Electric boogaloo

niepoprawni.pl 1 miesiąc temu

Tak więc wczoraj idąc do domu w moją stronę bardzo gwałtownie jechał jakiś chopek na hulajnodze elektrycznej, i głowę miał gdzieś odwróconą. Zszedłem na bok nie chcąc być potrąconym, jednakże jemu się kierownica omsknęła, i znowu byłem na kursie kolizyjnym. W ostatniej chwili przestał wypatrywać niebieskich migdałów i mnie wyminął.

Ta sytuacja skłania mnie do refleksji nad elektrycznymi hulajnogami, i tym, czy one na pewno są bezpieczne.

Prawdę mówiąc, taka hulajnoga elektryczna jest nie mniej niebezpieczna niż motocykl - jest ciężka, jedzie gwałtownie - a choćby bardziej - jeździ po chodniku, i jest cicha, więc jej możesz nie usłyszeć.

By prowadzić hulajnogę elektryczną nie trzeba choćby mieć prawa jazdy. Wystarczy karta rowerowa.

Ale przecież to jest o wiele bardziej niebezpieczne od roweru. Rowery jeżdżą o wiele wolniej, i są napędzane siłą ludzkich mięśni, co sprawia, iż nie można sobie od tak znacząco przyspieszyć, a na hulajnodze elektrycznej można po prostu dodać gazu, i śmiga z prędkością samochodu.

Dlaczego pojazdy bardziej niebezpieczne niż motocykle mogą sobie jeździć po chodnikach? Dlaczego są one tak szeroko dostępne?

Jak idziesz lewą stroną ulicy, to masz gwarancję, iż zobaczysz samochód, zanim się do ciebie zbliży.

Hulajnogi elektrycznej na chodniku nie zauważysz, bo nie ma określonej strony ruchu, a możesz też nie usłyszeć, bo jest cicha.

I wyobraź sobie, iż idziesz chodnikiem, i nie słyszysz zbyt wiele, bo są roboty drogowe, i wiercą.

I z tyłu z prędkością 50 km/h jedzie jakiś leming, i pochyli głowę, by sprawdzić facebooka.

To jest bardzo niebezpieczne. Dlaczego nikt z tym nic nie robi?

Kilka lat temu, za PiSu próbowano coś z tym zrobić, ale chyba nic z tego nie wyszło.

To się kiedyś skończy tragedią.

I dopóki się takowa tragedia nie wydarzy, to raczej nikt z tym nic nie zrobi.

Idź do oryginalnego materiału