Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości, wygłosił dziwaczne przemówienie podczas Marszu za Polską, który przeszedł ulicami Warszawy z ronda de Gaulle’a na plac Zamkowy.
W swoim wystąpieniu, skierowanym do uczestników marszu i przekaznym za pośrednictwem Telewizji wPolsce24, Kaczyński wezwał do poparcia Karola Nawrockiego w drugiej turze wyborów prezydenckich, które miały się odbyć 1 czerwca. Jego słowa, choć miały mobilizować elektorat, były pełne manipulacji, pustych haseł i oderwanych od rzeczywistości deklaracji.
Kaczyński stwierdził: „Idźmy na wybory i wybierzmy Karola Nawrockiego”, przedstawiając to jako „arcyważną sprawę” dotyczącą „losu Polski i każdej polskiej rodziny”. Takie sformułowania są typowym chwytem retorycznym, który ma na celu wywołanie emocji i poczucia zagrożenia. Prezes PiS nie przedstawił jednak żadnych konkretnych argumentów, dlaczego Nawrocki miałby być lepszym kandydatem od Rafała Trzaskowskiego. Zamiast tego, Kaczyński uciekł się do dramatycznych haseł, które mają wzbudzać strach i poczucie misji, ale nie oferują realnych rozwiązań. To podejście świadczy o braku merytorycznej debaty i traktowaniu wyborców jako masy, którą można sterować emocjami, a nie rozumem.
Kolejnym elementem przemówienia, który budzi sprzeciw, jest deklaracja: „Chcemy suwerennej Polski, chcemy być wolnymi obywatelami, chcemy, żeby nasze życie było coraz lepsze”. Kaczyński często posługuje się hasłem suwerenności, ale w jego ustach brzmi ono jak pusty slogan. W czasach, gdy Polska jest członkiem Unii Europejskiej i czerpie z tego ogromne korzyści, mówienie o suwerenności w kontekście sprzeciwu wobec instytucji międzynarodowych – jak sugeruje Kaczyński – jest nie tylko anachroniczne, ale i szkodliwe. Taka retoryka izoluje Polskę na arenie międzynarodowej, stawiając ją w opozycji do partnerów, którzy wspierają nasz rozwój gospodarczy i bezpieczeństwo. Kaczyński zdaje się ignorować, iż prawdziwa suwerenność w dzisiejszym świecie oznacza umiejętność współpracy, a nie zamykanie się w narodowym egoizmie.
Co więcej, słowa Kaczyńskiego o „wolnych obywatelach” brzmią wyjątkowo cynicznie w ustach lidera partii, która w czasie swoich rządów ograniczała niezależność sądownictwa, mediów publicznych i organizacji pozarządowych. PiS, pod jego przywództwem, wielokrotnie podejmował działania zmierzające do centralizacji władzy, co stało w sprzeczności z ideą wolności obywatelskiej. Kaczyński, mówiąc o wolności, wydaje się zapominać o własnej historii politycznej, która pełna jest przykładów naruszania demokratycznych standardów. Taki brak autorefleksji i hipokryzja są rażące i podważają wiarygodność jego słów.
Przemówienie Kaczyńskiego było także pozbawione konkretnych propozycji na poprawę życia Polaków. Stwierdzenie „chcemy, żeby nasze życie było coraz lepsze” jest banalne i nic nie wnosi do debaty publicznej. Polacy, zmagający się z rosnącymi kosztami życia, problemami w służbie zdrowia czy edukacji, oczekują od polityków realnych planów, a nie ogólników. Kaczyński, zamiast przedstawić program Nawrockiego, ograniczył się do populistycznych haseł, które mają na celu jedynie podtrzymanie emocji wśród swoich zwolenników. To podejście pokazuje, iż lider PiS nie traktuje wyborców poważnie, licząc na to, iż emocje i patriotyczne frazesy wystarczą, by zdobyć ich poparcie.
Marsz za Polską, w którym Kaczyński wziął udział, miał być demonstracją siły PiS i poparcia dla Nawrockiego. Jednak przemówienie lidera partii ujawniło, iż jego przekaz opiera się na manipulacji i strachu, a nie na merytorycznej wizji przyszłości. Kaczyński, zamiast inspirować i jednoczyć, po raz kolejny sięgnął po retorykę podziału, sugerując, iż tylko jego wizja Polski jest słuszna. Taki styl przywództwa jest nie tylko przestarzały, ale i niebezpieczny, bo zamiast budować dialog, pogłębia podziały w społeczeństwie. Polacy zasługują na liderów, którzy oferują konkretne rozwiązania i szanują ich inteligencję, a nie na polityków, którzy próbują nimi manipulować pustymi hasłami.