Ekspresowe dyplomy wiceministra. Kołodziejczak się tłumaczy

1 dzień temu

- Nie kupowałem żadnego dyplomu. Nic takiego nie miało miejsca - zapewniał w "Graffiti" wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak. Według doniesień medialnych polityk miał "studiować" na Collegium Humanum. Kołodziejczak nie czuje się winnym, tylko ofiarą całej sytuacji.

Według doniesień Goniec.pl wiceminister rolnictwa miał "studiować" na Collegium Humanum i zapłacić za dyplom wystawiony przez uczelnię. Z relacji portalu wynika, iż prokuratura miała dotrzeć do czterech osób, które miały zajmować się załatwianiem dyplomu dla Kołodziejczaka.

Polityk wyjaśnił, iż w drugiej połowie 2023 roku podjął decyzję, iż chce się dokształcić. - Rozpocząłem rozmowy z dwiema uczelniami prywatnymi w Warszawie - Collegium Civitas i Uczelnia Łazarskiego - powiedział. Na żadnej z nich ostatecznie edukacji nie rozpoczął.

ZOBACZ: Najnowszy sondaż parlamentarny. Do Sejmu wchodzi pięć partii

- Nie wiem skąd człowiek, który przewija się w Gońcu znalazł do mnie adres. Ale był taki moment, iż jeden z jego znajomych do mnie zadzwonił i powiedział: wiemy, ze chce pan podjąć naukę - relacjonował wiceminister i dodał, iż została mu przedstawiona "ścieżka edukacji".

- o ile przychodzi do mnie profesor, doktor habilitowany, to ja nie mam - tak czuję - obowiązku sprawdzania wiarygodności tego człowieka. Wiarygodność dało mu państwo - ocenił.

- Czuję się oszukany i będę chciał tę sprawdzę bardzo dobrze wyjaśnić, bo po pierwsze dyplom, który uzyskałem zdając egzamin - zaakcentował - nigdy do niczego przeze mnie nie został wykorzystany - podkreślił.

Kołodziejczak 15 stycznia ubiegłego roku miał podpisać umowę z Collegium Humanum. - Ja nie pamiętam dat. To wszystko będzie wyjaśniała prokuratura - zaznaczył polityk. - Ja też nie wiem, skąd te osoby, które dzisiaj rzekomo przedstawiają dokumenty czy informacje z prokuratury posiadają je - mówił i zaznaczył, iż śledczy do tej pory nie zgłosili się do niego z prośbą o złożenie wyjaśnień.

- Żeby to było jasne - ja żadnemu Bernardowi K. ani nikomu innemu nie płaciłem, o ile już to pieniądze miały być przeznaczone na opłacenie wszelkich spraw administracyjnych, prawnych na uczelni - tłumaczył wiceszef resortu rolnictwa.

Prowadzący program przypomniał, iż ma chodzić o kilka tysięcy złotych. - Co kto komu dał i co kto komu oferował będzie wyjaśniała prokuratura - podkreślił polityk. Jednocześnie zapewnił, iż sam jest gotów stawić się w prokuraturze, bo jak zapewnia, został oszukany.

Wtedy Fijołek przypomniał, iż po wybuchu afery na Collegium Humanum, CBA apelowała, aby oszukani zgłaszali się. - jeżeli ktoś przychodzi do mnie, jest to doktor habilitowany, rektor jakiejś uczelni czy wykładowca, to ja nie czuję się w obowiązku, żeby go weryfikować. Wiele osób zostało tak oszukanych - powiedział Kołodziejczak.

- Może ze zbyt dużym entuzjazmem do tego podszedłem, ale ja nie zdawałem sobie sprawy, iż to mogło być gdziekolwiek niezgodne z prawem - mówił i podkreślał, iż osoba, która prezentowała ofertę, przedstawiła ją jako "wiarygodną ścieżkę" edukacji indywidualnej.

- Zastanawiam się tylko, kto za tym wszystkim stoi i czy taki człowiek zjawia się u mnie przypadkowo, czy to już jest grubymi nićmi szyta jakaś prowokacja - spekulował Kołodziejczak.

Artykuł aktualizowany.

WIDEO: Leszczyna odpowiada na krytykę koalicjantów. "Frustracje muszą znaleźć ujście"
Idź do oryginalnego materiału