Zatrzymanie Maksa K. przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w dniu 22 grudnia 2025 r. w związku ze śledztwem dotyczącym pozyskiwania dyplomów MBA w prywatnej uczelni kierowanej przez Pawła C. stało się jednym z najmocniejszych sygnałów, iż prokuratura postanowiła przyjrzeć się praktykom, które przez lata funkcjonowały na styku edukacji, polityki i spółek Skarbu Państwa. Na tym etapie mówimy o podejrzeniach i zarzutach, nie o rozstrzygnięciach. A jednak sama skala sprawy każe zadać pytania wykraczające poza indywidualną odpowiedzialność.
Według ustaleń śledczych dyplomy MBA miały pełnić rolę formalnej przepustki do zasiadania w radach nadzorczych państwowych spółek. najważniejsze nie jest więc wyłącznie to, kto taki dokument posiadał, ale w jaki sposób został on uzyskany oraz jak funkcjonował później w oficjalnym obiegu. Innymi słowy: czy państwo weryfikowało realną wartość kwalifikacji, czy zadowalało się pieczątką i nazwą uczelni.
Zatrzymania miały szeroki zakres. Oprócz Maksa K. – wieloletniego parlamentarzysty Prawa i Sprawiedliwości i byłego wiceprezesa PKO BP – czynności objęły również Pawła P., a także Jana R., urzędującego ambasadora RP we Francji, który po przylocie do Warszawy został przewieziony na przesłuchanie do Katowic. Długie godziny wyjaśnień i konfrontacji pokazują, iż śledztwo ma charakter wielowątkowy i dotyczy sieci relacji, a nie jednego epizodu.
Z dotychczasowych informacji wynika, iż Maks K. miał być jedną z kluczowych postaci w tym układzie. Śledczy badają, czy powoływał się on na swoje kontakty w administracji publicznej oraz relacje z osobami pełniącymi wysokie funkcje państwowe, w tym z byłym wiceministrem i rzecznikiem rządu Piotrem Müllerem. Analizowany jest również wątek domniemanych korzyści majątkowych, które – jeżeli znalazły potwierdzenie w materiale dowodowym – mogły mieć związek z obietnicami przyspieszenia określonych spraw administracyjnych. Sam Maks K. nie przyznaje się do winy, a jego stanowisko, podobnie jak stanowiska pozostałych podejrzanych, będzie podlegać ocenie sądu.
Cała sprawa nierozerwalnie wiąże się z działalnością Collegium Humanum, uczelni, której dyplomy pojawiały się w życiorysach licznych osób związanych z państwowymi instytucjami i spółkami za czasów rządów PiS. Nie przesądzając odpowiedzialności karnej kogokolwiek, trudno pominąć fakt, iż mechanizm ten mógł funkcjonować tylko dlatego, iż system nadzoru był niewystarczający, a formalne kryteria często wygrywały z realną oceną kompetencji.
W tym sensie sprawa Maksa K. stawia niewygodne pytania pod adresem państwa rządzonego przez PiS. Partia deklarująca walkę z patologiami i „układami” dopuściła do sytuacji, w której szybkie ścieżki zdobywania kwalifikacji stały się powszechnie akceptowanym narzędziem awansu. choćby jeżeli odpowiedzialność karna okaże się indywidualna, odpowiedzialność polityczna ma charakter zbiorowy.
Dzisiejsze działania organów ścigania są dopiero początkiem. Ostateczne oceny należeć będą do niezależnego sądu. Ale już teraz widać, iż stawką tego postępowania jest coś więcej niż los kilku osób. Chodzi o odpowiedź na pytanie, czy państwo potrafi odróżnić realne kompetencje od papierowych kwalifikacji – i czy wyciągnie wnioski z epoki, w której formalny dyplom zbyt łatwo stawał się kluczem do publicznych pieniędzy i wpływów.

22 godzin temu






