Emocje wzięły górę. Po przegranej przez żonę wyborach biegał z młotkiem po wsi

1 tydzień temu
Mężowi ustępującej wójt gminy Sterdeń trudno było pogodzić się z wyborczą porażką swojej żony. Mężczyzna w napadzie furii zaczął biegać po wsi z młotkiem i grozić mieszkańcom. W akcie desperacji zniszczył choćby postawionego w akcie społecznym grilla. – Dosłownie urządził nam piekło – mówią Wirtualnej Polsce mieszkańcy.


W mazowieckiej gminie Sterdeń dotychczasowa wójt Grażyna Sikorska z Prawa i Sprawiedliwości przegrała wybory na wójta 339 głosami. W kwietniowym głosowaniu mieszkańcy wsi postawili na bezpartyjną kandydatkę Mariannę Kobylińską. Sytuacja wywołała wściekłość męża kobiety.

Mąż ustępującej wójt biegał po wsi z młotkiem i groził mieszkańcom


Małżonek wójt miał zaczepiać m.in. jednego z mieszkańców wsi Szwejki, gdzie mieści się posiadłość Sikorskiej. Mężczyzna z młotkiem w ręku groził, iż go zniszczy. – Jak zapytałem, o co chodzi, to twierdził, iż przez baner wyborczy kontrkandydatów na moim płocie jego żona przegrała – opisał mężczyzna w rozmowie z WP.

To jednak nie wszystko, bo partner wójt miał też zaczepiać sprzedawczynię na terenie gminy, która również wspierała kontrkandydatkę jego żony. – Wpadł w stan totalnej psychozy. On nam dosłownie urządził tutaj piekło – komentują inni mieszkańcy gminy Sterdeń, dodając, iż mężczyzna zniszczył także postawionego w akcie społecznym grilla. – Chciał zabrać swoją własność. Twierdził, iż musi zabrać za karę – relacjonują.

Interwencję w tej sprawie potwierdziła redakcji WP lokalna policja. Okazuje się, iż w obecności funkcjonariuszy mężczyzna miał naprawić wyrwane wcześniej drzwiczki. Ustępująca wójt nie chciała szerzej skomentować działań swojego męża. W rozmowie telefonicznej z dziennikarzami Wirtualnej Polski oświadczyła tylko, iż słowa mieszkańców "to nieprawda" i rozłączyła się.

"PiS w wielu miejscach po prostu zniknął"


Wybory samorządowe obyły się 7 i 21 kwietnia tego roku. W poniedziałek premier Donald Tusk wystąpił na konferencji prasowej, poświęconej wynikom minionych wyborów samorządowych. Jak stwierdził szef rządu, w niektórych miastach nie było kandydatów PiS w drugiej turze.

– To są dla mnie bardzo znaczące wyniki. 15 października miał głęboki sens. przez cały czas uważam, iż ten proces będzie bardzo wymagający – podkreślił lider PO. Szef rządu poświęcił też chwilę czasu w omówienie kwestii frekwencji w drugiej turze, która – mówiąc eufemistycznie – nie była zbyt wysoka. – Chcielibyśmy wszyscy, żeby frekwencja była wyższa. Nie chciałbym, żebyśmy popadali w frekwencyjną depresję. Te 44 proc. to nie jest najgorszy wynik w historii – ocenił polityk.

– Zauważmy, iż trochę tych wyborów było w ostatnim czasie. Przed nami jeszcze europejskie. Ja choćby jestem w stanie zrozumieć czasami takie lekkie zmęczenie wyborców, natomiast zmiana jest naprawdę widoczna gołym okiem – tłumaczył na konferencji.

Przypomnijmy: z oficjalnych danych podanych przez Państwową Komisję Wyborczą wynika, iż frekwencja podczas drugiej tury wyborów samorządowych wyniosła 44,06 procent w skali całego kraju. Liczba osób uprawnionych do głosowania w tych miejscowościach, w których niezbędna była dogrywka, wynosiła 12 051 596. Do urn poszło natomiast zaledwie 5 310 432 wyborców.

Idź do oryginalnego materiału