Mariusz Kamiński stanął we wtorek 23 kwietnia przed sejmową komisją śledczą do spraw wyborów korespondencyjnych. - Chciałbym pana zapytać, dlaczego podczas spotkania w willi premiera Morawieckiego przy ulicy Parkowej pan wpadł w furię do tego stopnia, że sam Jarosław Kaczyński musiał pana uspokoić. Pytam wprost: czy był pan pod wpływem środków odurzających? Krótko mówiąc, czy był pan trzeźwy? - zapytał przewodniczący komisji śledczej Dariusz Joński.
Świadka oburzyło pytanie Jońskiego. - Szanowny panie, sposób, w jaki sformułował pan to pytanie, świadczy o tym, że jest pan pozbawiony jakiejkolwiek... - zaczął Mariusz Kamiński. Wypowiedź byłego szefa MSWiA przerwał jednak przewodniczący komisji, który domagał się konkretnej odpowiedzi na pytanie. - Chcę odpowiedzieć na to pytanie: Jest pan świnią - odparł w końcu polityk Prawa i Sprawiedliwości, a następnie opuścił salę. Sytuacja wywołała ogromne poruszenie nie tylko wśród samej komisji, ale także wśród opinii publicznej, która na żywo śledziła transmisję z przesłuchania. W mediach społecznościowych natychmiast pojawiła się lawina komentarzy, które odnosiły się nie tylko do zachowania Kamińskiego, ale także całego przebiegu posiedzenia komisji.
"Świadek Michał Wypij opowiadał o furii Mariusza Kamińskiego i jego zaskakującym zachowaniu na Parkowej. Na pytanie Dariusza Jońskiego o to, czy ówczesny szef MSWiA wpadł w furię po alkoholu? Mariusz Kamiński rzuca epitetem i w emocjach opuszcza komisję. Jeśli to miał być eksperyment procesowy, czy pan Kamiński łatwo się emocjonuje, to się udał" - napisała na platformie X posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic.
"Widzę, że były poseł i skazaniec Mariusz Kamiński bardzo się przejął pytaniem od Dariusza Jońskiego i szybciutko wyszedł z posiedzenia komisji śledczej. Bez trybu, jak to zwykł mawiać klasyk" - stwierdził z kolei prawnik i aktywista Grzegorz Gruchalski, który nawiązał do słynnych słów Jarosława Kaczyńskiego.
Z kolei Przemysław Czarnek, który zasiada w komisji, nazwał obrady "cyrkiem".
Nie o cyrku, a o "spektaklu" napisała natomiast blogerka polityczna Kataryna. "Kolejny spektakl i szczerze mówiąc to się nawet nie dziwię reakcji Kamińskiego. Zrobili z niej kampanijny cyrk, który z ustalaniem faktów na wzór komisji Rywina nie ma nic wspólnego. Kto by chciał robić za statystę w kampanii do europarlamentu" - stwierdziła na platformie X.
"Chwyt z pytaniem o domniemane pijaństwo raczej z gatunku nadających się na zagwizdanie faulu, ale ponadmiarowa reakcja byłego ministra też zastanawiająca" - ocenił Kuba Korus, dziennikarz Newsweeka.
"Z przesłuchań Mariusza Kamińskiego przed komisjami śledczymi zapamiętamy marny spektakl, zamiast przygwożdżenia Kamińskiego i wykazania, że polskie państwo w kwestii wiz akceptowało przekręty, oszustwa i łapówkarstwo. Szkoda" - stwierdził dziennikarz WP Patryk Słowik.
Po wyjściu z sali, w której odbywało się przesłuchanie, wzburzony Kamiński tłumaczył swoją reakcję dziennikarzom. - To są potworne insynuacje. Ten człowiek zaczął mnie znieważać i obrażać, sugerując, że byłem pod wpływem alkoholu na jakichś spotkaniach. To jest po prostu coś niebywałego, to jest straszny skandal. Tak nie wolno traktować świadków, jestem oburzony - mówił polityk. Po upływie 10 minut Mariusz Kamiński wrócił na salę. - Jeśli będzie przestrzegany zgodny z prawem standard przesłuchania, będę uczestniczył (w posiedzeniu - red.) - powiedział dziennikarzom. Niedługo później złożył także wniosek o wyłączenie przewodniczącego Dariusza Jońskiego z przesłuchania. Ten jednak został odrzucony większością pięć do trzech. Relację na żywo z wtorkowego posiedzenia śledzić można w artykule Gazeta.pl: Mariusz Kamiński przed kolejną komisją. Co wie na temat wyborów kopertowych? [NA ŻYWO].