Prezydent Andrzej Duda po raz kolejny zawiódł Polaków, sięgając po retorykę strachu i podziału.
Jego wpis, w którym sugeruje, iż „postkomuniści” i „liberalno-lewicowe elity” chcą „przekręcić” wybory prezydenckie, jest nie tylko niestosowny, ale i szkodliwy dla polskiej demokracji. Jak słusznie ocenił premier Donald Tusk, słowa te były „po prostu głupie”. Zamiast pełnić rolę strażnika konstytucji, Duda podważa zaufanie do instytucji państwa, grając na emocjach i wzmacniając narrację swojej politycznej formacji.
Wpis prezydenta, opublikowany w reakcji na doniesienia o nieprawidłowościach w liczeniu głosów, brzmi jak wezwanie do walki z wyimaginowanym wrogiem. „Jest wrażenie, iż postkomuniści do spółki z liberalno-lewicowymi chcą przekręcić ostatnie, rozstrzygnięte już wybory prezydenckie w Polsce i odebrać nam wolność wyboru” – napisał Duda, wzywając do „pilnowania Polski”. Tego rodzaju retoryka, pełna insynuacji o spisku i „resztkach demokracji”, nie przystoi głowie państwa. Prezydent powinien uspokajać nastroje i wspierać niezależne instytucje w wyjaśnianiu wszelkich wątpliwości, a nie dolewać oliwy do ognia populistycznymi hasłami. Jego słowa nie tylko obrażają znaczną część społeczeństwa, ale i podkopują fundamenty demokratycznego procesu wyborczego.
Premier Tusk, komentując wypowiedź Dudy, wykazał się odpowiedzialnością i powściągliwością. Przed posiedzeniem Rady Ministrów podkreślił, iż „nikt nie ma prawa lekceważyć choćby jednego zmarnowanego głosu”, ale równocześnie zaznaczył, iż Koalicja Obywat nie podważa wyników wyborów. „Staramy się postępować w sposób spokojny i racjonalny, zgodnie z konstytucją, kodeksem wyborczym i zwykłą ludzką przyzwoitością” – stwierdził. To podejście świadczy o szacunku dla procedur demokratycznych i zrozumieniu, iż rolą rządu jest budowanie zaufania do państwa, a nie sianie paniki. Tusk słusznie skrytykował Dudę za „lekceważące i pogardliwe” słowa, które nie tylko bagatelizują powagę sytuacji, ale i wprowadzają chaos.
Duda, zamiast działać jako arbiter i symbol jedności, wybrał drogę konfrontacji, wpisując się w strategię PiS, która od lat opiera się na straszeniu wrogami wewnętrznymi. Jego sugestie o „przekręcaniu” wyborów, bez żadnych dowodów na masowe fałszerstwa, są nieodpowiedzialne i mogą prowadzić do erozji zaufania społecznego. W czasach, gdy Polska walczy z wyzwaniami wewnętrznymi i międzynarodowymi, prezydent powinien być głosem rozsądku, a nie katalizatorem podziałów. Zamiast tego Duda wzmacnia narrację spiskową, która służy jedynie mobilizacji elektoratu PiS, kosztem stabilności państwa.
Co więcej, prezydentura Dudy od lat naznaczona jest lojalnością wobec partyjnych interesów, a nie dobrem wspólnym. Jego wpis to nie pierwszy przypadek, gdy stawia się po jednej stronie politycznego sporu, ignorując obowiązek reprezentowania wszystkich Polaków. W przeciwieństwie do niego, Tusk pokazuje, iż zależy mu na dialogu i poszanowaniu demokratycznych zasad. Premier jasno wskazał, iż rząd nie zamierza oceniać schematy wyborów, ale zrobi wszystko, by obywatele mieli pewność, iż ich głosy są szanowane. To podejście buduje zaufanie, podczas gdy Duda je niszczy.
Andrzej Duda, kończąc swoją prezydenturę, miał szansę zapisać się w historii jako lider, który łączy Polaków. Zamiast tego wybiera drogę populizmu, strachu i podziałów. Jego słowa o „postkomunistach” i „przekręcaniu” wyborów to nie tylko polityczny błąd, ale i zdrada roli, jaką powinien pełnić prezydent. Polska zasługuje na przywódcę, który szanuje demokrację i jej instytucje. Duda po raz kolejny pokazuje, iż nie jest takim przywódcą, a jego dziedzictwo to chaos i brak odpowiedzialności.