny. Zmian zapowiada się więcej, do podstawowego składu pukają Damian Szymański i Karol Świderski. Pytany o tego ostatniego Lewandowski ponownie przyznał, że lepiej czuje się na boisku w towarzystwie drugiego napastnika, ale nie wiadomo, czy Santos go posłucha.

Czytaj więcej

Czechy - Polska. Fernando Santos zabrał głos po klęsce. "Wiedzieliśmy, że to zrobią"

Reprezentacje są zazwyczaj tak mocne, jak ich najsłabsze ogniwo. Santos mógł to zobaczyć w Pradze. Nasza kadra to nie tylko drużyna gwiazd Barcelony, Napoli i Juventusu Turyn. Kiwior jest przecież rezerwowym w Arsenalu Londyn, Karbownik to piłkarz grający w drugoligowej Fortunie Dusseldorf, a Bielik – w Birmingham City, które jest w dolnej części tabeli zaplecza Premier League.

Szpital w kadrze

Selekcjoner operuje w permanentnym stanie wyjątkowym wywołanym przez kontuzje. Urazy uniemożliwiły powołanie Glika, Arkadiusza Milika i Jakuba Modera – Portugalczyk zaznaczył, że na niego czeka – a już po rozpoczęciu zgrupowania z kadry wypadali kolejno Kamil Piątkowski, Bereszyński, Kacper Kozłowski i w Pradze Cash.

– Nie mam teraz w głowie nawet 90 proc. wyjściowej jedenastki – mówi Santos. – Spotkanie w Pradze nie zmieniło mojej wizji gry. Problemem była drużyna, a nie tylko obrona. Zawodnicy nie mogą o tym meczu zapomnieć, bo on nie może się powtórzyć. Teraz czas pokazać charakter i odwagę.

Polaków teoretycznie czeka dziś mecz, w którym wybiegną na boisko jako faworyci. Teoretycznie, bo dwa poprzednie mecze z Albańczykami w eliminacjach mistrzostw świata, choć wygrane (4:1, 1:0), kosztowały dużo nerwów. Rywale wciąż wracają do tamtych spotkań jako przegranych nie do końca sprawiedliwie i trudno dziwić się ich żalom, bo choć dwukrotnie potrafili wówczas ograć Węgrów, do miejsca w barażach zabrakło im dwóch punktów.

Eliminacje Euro 2024
Grupa E

Piątkowe mecze
Czechy – Polska 3:1 (2:0)
Mołdawia – Wyspy Owcze 1:1 (0:1)

Poniedziałek, godz. 20.45
Polska – Albania (TVP 1, TVP Sport, Polsat Sport Premium 1, Polsat Box Go)
Mołdawia – Czechy (Polsat Sport Fight, Polsat Box Go)

Pozostałe mecze Polaków
20 czerwca: Mołdawia – Polska
7 września: Polska – Wyspy Owcze
10 września: Albania – Polska
12 października: Wyspy Owcze – Polska
15 października: Polska – Mołdawia
17 listopada: Polska – Czechy

Dziś Albańczycy mają nowego selekcjonera. Sylvinho w przeszłości trenował Corinthians i Olympique Lyon, a jako piłkarz występował w Arsenalu oraz Barcelonie, z którą dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów. Zastąpił w styczniu Edoardo Reję. Federacja postawiła przed nim jasny cel: awans do Euro 2024. Mecz z Polakami będzie dla Brazylijczyka debiutem w nowej roli.

Reja stracił pracę, bo w ubiegłym roku reprezentacja wygrała tylko raz – w meczu towarzyskim z Armenią. Jego podopieczni dwukrotnie zremisowali też z Islandią (1:1, 1:1) w Lidze Narodów. To akurat wyniki, które budzą szacunek, ale nie strach. Podobnie jak fakt, że skład zespołu opiera się na piłkarzach grających we Włoszech, ale wielu to rezerwowi. Rywalom przeszkadzają także urazy.

Jeden z najbardziej znanych Albańczyków, Armando Broja, jest piłkarzem Chelsea Londyn, ale jesienią zerwał więzadła krzyżowe. Kontuzjowani są także Berat Djimsiti (Atlanta Bergamo), Ardian Ismajli (FC Empoli) i Keidi Bare (Espanyol Barcelona). Polakom stawi za to czoła Myrto Uzuni z Granady. 27-latek z 20 golami jest w tym sezonie najlepszym strzelcem na zapleczu LaLiga.

Sylvinho podobno wniósł do reprezentacji nowe spojrzenie, a teraz zapowiada, że jego zawodnicy przyjechali do Warszawy grać, a nie tylko się bronić. - Wierzymy, że stać nas na awans, a liczy się każdy punkt. Polska to solidny rywal, więc musimy zostawić na boisku serce. Nie boimy się, bo futbol to przygoda i rozrywka - mówi, jak przystało na Brazylijczyka.

– Mecze z Albanią są pełne walki. Musimy dorównać rywalom charakterem, a jakości mamy wystarczająco dużo, żeby kreować sytuacje i strzelać gole – podkreśla Bednarek. – Drugi raz już nie zagramy tak jak w Pradze. Patrzymy na to, co przed nami. Czekamy na kolejny mecz z motywacją oraz chłodną głową. Najważniejsze to pokazać reakcję. Ona się liczy.

Pierwsze spotkanie za kadencji Fernando Santosa posłało reprezentację na deski. Polacy zaspali w Pradze i Czesi już po trzech minutach obijali ich, jak boksera leżącego na linach. W tej sytuacji trudno mówić o jakiejkolwiek taktyce czy planie.

Obejrzeliśmy zespół funkcjonujący w trybie mundialowym. Więcej niż gry w piłkę było futbolu z epoki kamienia łupanego – prostych środków, strachu przed błędem, destrukcyjnej ostrożności. Nad drużyną unosił się duch Czesława Michniewicza i Grzegorza Krychowiaka, który przed turniejem w Katarze przekonywał: – Nie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił