Z racji wieku większość moich Znajomych ma dzieci już dorosłe. Niemal wszyscy mają taki dylemat:
A) Jak zadzwonię, zacznę wypytywać o tym, co u nich, zacznę dawać dobre rady, to powiedzą o mnie, iż się wtrącam, iż chcę przez cały czas traktować ich jak dzieci, a to przecież dorośli ludzie.
B) Jak nie zadzwonię, to powiedzą, iż się ich życiem nie interesuję.
I tak źle, i tak niedobrze.
Może warto wypracować jakiś kompromis między tymi dwoma stanowiskami?
Michał Leszczyński