Edukacja domowa i wyzwania polskiej szkoły

3 miesięcy temu

Z Gabrielą Letnovską rozmawiamy o tym, na czym polega edukacja domowa, jakie obowiązki w takiej formie nauczania dzieci przejmują na siebie rodzice i w czym może ich wspierać szkoła.

Gabriela Letnovska

Wiceprezes Fundacji Edukacji Domowej z wykształceniem kulturoznawcy i z zakresu elektronicznego przetwarzania informacji. Autorka raportu „Nowa jakość czy patologia? Edukacja domowa w Polsce”. Ekspertka w PR, lobbingu i szkoleniach szkół i edukatorów. Pasjonatka samokształcenia i interdyscyplinarnego podejścia do nauki. Angażuje się w SOS dla Edukacji, wpływając na zmiany w polskim systemie oświaty.

Zacznijmy od podstaw. Czy edukacja domowa to edukacja indywidualna?

Edukacja domowa to nie jest indywidualny tok nauczania. To nie jest również nauka zdalna.

Potocznie edukacją domową nazywamy spełnianie obowiązku szkolnego, ale poza szkołą. To forma kształcenia, w której odpowiedzialność za proces nauczania dziecka zamiast szkoły biorą na siebie rodzice.

Wybierają metody kształcenia swoich dzieci, organizują im edukację w sposób zindywidualizowany. Dostosowują nauczanie do wieku, potrzeb, predyspozycji, zainteresowań dziecka.

Ogromnym wsparciem dla początkujących edukatorów domowych są szkoły przyjazne edukacji domowej i różne narzędzia do nauki, takie jak m.in. platformy edukacyjne. Jest już w tej chwili kilka takich rozwiązań dostępnych na rynku. Pozwalają na pełne wykorzystanie potencjału dziecka, dobór metod pedagogicznej pracy, które mogą potencjalnie okazać się najowocniejsze dla konkretnej osoby.

W Polsce każdy uczeń i każda uczennica mają prawo do tego, żeby wybrać edukację domową zamiast klasycznego trybu klasowo-lekcyjnego, potocznie nazwijmy go stacjonarnym, i w ramach edukacji domowej mogą uczyć się w domu, podczas podróży czy też w innych miejscach, które nie wymagają uczestnictwa w klasycznych lekcjach obowiązkowych jak w szkole…

Brzmi to bardzo zachęcająco, ale będę adwokatem diabła. Mnie od razu rodzi się pytanie, ilu rodziców może stać się takimi edukatorami? Mówi Pani o pewnym procesie, który nie jest łatwy i prosty do poprowadzenia.

Tak, edukacja domowa wymaga pewnych wyrzeczeń, to też nie jest forma dobra dla wszystkich.

Każdy uczeń może z niej skorzystać, ale nie dla wszystkich ucznia to będzie dobry wybór. Nie każdy rodzic będzie w stanie zapewnić odpowiednią naukę w takim trybie, styl nie każdej rodziny będzie odpowiedni do tego, żeby prowadzić edukację domową. Trzeba podkreślić, iż to duży obowiązek, bo ten czas trzeba wypełnić dziecku w sposób adekwatny do jego potrzeb edukacyjnych.

Od razu dodam, iż rodzice, którzy są gotowi, żeby przynajmniej minimum swojego zaangażowania włożyć w taką edukację, ale nie mają doświadczenia pedagogicznego, nie potrafią uczyć, nie mają takiej wiedzy i zasobów, a choćby czasu, ale mają chęci, mogą wybrać szkołę przyjazną edukacji domowej – która udzieli wsparcia w takim procesie.

Pamiętajmy, iż dziecko jest przez cały czas przypisane do szkoły, może korzystać z jej wsparcia, tyle iż wygląda ono inaczej niż w nauczaniu stacjonarnym: nie ma lekcji, sprawdzianów. Są za to roczne egzaminy klasyfikacyjne i to rodzic ma obowiązek przygotować do nich dziecko. Z kolei szkoła ma obowiązek zapewnić takiemu dziecku konsultacje przed egzaminami, dostęp do materiałów edukacyjnych ze swoich zasobów, przedstawić rodzicom podstawy programowe, wymagania edukacyjne, egzaminacyjne. Może udzielać wsparcia w formie zajęć dodatkowych, spotkań online, materiałów z platform edukacyjnych.

