Pracownicy Kancelarii Sejmu piszą do Hołowni. Domagają się podwyżek obiecanych przez Tuska

Marszałek Szymon Hołownia otrzymał pismo podpisane przez kilkuset pracowników Kancelarii Sejmu. Ci domagają się podwyżek, które premier Donald Tusk obiecał pracownikom budżetówki. - Wielu pracowników nie dostało obiecanych 20 proc. Poziom niezadowolenia jest bardzo duży - powiedział jeden z pracowników Sejmu "Rzeczpospolitej".

Jeszcze przed objęciem funkcji premiera Donald Tusk obiecał zapewnienie pracownikom budżetówki 20 procent podwyżki. Pracownicy Kancelarii Sejmu otrzymali jednak płace wyższe o 7,7 proc. "Decyzja o waloryzacji wynagrodzeń o 7,7 proc. zamiast o 20 proc. przewidziane w ustawie budżetowej na rok 2024 narusza obowiązujące przepisy ustaw oraz zasadę równego traktowania pracowników administracji państwowej" - brzmi fragment pisma, do którego treści dotarła "Rzeczpospolita".

Zobacz wideo Hołownia kontra Przyłębska. "Nie wykonam postanowienia"

Pracownicy Kancelarii Sejmu już wcześniej apelowali o podwyżki

Jak informowaliśmy na next.gazeta.pl, to nie pierwszy apel pracowników Kancelarii Sejmu w tej sprawie. W marcu pismo do Jacka Cichockiego, szefa Kancelarii Sejmu, wystosowały zakładowa Solidarność oraz Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Pracowników Kancelarii Sejmu. Również wówczas związkowcy twierdzili, że pracownicy powinni otrzymać waloryzacje w pełnej wysokości 20 proc. Przedmiotem sporu miał być również fakt, że tegoroczne podwyżki obowiązywać miały dopiero od marca i nie obejmować wyrównania od stycznia.

Ekipa rządząca utrzymuje jednak, że niższe podwyżki są uzasadnione. W listopadzie 2023 roku odchodząca szefowa kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska przyznała bowiem podwyżki w średniej wysokości 12,3 proc. Tegoroczne 7,7 proc. ma uzupełniać je do obiecanego progu 20 proc.

Kancelaria Sejmu poinformowała w marcu, że Jacek Cichocki spotkał się ze związkowcami i "w konstruktywnej rozmowie wypracowano korzystne dla pracowników rozwiązania". Szefowa sejmowego Biura Obsługi Medialnej Katarzyna Karpa-Świderek informowała ponadto, że rozmowy doprowadziły do zgody na wypłacenie wyższego wynagrodzenia z wyrównaniem od stycznia.

"Poziom niezadowolenia jest bardzo duży"

Pismo, do którego dotarła "Rzeczpospolita" jest datowane na koniec marca, co oznacza, że zostało złożone już po ustaleniach z szefem Kancelarii Sejmu. Autorzy dokumentu podtrzymują jednak na podstawie analizy przepisów, że podwyżki płac w obecnym roku powinny wynieść całe 20 proc. Twierdzą ponadto, że porozumienie zawarte ze związkami zawodowymi nie może być traktowane jako układ zbiorowy pracy. "Skutki finansowe waloryzacji przewidzianej w ustawie budżetowej na rok 2024 powinny zostać uwzględnione w budżecie Kancelarii Sejmu niezależnie od skutków podwyżek z października 2023 roku" - czytamy.

Według jednego z pracowników Kancelarii Sejmu, który zgodził się na rozmowę z dziennikarzami, "poziom niezadowolenia jest bardzo duży". - Podwyżki z października ubiegłego roku wcale nie były przyznane w równej wysokości. Niektórzy dostali wówczas niemal 20 proc., inni zaledwie 7 proc. Sumując to z podwyżkami z obecnego roku, wielu pracowników nie dostało obiecanych 20 proc. - wytłumaczył.

"Rzeczpospolita" ustaliła, że sprawa podwyżek zatrzymała się na prezydium Sejmu. Dotychczas nie zapadła jednak żadna konkretna decyzja. Jeden z wicemarszałków powiedział dziennikarzom, że problemy wynikają z braku pieniędzy w budżecie. - Trwają rozmowy, jednak nie przyniosły żadnych efektów. Nic nie jest przesądzone. Na razie nie ma pieniędzy w budżecie, ale to nie znaczy, że się nie znajdą - zaznaczył jednak.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.