Elon Musk na wojnie z sojusznikami Donalda Trumpa. Do krytykujących go fanów prezydenta pisze: „Wyp…”

news.5v.pl 16 godzin temu

Zaczęło się dwa dni temu od wpisu w serwisie X przedsiębiorcy Vivka Ramaswamy’ego, zwolennika Donalda Trumpa, który wraz z Muskiem ma stanąć w styczniu na czele komisji walczącej z przerostem biurokracji w USA. W długim wpisie Ramaswamy stwierdził m.in. iż amerykańscy robotnicy są „za głupi”, żeby zajmować wyższe stanowiska managerskie w amerykańskich firmach. Jego zdaniem „Ameryka zbyt długo ceniła przeciętność ponad doskonałość”, a wiele seriali telewizyjnych z lat 90., jego zdaniem wykpiwało młodych ludzi skoncentrowanych na nauce, zamiast np. na sporcie.

Ramaswamy został skrytykowany za ten wpis przez wielu zwolenników MAGA, ruch ten bowiem popiera izolacjonistyczne pomysły Donalda Trumpa. Prezydent elekt wielokrotnie podczas kampanii wyborczej twierdził, iż przybysze z innych państw zabierają miejsca pracy Amerykanom i obiecał, iż tuż po przejęciu władzy zarządzi masowe deportacje nielegalnych imigrantów.

W obronie swego sojusznika stanął jednak Elon Musk. Właściciel serwisu X napisał, iż „powodem, dla którego jestem w Ameryce wraz z tak wieloma kluczowymi ludźmi, którzy zbudowali SpaceX, Teslę i setki innych firm, które uczyniły Amerykę silną, jest H1B” — napisał Musk w serwisie X. — „Cofnijcie się i WYP… . Pójdę w tej sprawie na wojnę, której sobie nie wyobrażacie”.

Kongres USA / Wikimedia Commons

Donald Trump (w środku) podczas gali sztuk walki UFC w Nowym Jorku w listopadzie 2024 r. Pierwsza z lewej Tulsi Gabbard, nominowana na szefową Wspólnoty Wywiadowczej USA, drugi z lewej syn prezydenta elekta Donald Trump Jr., pierwszej z prawej Vivek Ramaswamy, drugi z prawej Robert F. Kennedy Jr. nominowany na stanowisko sekretarza zdrowia, za Trumpem stoi Elon Musk, a za nim piosenkarz Kid Rock

H1B to oznaczenie amerykańskiej wizy, która pozwala jej posiadaczowi na pracę w USA, ponieważ ma on umiejętności potrzebne amerykańskiej gospodarce (jest np. wybitnym programistą, artystą lub sportowcem).

Wpis Muska wywołał kolejną falę krytyki zwolenników Trumpa, w tym działaczy MAGA i Partii Republikańskiej. Wczoraj amerykańskie media poinformowały, iż niektórzy z tych krytyków stracili niebieski znaczek na swym profilu w serwisie X. Znaczek ten pozwala na pisanie wpisów o wiele dłuższych niż pierwotne 240 znaków, profile te są także promowane przez algorytm, dzięki czemu wpisy na nich są widziane przez większą liczbę użytkowników niż wpisy z kont bez znaczka.

Po ujawnieniu informacji o odebraniu niebieskiego znaczka krytyka Muska tylko się zwiększyła, bo właściciel X jest teraz oskarżany o cenzurę. Jest to dla Muska tym bardziej dotkliwe, iż oskarżał on właśnie o cenzurę poprzednich właścicieli X, wówczas znanego jako Twitter.

Dziś do wojny z Muskiem włączył się Steve Bannon, jeden z głównych idelologów ruchu MAGA. Na swoim blogu skomentował on wpis Muska:

W swym podcaście nadanym w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego Bannon powiedział także odnosząc się do ujawnienia przez samego Muska faktu, iż ma zdiagnozowanego aspergera: — Te nerdy źle znoszą krytykę, bo wiecie, oni są na spektrum, więc źle znoszą kontakty społeczne.

Musk i Ramaswamy od początku kampanii wyborczej nie ukrywali, iż wspierają Trumpa, bo wierzą, iż ułatwi on życie amerykańskim przedsiębiorcom, w tym i firmom obu przedsiębiorców. Donald Trump obiecywał wszystko wszystkim, więc jednocześnie obiecał biznesowi zmniejszenie obciążeń podatkowych i regulacyjnym, oraz pracownikom — poprawę warunków ich pracy, a przede wszystkim zwiększenie ich pensji poprzez nałożenie dużych ceł na import do USA.

Zderzenie tych dwóch postaw było prawdopodobnie nieuniknione. Amerykańskie firmy technologiczne opierają się w dużym stopniu właśnie na cudzoziemcach, więc zaostrzeżenie polityki wizowej nie leży w interesie wielkiego biznesu. Według nieoficjalnych statystyk w czołowych koncernach technologicznych co trzeci pracownik nie jest obywatelem USA, a w statystykach tych i tak nie są ujęte osoby, które jak np. Musk przyjechały do USA jako imigranci, ale później zdobyły amerykańskie obywatelstwo.

Tarcia pomiędzy Muskiem i ludźmi, którzy zajmą miejsca zarządzające w nowej administracji, już są widoczne. Dodatkowo wielu ekspertów ostrzega, iż w razie, gdyby Trump rzeczywiście przeprowadził wielką deportację nielegalnych imigrantów, w wielu amerykańskich przedsiębiorstwach może zabraknąć miejsc do pracy, bo nielegalni imigranci wykonują tam pracę po o wiele niższych stawkach niż legalni pracownicy.

Przeczytaj też:

Idź do oryginalnego materiału