Są szkoły, które wspierają cały proces nauczania w edukacji domowej, więc ta forma nauczania nie wygląda już tak, jak dziesięć lub dwadzieścia lat temu, kiedy to zwykle matka poświęcała się, żeby uczyć dziecko w domu.

Obecnie są już szkoły, które specjalizują się w tej formie nauczania i zapewniają wsparcie w różny sposób.

To mogą być spotkania w szkole, zajęcia niekonwencjonalne, jak na przykład w szkołach demokratycznych, które stwarzają przestrzeń do tego, żeby dzieci mogły się uczyć również u nich w szkole. Tyle iż nie ma klasycznych lekcji, ławek, uczniowie spotykają się na przykład pracując przy jakimś projekcie, badając konkretny obszar.

Jako laik mam rozumieć, iż edukacja domowa polega na opanowaniu tych samych zakresów materiałów jak w stacjonarnej szkole tylko w inny sposób?

Tak. Dziecko ma cały czas ten sam obowiązek szkolny, tę samą podstawę programową, musi zapoznać się z tym samym zakresem materiałów i tematów, zdobyć podobny – mówię podobny, bo to jest pojęcie względne – zasób wiedzy, ale może to robić w dowolny sposób, w dowolnym miejscu i czasie.

Może też poświęcać na naukę różną ilość czasu. W tradycyjnej szkole mamy konkretny plan lekcji, wyznaczone godziny, a w edukacji domowej jeżeli uczeń potrzebuje więcej czasu w matematykę, to uczy się dłużej matematyki. I odwrotnie. Najważniejsze jest zdanie egzaminów, czyli opanowanie podstawy programowej.

I wszystkie edukacyjne przedziały czasowe również obowiązują?

Istnieje ten sam obowiązek szkolny, podziały na klasy, są te same etapy kształcenia, czyli wczesnoszkolne, szkoła podstawowa, ponadpodstawowa… Uczeń jest zapisany do szkoły, może mieć choćby wychowawcę.

Czy zapisy są możliwe w każdej szkole, czy tylko w takich, o których Pani powiedziała, iż są przyjazne edukacji domowej?

W Polsce istnieje obowiązek szkolny i trzeba zapisać dziecko do szkoły. Może to być dowolnie wybrana szkoła. W każdej można realizować edukację domową, ale są szkoły szczególnie polecane przez rodziców ze względu na to, iż mają rozszerzoną ofertę, wiedzę na temat edukacji domowej i doświadczenie w jej realizowaniu. Prowadzą egzaminy w przyjaznej atmosferze, nie utrudniają, ale ułatwiają ten proces nauczania.

Jak to wygląda w praktyce? Czy w Polsce ten proces jest tolerowany, akceptowany, a może witany, iż tak powiem, z otwartymi ramionami? Jak wiemy, w szkolnictwie nigdy nie brakowało u nas wyzwań.

Bardzo często taki tryb może być choćby ułatwieniem dla szkoły – ma uczniów, otrzymuje subwencję oświatową na nich, co prawda nieco niższą niż na pozostałych, ale otrzymuje. Szkoły muszą przygotować egzaminy klasyfikacyjne, konsultacje, mogą zapewniać zajęcia dodatkowe i to jest kwestia dobrej woli takiej szkoły. Ale nie jest to dodatkowe obciążenie, z którego nic nie ma.

Jednak jest również prawdą, iż w Polsce mamy dużo osób nieprzychylnych tej formie nauki, ponieważ pojawiają się różne stereotypy i obawy, które my, jako fundacja, staramy się obalać.

Edukujemy, uświadamiamy. Najczęściej problemy pojawiają się na poziomie finansowania. Wynikają często z niewiedzy, jak taki proces kształcenia wygląda, jakie są obowiązki szkoły. Zdarza się, iż są one sprowadzane wyłącznie do przeprowadzenia egzaminów klasyfikacyjnych, co z kolei staje się argumentem chociażby dla samorządów, żeby wnioskować o zmniejszenie finansowania takich uczniów.

