Coraz głośniej słychać, iż kandydatem PiS na prezydenta będzie Przemysław Czarnek. Mimo, iż nie chce go ani Kaczyński, ani partyjna wierchuszka.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Taka kandydatura może faktycznie zjednoczyć partię. Jednocześnie trwale ją marginalizując. – Polityk taki jak Czarnek niewątpliwie zmobilizuje twardy elektorat PiS, na dodatek w I turze ma szanse uszczknąć trochę z elektoratu Konfederacji, a w drugiej, zwłaszcza w starciu z Rafałem Trzaskowskim, skupić wokół siebie prawdopodobnie większość elektoratu Konfederacji, a być może choćby część konserwatywnego elektoratu PSL – pisze na łamach „Rzeczpospolitej” Artur Bartkiewicz.
– Ale jednocześnie polityk w rodzaju Czarnka czy Błaszczaka będzie równie skutecznie mobilizował elektorat na lewo od pozycji, które zajmuje PiS. Jak Przemysław Czarnek, który – jak pokazuje sondaż SW Research dla rp.pl – jest odbierany przez 60 proc. Polaków negatywnie, ma zdobyć większość w II turze? To praktycznie mission impossible. Polityk taki jak Czarnek wydaje się gwarancją wyniku w granicach 45 proc. dla PiS w II turze. Ale wyżej zawieszonej poprzeczki raczej nie przeskoczy – dodaje dziennikarz.
Czyli PiS stanie się partią trwale niewybieralną. Co chyba jest akceptowalną ceną za start w wyborach Przemysława Czarnka.
Źródło: Rzeczpospolita