Dziecko, które przeżyło aborcję – historia Rowana

2 dni temu

W świecie, który często usprawiedliwia aborcję jako „prawo wyboru”, zdarzają się wydarzenia, które pokazują całą prawdę – prawdę o życiu i śmierci. To historia Rowana, maleńkiego chłopca, który w 2005 roku na Florydzie urodził się żywy podczas aborcji w 22. tygodniu ciąży.

To nie jest opowieść z powieści ani filmowy dramat. To wydarzyło się naprawdę, w kwietniu 2005 roku na Florydzie. W klinice aborcyjnej, w miejscu, które miało odebrać życie, narodziło się dziecko. Żywe. Bezbronne. Pozostawione na śmierć.

Matka chłopca, Angele, była kobietą po przejściach. Rozwiedziona, samotnie wychowująca dwoje dzieci, w ciąży po raz trzeci – czuła, iż to ponad jej siły. Zamiast pomocy i wsparcia znalazła klinikę, która obiecała „rozwiązanie problemu”.

Angele wybrała aborcję indukowaną. Wierzyła, iż to „łagodniejszy” sposób, iż dziecko umrze zanim się urodzi. Tak obiecano. Tak tłumaczono. Ale obietnice okazały się kłamstwem.

Zamiast troski – brudny pokój, cuchnący koc, samotność i ból. Zamiast lekarza – obojętność personelu. I nagle – chwila, której nigdy nie zapomni: Rowan przyszedł na świat. Nie martwy. Żywy. Poruszył nóżką, zadrżał, jakby było mu zimno. Maleńkie serce biło.

Matka krzyczała o pomoc. Prosiła, by wezwano karetkę. Błagała, żeby ktoś uratował jej syna. Odpowiedzią była cisza i chłód. Dla pracowników kliniki Rowan nie był dzieckiem – był „zabiegiem, który się nie udał”.

W akcie desperacji Angele zadzwoniła do przyjaciółki, która poprosiła o interwencję służby ratunkowe. W rozmowie z numerem 911 padły słowa, które powinny wstrząsnąć światem: „Dziecko się urodziło i wciąż żyje. A oni chcą, żeby umarło”.

Ale pomoc nie nadeszła na czas. Rowan leżał w ramionach swojej mamy, ogrzewany jej dłońmi, otulany łzami i słowami miłości. Szeptała mu, iż jest jej synkiem, iż jest dzielny, iż Bóg musi naprawdę chcieć, aby jeszcze byli razem. I iż bardzo żałuje. Maleńki chłopiec gasł, słuchając głosu swojej matki.

Zdjęcie Rowana, które Angele zrobiła telefonem komórkowym:

Rowan. Fot.: lifenews.com

Rowan umarł. Nie dlatego, iż jego życie dobiegło naturalnego końca. Umarł, bo nikt nie chciał mu pomóc. Umarł, bo ktoś wcześniej zdecydował, iż nie ma prawa żyć.

Ta historia nie jest tylko wspomnieniem dramatycznych wydarzeń w jednej klinice. To świadectwo prawdy o aborcji. Nie istnieje „bezpieczna” ani „bezbolesna” forma zabicia dziecka. Każda aborcja to tragedia. Każda oznacza cierpienie i śmierć.

Rowan stał się świadkiem. Maleńki chłopiec, który przeżył aborcję, choć na tak krótko, by świat mógł usłyszeć jego imię. To imię woła dziś o pamięć, o prawdę i o miłość do każdego nienarodzonego życia. Rowan – dziecko, które chciało żyć.

jb
Źródło: lifenews.com

Fot.: lifenews.com

Idź do oryginalnego materiału