My jednak wychodzimy z założenia, iż uczeń w edukacji domowej ma te same prawa, co uczeń szkoły w trybie klasowo-lekcyjnym. Również ma prawo do wsparcia edukacyjnego i do tego, żeby wybrać formę edukacji. jeżeli konwencjonalna edukacja jest dla niego nieefektywna, to dlaczego nie miałby skorzystać z innych form? Wychodzimy z założenia, iż trzeba zapewniać najlepszą możliwą edukację dla konkretnej osoby.

Dla kogo taka edukacja może być najbardziej efektywna? Dla dzieci superzdolnych czy mających z czymś problemy? Jak wynika z Państwa doświadczeń?

W Polsce nie ma konkretnych badań na ten temat, ale na pewno

argument o wycofaniu czy aspołeczności jest bardzo krzywdzącym stereotypem dla tych dzieci, ponieważ uczniowie w edukacji domowej mają takie same szanse na rozwój umiejętności społecznych jak uczniowie szkół konwencjonalnych.

Tyle iż mają do tego inne okazje: uczęszczają na zajęcia dodatkowe, koła naukowe i sportowe, do szkół muzycznych. Wychodzą do kina, poznają przyjaciół na podwórku, u sąsiadów… To są jedne z częstszych stereotypów, ale tak naprawdę z naszej perspektywy najłatwiej je obalić. Socjalizacja dziecka nie może się przecież kończyć w szkole. Nie tylko w szkole uczeń może poznać przyjaciół i nabywać umiejętności społeczne.

Ilu jest takich uczniów w kraju?

Monitorujemy te liczby i co roku publikujemy raporty.

W tej chwili posiadamy informacje ze stycznia 2024 roku, które mówią, iż w tej chwili z edukacji domowej w skali kraju korzystają niecałe 54 tysiące uczniów. Ta liczba bardzo wzrosła w ostatnich latach.

Procentowo stanowi to ponad 1 procent wszystkich uczniów. Wcześniej to był ułamek procenta, więc 1 procent w skali kraju to jest i dużo i niedużo. Dla porównania np. w Stanach Zjednoczonych liczba uczniów edukacji domowej stanowi 10 procent wszystkich uczniów.

Jak Pani sądzi, dlaczego rodzice decydują się na sięgnięcie po taką formę edukacji dla dzieci? Bo chyba jednak decydują rodzice?

Pewnie powinno się to odbywać w jakiś sposób w porozumieniu z dzieckiem, ale to oczywiście zależy też od jego wieku. W przypadku młodszych dzieci decyzja wychodzi z inicjatywy rodziców, starsi uczniowie częściej są już prowodyrami takiego pomysłu.

Prowadzimy badania nad motywacją, powodami wyboru edukacji domowej przez Polaków. Najnowsze wyniki zaprezentujemy podczas naszej czerwcowej konferencji „Edukacja (nie)domowa – Rewolucja czy ewolucja polskiej szkoły?” 28 czerwca 2024 r. w Warszawie, więc na razie nie będę ich zdradzać. Powiem tylko, iż wśród powodów, które poznaliśmy jeszcze przed przeprowadzeniem tego badania, była potrzeba indywidualnego podejścia do nauczania, bezpiecznej przestrzeni do nauki – bo trzeba też mieć na uwadze, iż edukację domową wybierają również uczniowie, którzy zmagają się z problemami psychicznymi, z różnymi trudnościami, uczniowie niepełnosprawni, ale nie tylko, bo są też uczniowie zdolni o wyjątkowych potrzebach edukacyjnych, potrzebie skupienia się na swoich pasjach i zainteresowaniach. To bardzo szerokie spektrum.

Powody, które zostały podane w naszych badaniach są dość zróżnicowane. Myślę, iż te informacje będą interesujące dla odbiorców. Jak mówiłam, podamy je do publicznego obiegu podczas konferencji.

Idź do oryginalnego materiału