Wiceminister obrony Cezary Tomczyk na antenie TVN24 odniósł się do częściowych wyników audytu w resorcie i jak stwierdził - "audyt jeszcze długo się nie zakończy". - Codziennie wychodzi coś nowego - oznajmił polityk.
Tomczyk określił jedną ze spraw, na którą natrafiono podczas kontroli, jako "wyjątkową, drastyczną i skandaliczną". - Okazało się, że grupa ochroniarzy Kaczyńskiego podczas tego, gdy de facto wykonywali obowiązki na jego rzecz, prywatna firma ochroniarska, byli tam ludzie, którzy byli też na etatach w Żandarmerii Wojskowej, na podwójnych etatach. Jednocześnie nie wykonywali pracy na rzecz Żandarmerii Wojskowej - przekazał wiceminister.
Jak wyjaśnił, chodzi o osoby zatrudnione w ŻW oraz prywatnej firmie ochroniarskiej, która pracowała dla prezesa Prawa i Sprawiedliwości. - Zostali zatrudnieni w Żandarmerii Wojskowej niejako na takim drugim etacie. Jaka była potrzeba? Nie wiem - dodał.
- Najważniejsze jest to, że te etaty były de facto fikcyjne. Mówimy o kilku ochroniarzach, którzy byli zatrudnieni w Żandarmerii Wojskowej, mimo że w tym czasie byli ochroniarzami Kaczyńskiego i de facto jego chronili przez 24 godziny na dobę - mówił Cezary Tomczyk.
- To jest rzecz skandaliczna. Nie wiedzieli o tym żołnierze, wiedziały o tym władze Żandarmerii Wojskowej. Ta sprawa wyszła kilkanaście dni temu przy kontroli. Będziemy przekazywać pełną informację komisji obrony narodowej - stwierdził polityk i zapowiedział, że w środę 23 kwietnia na komisji obrony narodowej zostaną przedstawione zostanie więcej informacji.
Jak informowaliśmy, z szacunków MSWiA wynika, że w działania dotyczące ochrony prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, siedziby tej partii na ul. Nowogrodzkiej oraz miesięcznic smoleńskich zaangażowanych było łącznie 12 254 funkcjonariuszy policji. Pracę policjantów oraz eksploatację radiowozów oszacowano na kwotę ponad 35 milionów złotych w latach 2016-2023.
Tylko w 2020 roku policyjna ochrona domu Kaczyńskiego kosztowała ponad 5 milionów złotych. - To jest skala upadku policji za rządów PiS. (...) Skończyły się czasy, kiedy pod Nowogrodzką stały setki policjantów, kiedy pod willą posła Kaczyńskiego stały setki policjantów - mówił w rozmowie z "Super Expressem" szef MSWiA Marcin Kierwiński. Z kolei poseł PiS Marek Suski ocenił, że "jak są zamachy na człowieka, to trzeba go chronić".
Oprócz tego, niezależnie od działań policji, ochroną prezesa PiS zajmuje się spółka Grom Group. Założyli ją byli komandosi GROM - Tomasz Kowalczyk i Wojciech Grabowski. Partia płaci za ochronę Jarosława Kaczyńskiego z subwencji pochodzącej z budżetu państwa. Co roku ugrupowanie przeznacza na ten cel około 1,5-2 milionów złotych. Przykładowo, tylko w 2020 roku spółka otrzymała od ugrupowania 1,6 milionów złotych.