Bardzo Dobrze!

Ale pan premier Tusk już owija w bawełnę – „Chciałbym dobrze zrozumieć intencje Pana Prezydenta”.

Intencje zostały jasno wyrażone. Sytuacja bezpieczeństwa Polski staje się coraz trudniejsza a pomimu upływu czasu nasi „niemieccy przyjaciele” robią co mogą, aby pakt „NATO-Rosja” z 1997 roku nadal leżał na stole, co stwarza rosyjskiej dyplomacji stałą możliwość używania go jako punktu wyjścia w negocjacjach.

Stoi on też wciąż na przeszkodzie alokacji poważniejszych sił i środków sojuszniczych na teren Polski. Poza obecnością „rotacyjnych” garnizonów amerykańskich w liczbie 11 tys. żołnierzy, siły wielonarodowe Sojuszu są w Polsce nieomal nieobecne – jest ich jednynie ok. jednego tysiąca. Jedyny magazyn NATO w Polsce – w Powidzu – jest przeznaczony na zaopatrzenie Amerykanów. Inni nasi partnerzy nie zdecydowali się na podobne rozwiązania, gdyż wobec ich nader skromnej obecności – właściwie nie ma o czym mówić. NATO w Polsce, to własciwie USA i symboliczne dodatki. Nawet jeśli Niemcy zrobią wielki wysiłek, aby nadać impuls rozwojowy Bundeswehrze – proces odbudowy niemieckich sił sbrojnych zajmie wiele lat, podczas których Polska wciąż będzie zagrożona działaniamy strony rosyjskiej, przy równoczesnym braku możliwości zastosowania natychmiastowego i odpowiednio mocnego wsparcia przez siły NATO. Można uznać, że NATO ma przewagę w powietrzu, co jest silnym atutem, ale Rosjanie mają przynajmniej liczebną – przewagę w systemach rakietowych – w tym w systemach obrony przeciwlotniczej. Chociaż ich realna skuteczność bywa kwestionowana – nie można ich lekceważyć, biorąc pod uwagę ich znaczną liczbę w dyspozycji wojsk rosyjskich i znaczny wisiłek rosyjskiego przemysłu obronnego wkładany w ich modernizację i przezwyciężenie ograniczeń wykazanych w wojnie na Ukrainie.

Rosja robi co chce i co uważa za stosowne – rozmieściła swoją broń jądrową na Białorusi – praktycznie bez żadnej reakcji ze strony Zachodu. Warszawa leży bardzo blisko granicy z Białurusią i – w przeciwieństwie do Kijowa – nie jest chroniona barierą naturalną taką jak bagna Prypeci. Atak połączonych sił Rosji i Białorusi na kierunku brzeskim będzie nader trudny do odparcia. Ponadto – gdyby Rosja zaczęła gromadzić na granicy siły wojskowe, to Polska miałby dylemat strategiczny, czy wykonać atak prewencyjny – taki gest mógłby być przez naszych zawsze najżyczliwszych partnerów na zachód od Odry uznany za „nieodpowiedzialną prowokację”, wykuczającą udział w obronie.

Inicjatywa Prezydenta Dudy nie służy tutaj niczemu innemu, jak wywarciu presji na Niemcy, które są głównym „blokerem” stojącym na drodze wycofania się NATO z ustaleń z 1997 r. w ramach których Polska teoretycznie jest członkiem NATO, ale w praktyce – członkiem niepełnym, nie mającym wszystkich praw i korzyści z uczesnictwa w Pakcie. Presja polega na tym, że jeśli przyszłym prezydentem USA zostanie Donald Trump, który Niemców nie lubi i do spraw bezpieczeństwa ma stosunek transakcyjny, to może się okazać, że przystąpienie Polski do programu Nuclear Sharing uzna za stosunkowo wygodne rozwiązanie podkreślające amerykańską obecność w regionie bez konieczności dogadywania się z Niemcami w kwestii rosyjskiej. Niemcy są oczywiście przeciwni udziałowi Polski w Nuclear Sharing, więc mogą – gdyby te plany nabierały walorów możliwego rozwiązania – ugiąć się w sprawie umowy NATO-Rosja, co zracjonalizuje naszą obecność w Pakcie i pozwoli na szersze użycie sił i środków Sojuszu do rozbudowy naszego systemu obronnego.

Inicjatywa Prezydenta służy poszerzeniu naszych możliwości negocjacyjnych w NATO i powinna zostać poparta przez rząd. Czy zostanie – szczerze wątpię! Szwabski przydupas Tusk na pewno wykona instrukcje z Berlina i uzna inicjatywę Prezydenta za „przedwczesną”, jeśli nie „nieodpowiedzialnie przedwczesną”.

Czytaj więcej.