Kilkanaście lat przed drugą wojną światową w jednej z południowoafrykanskich kopalni znaleziono największy w XX wieku diament. By jednak móc go godnie preentować trzeba było dać mu odpowiedniego szlifu. Niestety, na nic się zdały próby znalezienia kogoś, kto chciałby podjąć się tej pracy. Aż w końcu jakiś stary szlifierz w Amsterdamie doradził udanie się z kamieniem do… Warszawy. Tam, w oficynie przy ul. Nalewki miał znajdować się warsztat, który bez żadnego problemu zamieni diament w brylant.
Kiedy jednak właściciel diamentu (rzecz jasna z odpowiednią obstawą) przybył na miejsce zawahał się. Oficyna była bowiem wyjątkowo obskurna, zaś całe podwórko po prostu cuchnęło biedą.
Weszli do środka. Warsztat w niczym nie przypominał poznanych wcześniej w Amsterdamie czy w Nowym Jorku. Ale na pytanie, czy oszlifują diament, właściciel bez wahania stwierdził, iż tak. Wziął kamień do ręki po czym zawołał ucznia. Do izby wszedł mały, pociągający nosem chłopiec. Goście ze zdumieniem zauważyli, iż jest do tego… boso.
Tymczasem właściciel podał mu kamień i rzucił krótko – oszlifuj.
Po niespełna godzinie goście otrzymali przepiękny brylant.
Wychodząc właściciel najdroższego w tym momencie brylantu świata zatrzymał się na chwilę i zapytał właściciela:
- Niech mi pan powie, dlaczego? Byłem u najlepszych w Nowym Jorku, w Hadze i w Amsterdamie, ale każdy mi odmawiał! A tu, w Warszawie, mały zasmarkany chłopak zrobił to w ciągu godziny!
Właściciel uśmiechnął się i powiedział:
- Szymek po prostu nie zdawał sobie sprawy z jego wartości!
Tak to właśnie wygląda. jeżeli ktokolwiek zdaje sobie sprawę z ewentualnych kosztów, jakie może ponieść, odmawia.
Wystarczy jednak nie zdawać sobie sprawy z konsekwencji, by podjąć się danej pracy.
Oto przez niezależne media przeszła wiadomość dotycząca kolejnej neopraworządnej akcji bodnarowców.
Ogromnym zaskoczeniem była piątkowa wiadomość o delegacji Ewy Wrzosek do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Całkiem niedawno Adam Bodnar usunął ją z Ministerstwa Sprawiedliwości. Portal Niezalezna.pl poznał kulisy niespodziewanego awansu rozpolitykowanej prokuratorki. Wrzosek trafiła do wydziału gospodarczego, która ma na nowo wszcząć śledztwo ws. tzw "dwóch wież", tymczasem nie znalazł się ani jeden prokurator gotowy firmować własnym nazwiskiem to polityczne postępowanie i postawić zarzuty prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. W kilku źródłach potwierdziliśmy - do ścigania lidera opozycji wskazano właśnie Wrzosek.
(…)
Jak ustalił portal Niezalezna.pl, kierownictwo Prokuratury Okręgowej w Warszawie już podjęło decyzję o wszczęciu śledztwa. Wedle naszych informacji wydano choćby pisemne polecenie w tej sprawie.
Problem pojawił się, gdy rozpoczęto poszukiwania prokuratora, który podjąłby się tego zadania jako referent. I tu pierwsze zaskoczenie "bodnarowców" – nie znaleźli ani jednego chętnego, który z własnej woli chciałby firmować nazwiskiem polityczną akcję. Z prostej przyczyny - nie chcą ryzykować, bo jako prawnicy zdają sobie sprawę z bezprawności tego działania i wiedzą, iż grożą za nie w przyszłości konsekwencje dyscyplinarne, a choćby karne.
]]>https://niezalezna.pl/polska/wrzosek-awansowana-do-sledztwa-ws-dwoch-wie...]]>
Jak pisałem już przy okazji wcześniejszej wpadki prok. Wrzosek, gdy okazało się, iż pisma podpisywane przez nią i rozsyłane po różnych instytucjach powstawały w kancelarii prawnej niezwiązanej w żaden sposób z prokuraturą, rzeczona prokurator przez dekady swojej oskarżycielskiej kariery nie przekroczyła poziomu podstawowego (rejon). To jednoznacznie wskazuje, iż orłem Temidy nie jest, a zwykłym… nielotem.
