Dziwaczna wypowiedź Kaczyńskiego. Zażenował choćby sympatyków PiS

1 tydzień temu

Wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, mimo ich pozornej siły i rytualnej emfazy, coraz częściej pozbawione są wewnętrznej logiki, spójności i powagi.

Przemówienie w Zabrzu, w którym prezes PiS odnosił się do Radosława Sikorskiego i Anne Applebaum, jest kolejnym przykładem, w którym ideologiczna retoryka przykrywa brak realnego przekazu. Zamiast analizy sytuacji politycznej lub konstruktywnej krytyki rządu, otrzymujemy spektakl insynuacji, personalnych aluzji i nonsensownych etykiet. Niepokoi przy tym łatwość, z jaką Jarosław Kaczyński porzuca dawnych sojuszników i dawne opinie – zależnie od bieżącego zapotrzebowania politycznego.

W ostatnich dniach prezes PiS posunął się do stwierdzenia, iż Radosław Sikorski jest symbolem „udawania” przez Platformę Obywatelską przesunięcia się na prawo. Ta konstatacja ma wymiar zarówno polityczny, jak i retoryczny, ale nie wytrzymuje analitycznej próby. Sikorski, były minister obrony w rządzie PiS, później szef MSZ w rządach PO-PSL, a w tej chwili ponownie minister spraw zagranicznych – trudno uznać go za polityka nieautentycznego. Zmiana narracji Kaczyńskiego, który kiedyś otwarcie chwalił Sikorskiego, nie jest wyjaśniona w kategoriach merytorycznych. Została zredukowana do znaku zdrady i grzechu politycznego – wyłącznie dlatego, iż Sikorski reprezentuje dziś przeciwną stronę sceny politycznej.

Kaczyński wskazał także, iż rzekomo cała koalicja rządząca znajduje się w stanie „kryzysu”, a wypowiedzi Sikorskiego to dowód na desperację i rozpad. Tego typu ogólniki nie są jednak poparte żadnym konkretnym argumentem. Nie wiemy, na czym ten kryzys miałby polegać. Nie podano przykładów ani danych. W efekcie, prezes PiS kreuje narrację o kryzysie nie poprzez fakty, ale poprzez insynuację – mechanizm znany z jego wcześniejszych wypowiedzi, m.in. wokół katastrofy smoleńskiej czy tzw. układu.

Nie bez znaczenia jest też aluzja do Anne Applebaum, żony Sikorskiego, laureatki nagrody Pulitzera i autorki znakomitych książek o totalitaryzmie. Kaczyński, pytając z kpiną „wiecie, kim jest?”, sugeruje – nie wprost – jakąś niewypowiedzianą winę lub podejrzany kontekst. Nie przedstawia żadnych zarzutów ani argumentów, ale tworzy sugestywną atmosferę nieufności. Mechanizm ten jest dobrze znany w retoryce autorytarnej: nie mówić niczego otwarcie, ale zasugerować wszystko. Taka metoda nie tylko nie wnosi nic do debaty publicznej, ale świadczy o całkowitym upadku kultury politycznej.

Radosław Sikorski słusznie przypomniał, iż w przeszłości Kaczyński doceniał jego pracę jako ministra oraz otwarcie chwalił twórczość Applebaum. Ta nagła zmiana tonu wskazuje nie na rozwój poglądów czy nową wiedzę, ale na koniunkturalizm. Kaczyński nie tyle debatuje, ile korzysta z politycznego oportunizmu. Osoby, które przestają być użyteczne, stają się wrogami. Ich dotychczasowe zasługi – nieważne. Liczy się tylko obecny moment i bieżąca potrzeba mobilizacji elektoratu.

Trudno nie zauważyć, iż wypowiedzi Kaczyńskiego coraz częściej przypominają zbiór automatycznych fraz, które mają podtrzymać rytuał – nie służą jednak ani diagnozie rzeczywistości, ani refleksji politycznej. Kaczyński mówi o „światowym zwrocie na prawo”, ale nie wskazuje ani jednego konkretnego kraju, w którym ten trend miałby się w sposób znaczący i trwały potwierdzać. Mówi o kryzysie rządu, ale nie przytacza żadnych mierzalnych wskaźników. Używa języka opozycji totalnej, choć sam przez osiem lat sprawował pełnię władzy.

To, co szczególnie niepokojące, to instrumentalne traktowanie języka: słowa tracą swoje znaczenie, stają się nośnikami emocji i podejrzeń, zamiast faktów i rozumowania. Gdy wicepremier państwa używa słów do wywoływania nastroju, a nie do przekazywania treści – mamy do czynienia nie z polityką, ale z propagandą. I to propagandą coraz bardziej wyczerpaną, niezdolną do odnawiania się ani wewnętrznie, ani wobec wyborców.

Jeśli Jarosław Kaczyński rzeczywiście sądzi, iż w ten sposób odzyska polityczną inicjatywę – myli się. Retoryka bez treści nie buduje poparcia, a tylko utwierdza już przekonanych. Pozostali – wcześniej czy później – zauważą pustkę.

Idź do oryginalnego materiału