Nie narzekajmy na naród. To nie jego wina, iż PiS wygrywa – to brak edukacji. Donald Tusk powinien postawić na edukację.
Polskie społeczeństwo głosuje, jak głosuje. I można się krzywić, można wzdychać, a choćby głośno się oburzać. Ale zamiast drzeć szaty, warto w końcu dostrzec źródło problemu. Naród nie głupi, tylko kiepsko wyedukowany. W końcu nie od dziś wiadomo, iż w kraju, gdzie zamiast rozumu słychać „telewizor powiedział”, łatwiej jest przeforsować program „plusy za wszystko i minusy za nic”.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Gdybyśmy przez ostatnie lata zamiast rozdawnictwa postawili na edukację, dziś moglibyśmy mieć społeczeństwo krytyczne, świadome i odporne na populistyczne brednie o „zdradzieckich elitach” czy „Niemcach za Odrą gotowych do ataku”. Ale nie, bo łatwiej było rzucić trochę pieniędzy na stół i karmić ludzi opowieściami o tym, iż „nasz naród zawsze mądry” – wystarczy, żeby myślał jak my.
Edukacja zamiast „szkółki niedzielnej”
Tu Donald Tusk ma zadanie do odrobienia – i to trudniejsze niż walka z inflacją czy budżetowym długiem. Bo naprawa szkód po ośmiu latach „wszystko dla władzy, nic dla rozumu” wymaga pracy od podstaw. Polska potrzebuje nie tylko nowoczesnych szkół dla młodzieży, ale i „programu edukacji dla dorosłych” – tych, którzy utknęli między PRL-em a „dobrą zmianą”. W końcu seniorzy wciąż wierzą w wiadomości z telewizora, a młodzi często nie potrafią odróżnić fake newsa od faktu, o ile nie ma go na TikToku.
Edukacja obywatelska, edukacja medialna, nauka krytycznego myślenia – to powinny być fundamenty. Inaczej będziemy mieli powtórkę z historii, gdzie Polacy z dumą będą głosować na tych, którzy w telewizji krzyczą najgłośniej, bo przecież „jak krzyczą, to prawdę mówią”.
PiS już zainwestował… w ignorancję
Polska edukacja przez ostatnie lata wyglądała jak sabotaż – mniej lekcji historii współczesnej, zero miejsca na krytyczne myślenie, a więcej „prawilnych wartości”, które nie podlegały dyskusji. Bo po co tłumaczyć obywatelom, iż można myśleć inaczej, skoro można ich nauczyć, iż „inni to wrogowie”? Tak zbudowano betonowy elektorat – wierzący w teorie spiskowe, wrogów za granicą i „niebezpieczną opozycję”.
Dlatego Donald Tusk musi teraz postawić na edukację jak na największą inwestycję w przyszłość Polski. W przeciwnym razie za kolejne kilka lat nie zdziwmy się, gdy PiS lub jego klony znowu ruszą po władzę, pokazując palcem na „zdrajców narodu”, a społeczeństwo znów to łyknie. Bo jak mawia klasyk: głupim narodem rządzi się łatwiej. Ale może czas, żeby rządzący w końcu chcieli mieć mądre społeczeństwo, a nie posłuszne owce.
Edukujmy, bo inaczej PiS wróci szybciej, niż zdążycie powiedzieć: „Ale to wszystko wina Tuska”.