Ostatnio zaś stwierdziła otwarcie, iż bliska jest jej koncepcja „demokracji walczącej”, czyli naginania bądź choćby łamania prawa dla celów politycznych „rudej ekipy”.
- Natomiast niestety mam wrażenie, iż z uwagi na to, iż jesteśmy w okresie przejściowym, konieczne jest podjęcie zdecydowanych i konkretnych działań, często takich, które będą niepopularne politycznie, które nie będą się opłacać, które na osobę podejmującą takie działania ściągną choćby ostracyzm środowiska prawniczego.
Ostracyzm środowiska prawniczego może być spowodowany tylko ostentacyjnym łamaniem prawa i to tak, by było to zauważone publicznie.
Najzabawniejsze jest jednak co innego. Otóż zgodnie z art. 47 § 1 Kodeksu postępowania karnego do wyłączenia od udziału w sprawie prokuratora stosuje się odpowiednio te same przepisy, co do wyłączenia sędziego. A zatem zgodnie z art. 41 kpk:
§ 1. Sędzia ulega wyłączeniu, o ile istnieje okoliczność tego rodzaju, iż mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie.
Pani Wrzosek nie należała przez ostatnie lata do anonimowych w gruncie rzeczy funkcjonariuszy Temidy. Gdzie tylko mogła tam zabierała głos jednoznacznie potępiając reformy wymiary sprawiedliwości wprowadzane przez Zjednoczoną Prawicę. Aktywnie uczestniczyła także w pracach stowarzyszenia Lex Super Omnia (była jedną z założycieli).
Tymczasem jeszcze pod koniec ubiegłego wieku Sąd Apelacyjny w Krakowie stwierdził, iż w sytuacji gdy sędzia publicznie ujawni swoje prywatne poglądy i mogą one budzić wątpliwości z perspektywy jego bezstronności, zasadne jest wyłączenie go od udziału w sprawie w celu uniknięcia zarzutów o tendencyjne orzekanie (por. np. post. SA w Krakowie z 12.11.1998 r., II AKa 199/98, KZS 1998, Nr 12, poz. 32; post. SA w Krakowie z 2.9.1998 r., II AKo 75/98, KZS 1998, Nr 9, poz. 16). Rzecz jasna do czynienia z taką sytuacją mamy tylko wtedy, gdy publicznie głoszone przez sędziego poglądy są dla interesów którejś ze stron niekorzystne, a ich forma i treść świadczą o uprzednim nastawieniu je wygłaszającego ( J. Bratoszewski, w: R.A. Stefański, S. Zabłocki, KPK. Komentarz, t. 1, 2003, s. 398).
Przypominam, iż te same powody mają zastosowanie do wyłączenia prokuratora.
Ewa Wrzosek nie gryzła się w język i od lat jest postrzegana jako osoba wybitnie antypisowska. Powierzenie komuś takiemu „śledztwa” w sprawie dotyczącej prezesa PiS jednoznacznie ociera się co najmniej o polityczną hucpę.
Ale przecież najważniejsze z punktu widzenia „ryżej jaczejki” jest to, by Kaczyński usłyszał zarzut przed wyborami prezydenckimi.
Bo wtedy będzie można triumfalnie grzmieć, iż wygrana dr Karola Nawrockiego w prezydenckich wyborach będzie oznaczała triumf „zorganizowanej grupy przestępczej”.
Przykład neokomisji naleśnikowej, której członkowie na wieść, iż doprowadzony przez Policję świadek lada moment pojawi się w drzwiach i, tradycyjnie już, będzie obnażał miałkość intelektualną członkiń, członków i członkiszczew komisji, czmychali w popłochu, dowodzi, iż taka opcja jest możliwa z prawdopodobieństwem bliskim jedności.
Ale, jak ongiś powiedział Wiktor Czernomyrdin – chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze.
Po ponad roku rządów kompromitacji 13 grudnia kiedy już wyraźnie widać, iż ze 100 konkretów na 100 dni praktycznie nic nie zostało jedyne, czego można się spodziewać, to tylko kolejnego blamażu.
Jak bowiem zdążyliśmy się już przekonać ta władza inaczej nie potrafi.
3.02 2025
screen: youtube